
czyli
BOSKA KOMEDIA PRZESZŁA DO HISTORII
17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia przeszła do historii – podsumowuje nasza krakowska korespondentka Katarzyna Cetera, znamy werdykt jury (dla mnie co prawda w niektórych puntach nieco zaskakujący), znamy nagrodzonych i gratulujemy im. Ostatnie festiwalowe dni to niezapomniane chwile, gdy jurorzy w pocie czoła pracowali nad werdyktem, widzowie szturmowali teatry, sale były pełne, na debaty też przychodziło już coraz więcej słuchaczy.

Ósmy festiwalowy dzień rozpoczęła o 14 w Galerii Bunkra Sztuki debata IT’S NOT OK. ŚWIADOME I NIEŚWIADOME FORMY „JA” – CENZURA WŚRÓD ARTYSTÓW moderowana przez Stefani Carp, z udziałem Kasi Tórz (Holland Festival), Mariny Davydovej (Museum of Uncounted Voices), artystki z RPA Candice Breitz, reżyserki i artystki, dyrektorki Jerusalem Khan Theater’s Ofiry Henig i dramatopisarza z Syrii Mohammada Al Attara. Debata dotyczyła tematu cenzury i autocenzury. Zaproszeni goście zastanawiali się na tym, czy jesteśmy naprawdę wolni w wyrażaniu siebie, czy też może demokratyczne przestrzenie dialogu coraz bardziej się kurczą. Niektórzy z uczestników tego panelu zasiadali w jury nagrody festiwalu Boska Komedia w poprzednich latach. Większość z gości jest związana z festiwalami, teatrami, innymi instytucjami kultury. Stefani Carp powiedziała już na początku spotkania: Przestrzeń demokratyczna na świecie się kurczy. Tendencja do cenzurowania i autocenzury (nawet w państwach demokratycznych) umacnia się. W tzw. „grzecznych” demokracjach za niepoprawne z punktu widzenia władzy wypowiedzi można stracić pracę, w dyktaturach życie. Zdaniem Mariny Davydovej: Cenzura jest czymś złym. Nie należy zakazywać wypowiedzi. W sztuce nawet najbardziej bolesne pytania powinny być zadawane. Jestem np. przeciwna głosom tych ludzi, którzy negują Holokaust, ale jednocześnie jestem przeciwna ich karaniu i ściganiu„. Uczestnicy debaty opowiadali o osobistych doświadczeniach z cenzurowaniem ich pracy przez różnorakie władze. Marina Davydova ostrzegała też: Zalewają nas ideologie – prawicowe i lewicowe. Jeśli się nimi posługujemy tworząc sztukę, to ją zabijamy. Sztuka powinna być od ideologii całkowicie wolna„.

Andrzej Stasiuk poprzez media społecznościowe fundacji Linia frontu poinformował, że w czasie kwesty prowadzonej przed i po spektaklu MATKI. PIEŚŃ NA CZAS WOJNY w Narodowym Starym Teatrze udało się zebrać 3872 zł na rzecz wsparcia Ukrainy. Środki te zostaną przeznaczone na zakup sprzętu i wyposażenia wspierającego obronę ludności oraz pomoc humanitarną. Wasza hojność jest dowodem na to, że solidarność i chęć niesienia pomocy nie znają granic. Dziękujemy każdemu darczyńcy, który przyczynił się do realizacji tego szczytnego celu. Razem możemy realnie wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa i wsparcie tych, którzy tego najbardziej potrzebują – czytamy w opublikowanym przez artystę oświadczeniu.
Ona za miłością, jak dzicz za truflami, a on piękny jak pantera.

W piątek mogliśmy oglądnąć któryś z trzech spektakli. O 15 w Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego zaprezentowano znakomite AMATORKI Pawła Miśkiewicza. Niestety – było to także pożegnanie z tytułem. O 18 w Studiu TVP S-3 w Łęgu ELIZABETH COSTELLO w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Rozmowę z reżyserem po spektaklu przeprowadził Piotr Gruszczyński. O 19 w Teatrze Łaźnia Nowa grano SPIEGELNEURONEN. NEURONY LUSTRZANE – projekt Stefana Kaegi.

