Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.​

Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.

Ośrodek Praktyk Artystycznych w Rudzie Kameralnej
Nowa siedziba Teatru Nie Teraz

PARTNER MEDIALNY

ZAPOWIEDZI | PATRONAT MEDIALNY

Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
prezentuje
7 odcinkowy miniserial „OPOWIEŚCI TEATRALNE”


W tym unikalnym projekcie udział bierze red. naczelny n/portalu.

______________________________

MALOWANE SŁOWEM

Malowane przez: Tomasza Habiniaka

Wiersze autorstwa: Ryszarda Smagacza

REDAKTOR NACZELNY

* * *

 

już

wieczór

 

kończę

kolejny

wiersz

 

chociaż

wciąż

 

stoję

w

progu

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

nie

recytuję

już

 

swoich

wierszy

 

pod

pomnikiem

Mickiewicza

 

teraz

słuchają

mnie

 

jeno

brzozy

i

ikony

 

z nich

czerpię

siłę

 

na

dalszy

bochen

czasu

 

Ryszard S.

______________________________

Panie

 

nie

dopuść

by

moje

słowa

przerastały

twoją

prawdę

 

Ryszard S.

______________________________

Wahadło

 

wiersz

to taniec

            z

chaosem

w

którym

panuje

porządek

—————————–

wiersze

pisuję

sam

      nie

wiem

jak

i

dopiero

gdy

powstaną

widzę

com

uczynił

———————————

poeta

zawsze

stoi

w

punkcie

wyjścia

co

wcale

          nie

wyklucza

między

planetarnych

rajz

 

Ryszard S.

______________________________

globalna

pandemia

 

ubrała

           nas

w kagańce

na twarzy

i

ostęplowała

nam

         dusze

a

chorzy z

urojenia

lekarze

zamiast

leczyć

wypisują

akty

      zgonu

 

Polska

jeszcze

się broni

 

niczym

Reduta

Ordona

 

przed

           tą

bolszewicką

zarazą

i

nie zginie

póki

          my

żyjemy

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

jestem

starym 

człowiekiem

 

który woli

 

czytać

i

myśleć

 

pisać

i

milczeć

 

inaczej

 

niż

       nasze 

covidowe

dzieci

 

dla

których

nie ma

      przed

         i po

 

jest teraz



________________________



zaszczep

dziecku

 

bojaźń 

bożą

 

nie

preparat

 

Ryszard S.

______________________________

Poprzedni
Następny

______________________________

Perun:

Z premedytacją nie oglądam TV.

