
„ Jeśli kultura jest nieważna… to o co my walczymy„ – Winston Churchil
Ciężkie czasy Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie. Pieniędzy brakuje, więc premierowych spektakli jest niewiele i są skromniejsze. Pieniądze, które „Solski” otrzymuje z budżetu miasta, ledwo wystarczają na funkcjonowanie, a widzowie mogą liczyć najwyżej na pojedyncze premierowe spektakle w roku. Radni apelują o zwiększenie dotacji z budżetu miasta dla teatru. Dla tarnowskiego teatru chude lata trwają już trzeci rok. Jeszcze w 2019 roku miasto przeznaczało na funkcjonowanie „Solskiego” 4,2 mln zł. W kolejnych latach budżet jednostki był okrajany, na co niemały wpływ miała jednak sytuacja pandemiczna. Jeszcze kilka lat temu w ciągu roku Teatr im. L. Solskiego przygotowywał od sześciu do ośmiu premierowym spektakli. W obecnym repertuarze premiery to prawdziwe rodzynki. Ich liczbę trzeba było zredukować do minimum i za znacznie mniejsze pieniądze niż dawniej. – Liczymy, że uda się przygotować w tym roku trzy premiery. Staramy się je produkować, bo bez produkcji nowych premier, trudno myśleć o tym, że za rok czy dwa będą u nas widzowie – przyznaje Rafał Balawejder, dyrektor Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie.

Mimo rosnących kosztów i inflacji w bieżącym roku na utrzymanie teatru zapisano kwotę 3,6 mln złotych. Co prawda ostatnio „Solski” otrzymał 400 tys. zł dotacji z Ministerstwa Kultury (głównie na organizację Festiwalu Komedii Talia), ale to kropla w morzu potrzeb sceny. – Nasz budżet jest niczym przykrótka kołdra, spod której wystają już nie tylko stopy, ale całe łydki. Czasy dla kultury są ciężkie, koszty utrzymania rosną, a to odbija się na organizacji pracy teatru – uzupełnia dyr. Balawejder.
W czasie pandemii w teatrze doszło już do sporej reorganizacji, w efekcie której pracę straciło 10 osób. Obecnie na etatach jest już tylko szesnastu aktorów.

Zaniepokojeni sytuacją są tarnowscy radni. Praktycznie na każdym posiedzeniu komisji kultury wywoływany jest temat niedofinansowania placówki. – Zawsze byłem za przekształceniem tarnowskiego teatru na teatr impresaryjny, ale skoro nie było na to zgody, to dajmy na jego funkcjonowanie pieniądze, którą pozwolą na jego godną egzystencję – mówi Marek Ciesielczyk, radny niezależny, szef komisji kultury w tarnowskiej radzie miejskiej. Radna Anna Krakowska (PiS), na sesjach rady miejskiej interpeluje o dofinansowanie działalności tarnowskiej sceny.
– Nie może przecież być tak, że aby szukać wysokich walorów w obszarze sztuki, a teatr jest tego przykładem, trzeba jechać do Krakowa czy innego miasta – podkreśla.
Na ostatnią interpelację w sprawie zwiększenia środków na tarnowski teatr prezydent Roman Ciepiela odpowiedział, że przeznaczane pieniądze na teatr są „adekwatne do możliwości finansowych miasta”. Dodał, że w kolejnych latach miasto będzie się starało zwiększyć dotację.

A nasza stała recenzentka teatralna, od wielu lat stała bywalczyni scen krakowsko-rzeszowskich i teatru przy ul. Mickiewicza Katarzyna Cetera, przypomina na FB, że: są miasta, w których teatr ma sponsora strategicznego. Tarnowski teatr też miał – co prawda dawno, za poprzednich dyrektorskich kadencji, ale miał. Niektóre teatry zdobywają ogromne pieniądze projektowe, np. rzeszowski – ale nie tarnowski. Dlaczego? Hm…
Przykłady można mnożyć. Znany krakowski Teatr Barakah stworzyły dwie aktorki – obie pracowały kiedyś w tarnowskim teatrze. Dysponują budżetem, który nie stanowi nawet dziesięciu procent budżetu tarnowskiego teatru. Grają. Działają. Mają premiery, o których głośno jest w całej Polsce. Podobnie rzecz ma się z działającym w Rzeszowie prywatnym teatrem, również prowadzonym przez byłych tarnowskich aktorów. W ich ślady poszli inni byli tarnowscy aktorzy otwierając podobny teatr w Kielcach. To tylko niektóre przykłady tego, że można, że naprawdę się da. Może więc po prostu czas na poważne (czytaj: nie polityczne!) zmiany w tarnowskiej siedzibie Melpomeny…

Sprawa jest na tyle paląca, że trafiła nawet na internetowe łamy ogólnopolskiego portalu E- TEATR.PL
Dwa razy do roku Tarnów pojawia się na mapie kulturalnej Polski. Te dwa punkciki zawdzięczamy wydarzeniom, Których wspólnym mianownikiem jest aktorstwo. Po pierwsze – Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej, która zaliczyła właśnie swoją 36. edycję. Czyli przeliczając na wiek ludzki, to impreza w sile wieku. No i jedna z tych nielicznych okazji, by o Tarnowie pisało się poza naszymi opłotkami nie tylko z powodu gaf czy wpadek. A jeszcze zaglądają z tej okazji do nas aktorzy, reżyserzy, scenarzyści. A nuż spodobają się im nasze plenery? Zachęcam rzucić okiem poniżej, by poznać werdykty jurorów tegorocznej edycji.
Drugim naszym powodem do kulturalnej dumy jest festiwal teatralnej komedii Talia. Raz do roku mamy na deskach Solskiego ucztę spektakli ze scen z całego kraju i kupę śmiechu. No, ale w tym miejscu euforia się kończy. Bo gdzieś z okolic teatralnego foyer słychać, że o ile budżet festiwalu komedii z dużym wysiłkiem, ale jakoś uda się dopiąć, to codzienność funkcjonowania świątyni Melpomeny już wcale uśmiechu nie wywołuje. Cięcia widać gołym okiem, choćby gdy wertuje się repertuar, w którym premier najlepiej wypatrywać z lupą w dłoni. Bo tak krawiec kraje, jak mu materii staje.

Porównaliśmy budżety teatru z ostatnich lat i wyszło nam, że w ciągu trzech lat miejska dotacja skurczyła się o 15 procent! Mimo inflacji i rosnących kosztów utrzymania. Premier, nie licząc paru wyjątków, nie ma więc za co produkować, a zespół aktorski topnieje. To się nazywa wegetacja. Radni obiecują co prawda, że zrobią wszystko, żeby pacjentowi Solskiemu podać tlen, ale jak tu być optymistą słysząc z magistratu, że fundusze przeznaczane na teatr „są adekwatne do możliwości finansowych miasta”. Czyli co, zamknąć? I sprzedać? Albo przerobić na tancbudę?
Pokusa oszczędzania na kulturze jest tak stara, jak samorządy. A niejaki Goebbels miał podobno powiedzieć: „Kiedy słyszę kultura, odbezpieczam rewolwer”. Panie i panowie – nie idźcie w Tarnowie tą drogą!
Za: naszemiasto.pl oraz Andrzej Skórka, Gazeta Tarnowska Nr 23
R.Z.