W sobotę w samo południe w Galerii Bunkra Sztuki odbyła się debata z udziałem dyrektorów i dyrektorek teatrów, którą poprowadzili Łukasz Drewniak i Magdalena Rigamonti. W debacie WE ARE SPECIAL, WE HAVE SPECIAL NEEDS udział wzięło aż dziewięcioro dyrektorów teatrów: z Krakowa Dorota Ignatjew, dyrektorka Narodowego Starego Teatru, Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni Nowej, Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego, Małgorzata Bogajewska, dyrektorka Teatru Ludowego, Paweł Dobrowolski, dyrektor Teatru im. Jaracza w Olsztynie, Joanna Nawrocka, dyrektorka Teatru Ochoty w Warszawie, Wojciech Faruga, dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie, Piotr Kruszczyński, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu i Beniamin Bukowski, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Łukasz Drewniak już na początku debaty podkreślał, że dyrektorzy stali się frontmenami teatrów, byli i są zmuszeni do walki o swoje zespoły, musieli i muszą „dogadywać się” z władzami województw, miast, ministerstwem kultury. Dobrych kilka minut trwała dyskusja o plusach i minusach łączenia funkcji dyrektora i reżysera. Z jednej strony reżyserowanie spektakli w prowadzonym przez siebie teatrze może powodować chaos, paraliż decyzyjny, z drugiej strony reżyserując w teatrze, którym się kieruje, najlepiej spaja się i poznaje cały zespół pracowników. Potrzebni są więc decyzyjni i odpowiedzialni zastępcy dyrektorów, którzy na czas reżyserowania są w stanie zastąpić dyrektora.
Analizowany był przypadek nieudanej dyrekcji Moniki Strzępki w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Bez spotkania reżyserskiego z zespołem aktorskim nie wyobrażam sobie kierowania teatrem – powiedziała Małgorzata Bogajewska.

Na szczęście zmienił się klimat wokół teatrów. Bez względu na to, jaka jest – czy była -sytuacja polityczna w kraju, dyrektorzy muszą mieć odwagę wykonywania odważnych, niekiedy radykalnych gestów artystycznych. Zapadły mi w pamięć słowa Agnieszki Holland która powiedziała, że środowisko kulturalne nie zdało egzaminu w ostatnich trudnych latach – mówił Bartosz Szydłowski.
Krzysztof Głuchowski powiedział, że klimat wokół teatrów po zmianie władzy jednak się zmienił, nie można porównywać Armagedonu do obecnych sporów. Wielu aktorów teatru, którym kieruję, ma syndrom PTSD z powodu działań polityków w ostatnich latach. Dodał też: Teatr zwyciężył. Władza nie wtrąca się już w sprawy teatru i tak powinno być. Ale nie zapomnijmy, że teatr Słowackiego obronili widzowie. Bartosz Szydłowski powiedział: W Polsce finansowanie kultury jest na ostatnim miejscu. A przecież kultura to realne zabezpieczenie ludzi przed ogłupianiem. Dorota Ignatjew mówiła, że bycie dyrektorem teatru to potwornie ciężka praca i zawód. Papierologia, duży emocjonalny koszt, który trzeba płacić. Bez mocnych zespołów nawet dobry dyrektor nic nie będzie mógł w teatrze zrobić.
Łukasz Drewniak pytał o publiczność teatralną, o to, czy teatr ma być jedynie dla młodych odbiorców. Małgorzata Bogajewska opowiadała o rozmowach z młodymi ludźmi prowadzonych w Teatrze Ludowym i Teatralnym Instytucie Młodych (TIM). Mówiła: Potrzebują teatru, który wzrusza, mówi o ich problemach. Jest teatrem emocji. Młodzi mówią nam: dajcie nam opowieści, historie i emocje. Wiele ciekawych wątków została podczas tej debaty poruszonych. Joanna Nawrocka podsumowała spotkanie słowami z którymi chyba wszyscy się zgodzili: Drogą do tego, aby teatry mogły przetrwać jest przymierze z publicznością.