Telewizor u mnie siedzi w pudle już piąty rok. W ten wyjazdowy weekend miałem przykrą przyjemność zapoznać się z repertuarem różnych stacji korzystając z zastanego odbiornika TV. Po takiej przerwie dostrzega się znaczące różnice i niestety regres kultury.
To, co zobaczyłem i posłuchałem tak bardzo mnie przeraziło i tak bardzo mną wstrząsnęło, że obawiam się, że nie dam rady opisać tego odczucia. Przestraszyłem się zdając sobie sprawę z tego jaka masa rodaków jest karmiona szambem.
Do tej chwili mam wykrzywione usta z wielkim niesmakiem po obejrzeniu fragmentów programów informacyjnych, a także popularno-rozrywkowych. To jest kompletne dno szambowozu!!!
Dziennikarze – błaźni, aroganci, klakierzy i ignoranci, którzy kilkadziesiąt lat temu nie zdaliby matury.
Politycy „polemizujący” w TV – takie typy spotykaliśmy w XX wieku w zieleni miejskiej lub w PGR-ach.
Naukowcy – kilku karierowiczów żądnych kasy za udział w reklamach.
Ludzie kultury i sztuki – kompletny brak.
Gdzie się podziały programy, w których wykształceni, z nieprzeciętną inteligencją, kulturalni redaktorzy dawali wzór szlachetnej osobistej i społecznej postawy? Gdzie wywiało autorytety – ludzi nauki, kultury i sztuki?
W zamian mamy głupkowate seriale lub programy, w których zestaw nieokrzesanych prymitywnych i wulgarnych osób, siedząc na kanapie przed TV, żłopiąc piwo i pierdząc, mówi- „ocenia”, co jest fajne, a co niefajne, kształtuje opinię widzów. Ogląda ich podobno 70-90% społeczeństwa, które ma teraz potwierdzenie, że to jak żyją i jak się zachowują jest w porządku (jest OK i COOL!).
SKANDAL!!!  SKANDAL!!!   SKANDAL!!!
Misja kulturalna programów telewizyjnych rozmyła się gdzieś już dawno temu i nie wiadomo, czy powróci.
Jest zgoda społeczeństwa na to wszystko.
Najważniejsze w państwie osoby muszą znać ten stan rzeczy – aprobują to nie wyrażając jakiegokolwiek sprzeciwu.
Ludzie – zróbmy coś z tym, bo intelekt naszego narodu umiera na naszych oczach i na nasze życzenie!
Jesteśmy otumaniani repertuarem TV oraz coraz większą ilością dostępnego oficjalnie i legalnie alkoholu (dorosłe i mądre osoby korzystają z umiarem, ale ile takich jest? Albo ta młodzież popisująca się przed rówieśnikami?)
Jak kiedyś kolonizatorzy rozpijali rdzennych mieszkańców Ameryki, tak dziś poprzez alkohol i tragiczny poziom intelektualny programów morduje się bezkrwawo Polaków!
Alkohol sprzedawany na stacjach benzynowych!!!
To świadectwo NARODOWEGO KRETYNIZMU, UPODLENIA I PONIŻENIA, którego doczekaliśmy się w XXI wieku.
Do tego dochodzi skrajnie fatalna polityka wewnętrzna i zewnętrzna rządu, która doprowadziła do tego, że Polacy są skłóceni nawet ze swoimi najbliższymi, a żaden z sąsiadów już nas nie lubi.
Rzucą jeszcze więcej kiełbasy na grilla, puszek piwa i małpeczek w popularnych sklepach, pokażą w TV zawody pływackie w moczu i będzie można podzielić się Polską jak resztką kilkudniowej pleśniejącej pizzy!!!
Kulturalna Polsko gdzie jesteś?!
Mądry Polaku przed szkodą gdzie jesteś?!
P.S.
Pominąłem opis kilku programów.
To się w głowie nie mieści, to nie przechodzi przez usta, ani przez klawiaturę.
O mechanizmach manipulacji też nie wspominam. To zagrożenie jest/powinno być dla wszystkich oczywiste.
Niezmiennie polecam lekturę – Gustav le Bon, „Psychologia tłumu”

Piotr Barszczowski (fb)

BOŻENA KWIATKOWSKA przedstawia swoje obrazy i wiersze

O TYM I OWYM 229

Dekalog Polaka

„…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z ktorej wzrosłeś.

Wszystko, czymś jest,
po Bogu mnie zawdzięczasz.

 

1. Nie będziesz miał ukochania
 ziemskiego nade mnie.

2. Nie będziesz wzywał imienia Polski
 dla własnej chwały,
 kariery albo nagrody.

3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania
 majątek, szczęście osobiste i życie.

4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją,
 jak matkę rodzoną.

5. Z wrogami Polski walcz wytrwale
do ostatniego tchu, do ostatniej kropli
krwi w żyłach twoich.

6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem.
Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.

7. Bądź bez litości dla zdrajców
imienia polskiego.

8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj,
że jesteś Polakiem.

9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.

10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce,
poniżając Jej wielkość i Jej zasługi,
Jej dorobek i Majestat.

 

Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej
niż siebie samego”.

Zofia Kossak-Szczucka

PITAVALE - 113

wg. Jerzego Reutera

Miłość w teatrze

To nie tylko sceniczne dramaty, pisane przez wielkich dramaturgów, to także zwykła proza życia, schowana gdzieś głęboko za tajemniczymi kulisami, w garderobach, pracowniach i emocjach, jakże ważnych dla każdego artysty. To raczej zrozumiałe, że życie na scenie musi przenosić się gdzieś głębiej i odciskać swoje piętno na dniu codziennym uczestników tego niecodziennego dell`arte. Pan elektryk z tarnowskiego teatru był młodym i bardzo przystojnym mężczyzną, a mało tego, był nad wyraz ambitny i rządny wejścia na scenę w jakiejś wyrazistej pozie, by zaimponować wszystkim. Jednak pozostałoby to w sferze nocnych marzeń, gdyby do naszego teatru nie została zatrudniona młoda, tuż po studiach, piękna aktorka. A byla tak powabna, że skupiała na sobie gorący wzrok wszystkich mężczyzn i zadrosne spojrzenia kobiet. Elektryk – tak go nazwiemy, by nie urągać jego pamięci – zakochał się od pierwszego wejrzenia, co było zawsze widoczne na oświetlanej przez niego scenie i rozpoczął powolne eksponowanie przed wybranką swoich wdzięków.

Pitaval 113

Prawnuk noblisty i pułkownik służb specjalnych

 

nowym ministrem

czyli

kultury polskiej smutna przyszłość.

 

Czy programowym paradygmatem przewrotu politycznego dokonującego się obecnie, także w kulturze, będzie szeroko rozumiana sztuka liberałów? Czy przypadkiem nie będzie tak, że nowa władza bardziej skrzywdzi kulturę polską, niż ta poprzednia? Wszak w 100 konkretach PO i umowie koalicyjnej nie ma ani słowa o roli sztuki. Czy nowa władza da wolną ręką ludziom kultury, ale pozbędzie się finansowej odpowiedzialności za tę dziedzinę życia? Na miejscu artystów bym się zastanowił, czy przypadkiem nie taki jest zamysł odkręcaczy rzekomej pisowskiej cenzury – pisze Piotr Zaremba w „Rzeczpospolitej”.

 

Piotr Zaremba należy do moich ulubionych dziennikarzy kulturalnych – pisze na swoim popularnym blogu znany reżyser i ceniony pedagog, Grzegorz Kempinsky, ponieważ ma trzeźwy osąd i potrafi racjonalnie kojarzyć fakty. Polecam wam bardzo poniższy artykuł właśnie z tego powodu. Jest to jeden z niewielu głosów, który opisuje rzeczywisty stan kultury polskiej i jakie mogą być następstwa przejęcia jej przez nowy rząd.

 

Kiedy w mediach wymieniano nazwiska kandydatów nowej koalicji na ministra kultury, zachowywałem sceptycyzm. Tacy ludzie, jak były dyrektor Narodowego Instytutu Audiowizualnego Michał Merczyński czy nawet wywodząca się z branży teatralnej wiceprezydent Warszawy Aldona Machnowska-Góra, tego resortu, tylko z pozoru skromnego i marginalnego, nie dostaną. Choć mogą być kandydatami na wiceministra. Szefem tego i innych ministerstw zostaną ważni parlamentarzyści, takie było moje założenie.

 

Dzisiaj ministrem kultury jest Bartłomiej Sienkiewicz. Do grona najważniejszych polityków Platformy Obywatelskiej dobił późno, na kilka lat zablokowała go na dokładkę wpadka: podsłuchana rozmowa w restauracji Sowa & przyjaciele, kiedy był szefem MS WiA w drugim rządzie Donalda Tuska. Ale po wyborach roku 2019 jest w czołówce tej formacji, do czego predestynuje go cięty język, ale i niewątpliwa inteligencja. Zarazem miałby być ministrem o dziwnym statusie. Obiecano mu podobno miejsce na liście do europarlamentu. Przez pół roku ma załatwić głównie jedną sprawę: przejąć lub rozbić kontrolowane przez ludzi prawicy media publiczne. Taki kiler do zadań specjalnych nie ma wielkiej szansy, aby wypracować długofalową politykę wobec kultury.

 

Skądinąd jeśli ten scenariusz jest prawdziwy, wzmocni to wrażenie prowizoryczności nowego rządu. Ono dotyczy przede wszystkim premiera. Tuska przedstawia się jako aspiranta do przewodzenia Komisji Europejskiej, który ma kierować polską ekipą zwycięskiego „antypisu” tylko przejściowo. Prawda? Nieprawda?

 

 

Kultura ma być wolna…

 

Mamy ciąg personalnych zagadek. Warto jednak skorzystać ze spekulacji dotyczących obsady Ministerstwa Kultury, aby się zastanowić: jaki jest bilans otwarcia w sferze polityki kulturalnej i co z tym zechce zrobić formująca się ekipa.

 

W umowie koalicyjnej zapisano to tak: „Kultura to zdaniem stron Koalicji kluczowy obszar funkcjonowania Państwa. Poprzednicy Koalicji doprowadzili do skrajnego upolitycznienia instytucji zajmujących się oceną i finansowaniem kultury, co często oznaczało wprowadzenie ukrytej cenzury. Sztuka musi być wolna! Koalicja będzie dążyć do odpolitycznienia kultury oraz unormowania statusu zawodowego artystów poprzez zapewnienie im zabezpieczenia socjalnego, świadczeń emerytalnych oraz dostępu do systemu opieki zdrowotnej”. To zaledwie kilka zdań kopiujących zresztą kawałek 100 kampanijnych „konkretów Koalicji Obywatelskiej”.

 

 

Konkretem realnym jest obietnica ustawy o zawodzie artysty zapewniającej im, także tym bez etatu, rozmaite świadczenia. Taki projekt był przez kilka lat szykowany w resorcie Piotra Glińskiego. Tamten minister przyznał na koniec drugiej kadencji PiS, że nie zdecydowano się go forsować, bo obawiano się niezrozumienia własnego elektoratu: artyści to grupa w lwiej części mocno antyprawicowa. Nowa koalicja oferuje im prezent. Nie idąc śladami dawnego Tuska, który pozbawił twórców podatkowej ulgi z tytułu tak zwanych kosztów uzysku, co zmienili dopiero jego prawicowi następcy.

 

Poza tym mamy same polityczne deklaracje. Mowa o „ukrytej cenzurze” i o tym, że „sztuka ma być wolna”. Że nie była wolna przez ostatnie lata, to jeden z mitów i opozycji, i samych artystów. Senator Lewicy Wojciech Konieczny przekonywał ostatnio w TVP, że za PiS zdejmowano „niewygodne spektakle teatralne” i odmawiano dotacji „niewygodnym filmom”. Nie umiał jednak podać żadnego przykładu.

 

 

Nieustannie przywoływane przykłady owej cenzury wobec teatru są dwa: kiedy na samym początku urzędowania Gliński zapowiedział, że nie dopuści do występu aktorów pornograficznych we wrocławskim Teatrze Polskim i kiedy odmówił ministerialnej dotacji poznańskiemu festiwalowi Malta, bo jednym z kuratorów był Oliver Frljić, chorwacki reżyser, który wystawił w warszawskim Teatrze Powszechnym uderzającą w uczucia religijne katolików „Klątwę”. Notabene w reakcji na wystawiony w Bydgoszczy spektakl Frljicia podobną decyzję podjął platformerski marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki. Odmówił wsparcia tamtejszemu festiwalowi, bo uznał przedstawienie za bluźniercze.

 

Poza tym były jeszcze rozstrzygnięcia konkursów: na dyrektora krakowskiego Starego Teatru czy na szefa Instytutu Teatralnego, kontestowane przez większość świata artystycznego. We wrocławskim Teatrze Polskim ministerstwo miało obsadzić jako dyrektora swojego człowieka, choć nie dysponowało nawet w komisji konkursowej większością. Opisywanie tych różnic zdań czy personalnych przepychanek pojęciem „cenzura” ewidentnie wypaczało sens tego pojęcia. Wobec ogromnej większości placówek teatralnych w Polsce minister nie miał szans narzucania swojej władzy, bo jej nie posiadał: to teatry samorządowe, a samorządy w dużych miastach są na ogół liberalne lub lewicowe. Namawiano Glińskiego, aby rozszerzył swoje władztwo ustawą, ale nie chciał się pchać w taką awanturę.

 

Co do kina: prawda, że w roku 2017 Gliński przerwał kadencję szefowej Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, mianując nowym dyrektorem Radosława Śmigulskiego. Ale zachowano autonomię komisji przyznających wsparcie finansowe poszczególnym projektom. Przewodnictwo i większość mieli w nich zawsze filmowcy. Ingerencja polityków polegała co najwyżej na wsparciu kilku projektów ważnych z punktu narodowej tożsamości.

 

Był to przykładowo film o rotmistrzu Pileckim, ale była też „Zimna wojna” nielubianego przez prawicę Pawła Pawlikowskiego. Nawet upolityczniona TVP produkowała filmy dalekie od wszelkiej ideologii i nieraz powszechnie cenione – przypomnijmy choćby „Filipa” Michała Kwiecińskiego.

 

O zawłaszczaniu instytucji.

 

Przy bliższym rozbiorze zdarzeń z szalejącej cenzury zostaje niewiele. W tych kategoriach przedstawiane bywa tak zwane przejmowanie instytucji kulturalnych przez prawicę. Zbuntowany zespól pisma „Dialog”, które bywa przedstawiane jako „zawłaszczone”, poświęcił temu zjawisku całą obszerną publikację.

 

Gliński jest w niej obwiniany o to, że w takich instytucjach jak Instytut Teatralny, Instytut Książki, Instytut Adama Mickiewicza, PISF czy Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny (FINA) obsadzał „swoich” szefów. Tyle że poprzedni ministrowie także korzystali z tej władzy. Możliwe, że ci nowi prezesi i dyrektorzy byli odleglejsi ideowo i estetycznie od świata artystów (który jednak bywa także niejednorodny). Ale oskarżanie takich pragmatyków, jak Śmigulski czy szefowa Instytutu Teatralnego, profesjonalna teatrolożka Elżbieta Wrotnowska-Gmyz, że wyrządzili jakieś szkody kulturze, to absurd. Szanowali pluralizm, robili, co do nich należało.

 

 

Owszem, zdarzały się pożałowania godne incydenty jak niezaproszenie przez Filmotekę Narodową Agnieszki Holland na pokaz jej własnego filmu w ramach pewnego historycznego przeglądu. Ale właśnie w kategoriach incydentów bym takie zdarzenia opisywał. Zarazem realne spory ideowe i estetyczne nieraz przekraczały granice podziałów politycznych. Bywały też namiętnie polityzowane przez stronę opozycyjną.

 

Dwa przykłady. To odchodzący na emeryturę naczelny „Dialogu” Jacek Sieradzki, ceniony człowiek teatru, niemający nic wspólnego z prawicą, opisał swoją redakcję jako przesuwającą się w kierunku zbyt ideologicznych przechyłów, oceniającą sztuki teatralne pod kątem genderowych kryteriów i politycznej poprawności. Instytut Książki mianował na nowego naczelnego pisma Antoniego Wincha, zarówno uczonego, jak i dramaturga. Przylepiono mu stygmat pisowca, choć nie ma na swoim koncie żadnych politycznych zaangażowań. Jest do dziś bojkotowany przez podwładnych.

 

Inny przykład: Teatr Klasyki Polski był przez kilka lat robiony przez prywatną fundację. Dostawał granty na poszczególne spektakle z ministerstwa jak wiele innych przedsięwzięć. Kiedy pod sam koniec swoich rządów Gliński przyznał mu status instytucji kultury, co pozwala na stałe finansowanie, środowiskowa plotka, choć i publikacje „Gazety Wyborczej”, zaczęły go przedstawiać jako „teatr pisowski”. Jego szef, znany aktor i reżyser Jarosław Gajewski nie ma z polityką nic wspólnego. Ma za to tradycyjniejsze niż dominująca moda podejście do teatralnej estetyki. W jego przedstawieniach grają aktorzy o wszelkich poglądach, którzy szukają tu klasycznego, często poetyckiego repertuaru i wierności dawnym autorom.

 

Wiem, że nominaci poprzedniej władzy zostaną zapewne, szybciej lub wolniej, zmieceni przez nowe rządy. Co więcej, w wielu przypadkach będą zastąpieni przez ludzi mocno związanych z polityką KO. Jeśli do Instytutu Adama Mickiewicza wróci, przykładowo, Paweł Potoroczyn, to jest to ekspert tej formacji o politycznych ambicjach.

 

 

Czy zagrożone są takie instytucje jak Teatr Klasyki Polskiej? Bartłomiej Sienkiewicz, potomek sławnego pisarza, nie kojarzy mi się z uwielbieniem dla jednej, dekonstrukcyjnej estetyki teatralnej. Ledwie kilka lat temu, w 2017 r., wyszedł demonstracyjnie z przywoływanej już „Klątwy” Frljicia w Powszechnym. Wskazywałoby to na tradycyjne podejście już nawet nie tylko do formy. Zarazem wiemy, jak szybko politycy KO-PO zmieniali swoje poglądy i wrażliwości w ostatnich latach. Wiele zależy zresztą od tego, kim będą współpracownicy Sienkiewicza.

 

I komu zostawi resort.

 

Artyści wystawiają rachunek krzywd prawicy. Powtórzę, to niedługa lista, choćby z powodu braku instytucjonalnej styczności tych światów. Zarazem faktem były w czasach prawicowych rządów rosnące nakłady na kulturę, także tę zdecydowanie niekonserwatywną. Co zrobi z tym dorobkiem nowa ekipa? Można odnieść wrażenie, że wolnościowej retoryce, wedle której artyści mają być jedynymi gospodarzami w swoich placówkach, towarzyszy zwalnianie się z finansowej odpowiedzialności za nie. W każdym razie w umowie koalicyjnej nie ma o tej odpowiedzialności ani słowa.

 

Casus Strzępki, czyli o krzywdzie artystów.

 

Mamy za to przykład realnej krzywdy. Tyle że nie dotyczy ona władzy prawicowej. Od dobrych kilku tygodni Warszawa huczy od wieści na temat tego, co robi z czołową polską sceną, Teatrem Dramatycznym, jego dyrektorka Monika Strzępka. Została nią nieco ponad rok temu z woli komisji konkursowej, a tak naprawdę platformerskich władz Warszawy. Powoływała się na to, że jest kobietą i feministką.

 

 

Złamano więc reguły konkursu, odrzucając dotychczasowego dyrektora Tadeusza Słobodzianka, też liberalnego lewicowca, ale nieokreślającego się poprzez ideologię i dbającego o poziom literacki tekstów i o estetyczną różnorodność, co było konkursowym wymogiem. „Mamy to!” triumfowała na Twitterze wiceprezydent Machnowska-Góra po wyborze Strzępki.

 

Protestowała była dyrektorka Instytutu Teatralnego Dorota Buchwald (sama uznawana za ofiarę PiS), która ustąpiła na znak protestu z funkcji przewodniczącej Społecznej Rady Kultury przy prezydencie stolicy Rafale Trzaskowskim: „Pytaniem otwartym pozostaje, jak to jest możliwe, że daje się ogłoszenie na plac zabaw a wygrywa basen? W takiej sytuacji każdy przetarg zostałby unieważniony”. Zdaniem sławnego tłumacza i pisarza Antoniego Libery ekipa Trzaskowskiego potrzebowała kolejnego teatru do antykonserwatywnych awantur.

 

 

Wojnę wokół Dramatycznego upolitycznił pisowski wojewoda Konstanty Radziwiłł, zawieszając Strzępkę. Skądinąd merytorycznie miał rację: nowa dyrektorka nie odpowiadała wymogom konkursu. Kiedy wygrała przed sądem, miała już wolną rękę. W ciągu następnego roku wystawiła niewiele premier, za to zwolniła lub zmusiła do odejścia kilkunastu aktorów. Dziś ma ich 43, a zapowiada, że wystarczy jej 25. Na więcej podobno nie wystarcza jej pieniędzy, ona radykalna zwolenniczka lewicy, mówi o tym językiem Leszka Balcerowicza. Zarazem nie wszystko się tu zgadza, bo drugą ręką zatrudnia nowych.

 

Coraz głośniejsze stały się skargi aktorów, w dużej mierze tych najmłodszych, że są mobbowani, wypychani z własnego teatru, źle traktowani. Pisał o tym w głośnym reportażu liberalny Onet, pisałem też ja na łamach Interii. Przeciw Strzępce wystąpiło wielu komentatorów liberalnych i lewicowych, także ludzi teatru. Współczują aktorom, ale często nie chcą zauważyć, że to nie tylko wypadek przy pracy, kwestia czyjegoś charakteru. Wszak despoci kierowali wieloma teatrami. To także konsekwencja lewicowego fundamentalizmu, jaki reżyserka, a dziś dyrektorka, wyznaje.

 

Strzępka zaatakowała w wywiadzie dla Onetu absolwentów warszawskiej Akademii Teatralnej, twierdząc, że hołdują tradycyjnemu aktorstwu wcieleniowemu, a nie nowoczesnemu, „krytycznemu”, performatywnemu. Odpowiedziała jej wielka aktorka Joanna Szczepkowska, notabene zwolenniczka formacji Tuska, tłumacząc, że każde aktorstwo jest do pewnego stopnia wcieleniowe. I że ze szczegółowych kryteriów owej aktorskiej „nowoczesności” wynika, że Strzępce zależy po prostu na posłusznych wykonawcach jej wizji teatru. Na aktywistach.

 

Polemikę podjął także rektor zaatakowanej warszawskiej Akademii Wojciech Malajkat. „W moim pojęciu anachroniczne jest twierdzenie, że istnieje tylko jeden właściwy teatr (…). Pani Monika Strzępka ma prawo kształtować instytucję kultury, którą zarządza, wedle własnych upodobań i wyborów artystycznych; nie jest jednak zrozumiałe, dlaczego oczekuje podporządkowania modelu kształcenia w uczelni publicznej pod jej wyłączne potrzeby”. Dodajmy, że szkoła Malajkata przygotowuje aktorów do występowania nie tylko w klasycznych dramatach, także w performance’ach.

 

Strzępka powiedziała w rozmowie z Magdaleną Rigamonti z Onetu coś jeszcze: „Trudno się pracuje z ludźmi, którzy wyznają zupełnie inny system wartości. Dla mnie to w zasadzie niemożliwe. Nie wyobrażam sobie, że w »Heksach« (jej nowa premiera – P.Z.) gra ktoś, kto wyznaje patriarchalne wartości”. Szczepkowska spytała w odpowiedzi, jakie byłyby reakcje środowiska, gdyby jakiś konserwatywny dyrektor pytał aktorów, czy chodzą do kościoła. Rzecz w tym, że takich dyrektorów w Polsce nie ma.

 

Choć dużo się o tym mówi i pisze, reakcja środowiska artystycznego jest słaba. Związek Artystów Scen Polskich nie zdołał zająć stanowiska. Słyszę, że jego prezes Krzysztof Szuster nie lubi konfliktów. Od czego jednak jest w takim razie ZASP? Chwała rektorowi Malajkatowi za polemikę. Ale czy nie powinien pójść do Trzaskowskiego i spytać, dlaczego podtrzymuje dyrektorkę gardzącą warszawskimi aktorami? Kiedy opisywany jako człowiek prawicy dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu zmusił kilku zbuntowanych aktorów do odejścia, była awantura na całą Polskę.

 

 

Miasto gra zaś na czas. Wiceprezydent Machnowska-Góra podważa poszczególne wypowiedzi Strzępki (choćby o tym, że nie miała ona wglądu w sytuację finansową teatru przed jego objęciem), ale z badaniem sprawy się nie śpieszy. A może oszczędnościowe zapędy pani dyrektor są ratuszowi na rękę? To punkt wyjścia do pytania, jaki jest stosunek KO-PO do finansowania kultury. Nie „złego PiS”, a tej formacji. I samego Trzaskowskiego chwalącego się kiedyś swoimi osobistymi związkami z teatrem. W Ateneum Aleksandra Śląska miała go trzymać na kolanach.

Na miejscu artystów bym się nad tym zastanowił. Skądinąd to Strzępka zarzucała kiedyś liberałom lekceważenie kultury. Teraz zawarła z nimi pakt za cenę nieskrępowanego propagowania ze sceny feminizmu i ekologizmu.

 

To również pytanie, jaką geografię już nie polityczną (bo niemal wszyscy dyrektorzy teatrów popierają nową koalicję), a estetyczną preferuje nowa władza. Napisał na stronie Dramatycznego widz Maciej Kmita. „Odebraliście nam nasz teatr, naszych aktorów. Zrobiliście z mojego ukochanego teatru pole jakiejś bezsensownej walki. Najgorsze jest to, że pani dyrektor ubrała się w zbroję rycerki postępu i każdą formę krytyki przedstawia jako atak ze strony »zaścianka prawicy«. Otóż ja – widz Wasz do tej pory wierny – jestem jak najdalszy od prawicy. I czuję się dziś trochę jak »żywa tarcza« tego chaosu. Miałem dobry teatr środka, który był stabilnym, ciekawym miejscem”.

 

PiS, wbrew temu, co się dzisiaj pisze, nie próbował narzucać światu teatru czy kina swojej estetyki czy tematyki. Nawet jeśli o tym marzył, to nie mógł, bo prawie nie miał partnerów. Czy nowa koalicja zadba w tej sferze choćby o minimalną równowagę? Apelowałbym o to do Bartłomieja Sienkiewicza, choćby w kontekście Teatru Klasyki, choć wiem, że w logice polityki takie apele sens mają niewielki.

 

Jedna z niewielu obrończyń Strzępki, radna Lewicy (ale wybrana kiedyś z listy PO), szefowa komisji kultury w Radzie Warszawy Agata Diduszko-Zyglewska zdążyła zapowiedzieć na Facebooku, że pomysły Strzępki powinny być wcielane w życie na poziomie ministerstwa. Czy także pomysł, aby szkolnictwo artystyczne produkowało nie artystów, lecz aktywistów? Co na to nowy minister? Że problem rozumie, wierzę. Ale czy nie złoży tej swojej wiedzy na ołtarzu polityki, flirtu z lewicą, szukania kolejnych antyprawicowych wytrychów ideologicznych w obliczu totalnej polaryzacji wszystkiego?

 

 

Czy będą odwracać wszystko.

 

Wybrałem temat Teatru Dramatycznego, bo jest charakterystyczny dla dylematów polityki kulturalnej nowej ekipy. Monika Strzępka, kiedyś chłoszcząca liberałów swoimi spektaklami, jest dziś jako dyrektorka produktem decyzji Koalicji Obywatelskiej.

 

Ale jest wiele innych pytań do nowego ministra. Czy naprawdę wspieranie pojedynczego filmu istotnego z punktu widzenia narodowej tożsamości to niedopuszczalna ingerencja polityków w świat sztuki? A co z dziedzictwem narodowym? Przez ostatnie osiem lat pisowski rząd wsparł ponad 300 inwestycji muzealnych, z ostatnim mocnym akcentem w postaci otwarcia Muzeum Historii Polski w Warszawie. Gliński na odchodnym planował powołanie potężnej agencji rewitalizacji dziedzictwa. Ochrona zabytków miała być kołem zamachowym odnawiania miast, rozwoju całych regionów. Zapisano to szczegółowo w programie PiS.

 

Tymczasem w 100 konkretach czy w umowie koalicyjnej nie ma na temat dziedzictwa narodowego ani słowa. Czy to tylko niedopatrzenie, brak czasu i miejsca? Czy na fali odwracania wszystkiego nie zostanie to nagle wyrzucone na śmietnik? Czy po raz kolejny w sferze kultury nie będziemy dziecinnie wybierali tylko przyszłości? Nie wierzę, aby minister Sienkiewicz tego chciał. Ale na ile będzie mógł?

 

Piotr Zaremba

#kultura #polska

Zobacz również:

TARNÓW I OKOLICE: PRÓBY

czyliSCHAEFFER PONOWNIE NA TARNOWSKIEJ SCENIE   Kiedy Mikołaj Grabowski sięga po Schaeffera możemy mieć pewność, że znów robi to z wyczuciem oraz doskonałym rozumieniem materii teatralnej – relacjonuje nasza krakowska recenzentka Katarzyna Cetera. Może dlatego

Czytaj więcej....

Smutny Dzień Teatru

W tym roku wyjątkowy dla ludzi związanych z tarnowską sceną. Bowiem tego dnia, 27 marca 2025,o godz. 15 odbędą się uroczystości pogrzebowe Ewy Czajkowskiej – Smożewskiej, tarnowskiej aktorki przez wiele lat występującej na deskach Solskiego

Czytaj więcej....

Przez Twe święte zmartwychwstanie,
z grzechów powstać daj nam, Panie

Każdemu z Was, każdemu kto w Waszym
sercu ma choć miejsca odrobinę

wszelakości dobrej a Bożej
w czas WIELKIEJ NOCY
Anno Domini 2025
życzy Teatr Nie Teraz
oraz Tarnowski Kurier Kulturalny

Poprzedni
Następny

 

  jak
  Babcia
  przy
  furtce
  stoi

 

  cierpiąc
  na
  zawroty
  historii

 

  Ryszard S.

MALOWANIE SŁOWEM

Ryszard Smagacz

Tryptyk Katyński część I

 

Część I

 

            1940 – 2010 Katyń

to

dla Polaków

ziemia

święta i przeklęta

wojenna

dwie daty

dwie listy

ale

od

teraz

pamięć jedna

 

wtedy

bezimienny guzik

z orzełkiem

teraz

obrączka

z imieniem

prezydenta

 

wtedy

strzały w tył głowy

i milczący las

wokół

teraz

salwy honorowe

Zygmunt i Wawel

i pokój

także my

jakby

nie ci

sami

oby

 

CZYTAJ DALEJ

 

Teatr Nie Teraz

Galeria Mistrzów:

Najnowsze spektakle:

MINIATURA TEATRALNA
PREMIERA
12 października 2024, Dwór Brzozówka w Tomicach k/ Warszawy

PREMIERA
5 października 2024, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
11 października 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA
8 marca 2024, Muzeum Wsi Radomskiej
15 marca 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

8 lipca 2023, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu

PREMIERA
18 marca 2023, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

28 września 2022, Łomża

10 wrzesień 2022 – Suchowola koło Białegostoku
16 wrzesień 2022 – Strachocina koło Sanoka

8 wrzesień 2022 – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
14 wrzesień 2022 – Gliwice

Pierwsza premiera online – grudzień 2020

dworek M. Konopnickiej w Żarnowcu

Lipiec 2020

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Listopad 2019

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Spektakl teatralny w wykonaniu adeptów TNT

Arkadia – Sybir – Powrót do nieswojego domu

kwiecień 2019

listopad 2018 – Opole

październik 2017 – Tuchów – Kraków – Warszawa
październik 2016 – Tarnów Ratusz
marzec 2016 – Tuchów klasztor
luty 2016 – Warszawa – Galeria Porczyńskich
sierpień 2015 – Ołpiny
listopad 2014/2015 – Tuchów, Ołpiny /Wymarsz/
październik 2014 – Warszawa Żoliborz – Dom Pielgrzyma „Amicus”
lipiec 2013 – Synagoga – Dąbrowa Tarnowska
kwiecień 2012 – Warszawa – Więzienie na Rakowieckiej

maj 2011 – Warszawa – Muzeum Niepodleglości

grudzień 2010 – Hotel Tarnovia
maj – czerwiec 2003 Peregrynacja z kopią Veraikonu: Nowy Sącz, Stary Sącz, Just, Rożnów, Tropie, Jamna, Lipnica Murowana,  Nowy Wiśnicz, Szczepanów, Zabawa, Zawada, Tarnów 

_______________________

SPOTKANIA

_______________________

więcej na www.nieteraz.pl 
www.tarnowskikurierkulturalny.pl

YouTube