O 14.30 w tym samym miejscu kolejną debatę poprowadziła Aga Kozak. W spotkaniu zatytułowanym WE ARE NOT THAT SPECIAL. O PSYCHOLOGICZNEJ CENIE BYCIA „SPECIAL” NA SCENIE udział wzięli m.in.: Mateusz Janicki, Radek Krzyżowski, Łukasz Stawarczyk.
Prowadząca spotkanie mówiła, że dla przeciętnego człowieka – nie aktora – to, że ponad pięć osób równocześnie na niego patrzy, jest sygnałem, że zaraz może nastąpić atak, że jest w niebezpieczeństwie. Pytała aktorów: jak wy na scenie sobie z tym radzicie? Aktorzy żartowali: Gorzej by było, gdyby z widowni faktycznie tylko pięć par oczu na nas spoglądało […] Zawsze trzeba być w tej profesji gotowym na porażkę. To niesie ze sobą duży emocjonalny koszt.
Łukasz Stawarczyk powiedział wręcz, że aktor musi pielęgnować „podatność na zranienie”. Radek Krzyżowski powiedział m.in.: Lubię publiczność. Zakładam, że przychodzą, aby się ze mną spotkać i że są do mnie nastawieni pozytywnie, z przyjaźnią. Czasem jak widzę na widowni jednego znudzonego widza to podejmuję z nim „walkę”, swoistą aktorską batalię. Dodał też: w naszym zawodzie jedynie 5 % odnosi sukces. 95 % gra także w mniejszych teatrach, także na prowincji, ciężko codziennie pracując. Są jednakowo cenni, jak ci co odnoszą największe sukcesy i stają się popularni. Wszyscy rozmówcy Agi Kozak podkreślali, że dla bycia aktorem, dla wytrwania w zawodzie, najważniejsza jest odporność psychiczna.

Tego dnia o 16 i o 20 na scenie MOS Teatru im. Juliusza Słowackiego odbył się pokaz głośnego monodramu OCALONE w reżyserii Mai Kleczewskiej z popisową rolą Agnieszki Przepiórskiej, która już z raczej nie musi udowadniać, że jest jedną z najbardziej utalentowanych polskich aktorek. Poruszający był cały spektakl, oglądające go kobiety szlochały, roniły łzy. W ostatniej scenie wszyscy widzowie stali przez minutę w milczeniu. Jak dla mnie to jeden z lepszych spektakli które widziałem podczas tegorocznej edycji festiwalu – przyznał Grzegorz Nurek. Po spektaklu o godzinie 20 odbyła się rozmowa z Agnieszką Przepiórką.
O 17 i 19 w Teatrze KTO odbyły się pokazy spektaklu muzycznego JAK SPIEPRZYLIŚMY WSZYSTKO w reżyserii Pawła Szumce z udziałem Katarzyny Chlebny, znana m.in. z fenomenalnych ról Rity Marley w spektaklu BYŁAM ŻONĄ BOBA MARLEYA (Teatr KTO) czy Kory w przedstawieniu KORA. BOSKA (Teatr Nowy Proxima), która wystąpiła wraz z znakomitym aktorem na co dzień związanym z Teatrem im. Juliusza Słowackiego Grzegorzem Łukawskim.

O 18 w studiu TVP S-3 w Łęgu widzowie mogli ponownie zobaczyć ELIZABETH CASTELLO w reż. Krzysztofa Warlikowskiego, a o 19 w Teatrze Łaźnia Nowa pokazano spektakl SPIEGIELNEURONEN. NEURONY LUSTRZANE Stefana Kaegi.
Od 22.30 w Bunkrze Café z udziałem dziennikarzy, aktorów, reżyserów, ministry kultury, urzędników miejskich rozpoczęła się gala finałowa festiwalu. Poprowadzili ją Agnieszka Obszańska i Michał Nogaś, śpiewał i grał na gitarze Kuba Kęsy. Uroczyście ogłoszone wyniki konkursu Inferno, rozdano nagrody. Kto wygrał już państwo wiedzą. Najbardziej poruszającym momentem gali były niekończące się oklaski zgromadzonych dla nagrodzonej Mai Komorowskiej, która odbierając nagrodę aktorską powiedziała: Kończę 87 lat. Otrzymać nagrodę w tym wieku to dla mnie wielkie szczęście. Pamiętajcie, że jestem ostatnią żyjącą aktorką Grotowskiego” – mówiła ze sceny wzruszona aktorka.

15 grudnia, w niedzielę, dziesiątego – ostatniego dnia festiwalu Boska Komedia w Krakowie w samo południe w sali lustrzanej Teatru im. Juliusza Słowackiego odbyła się debata o polskim dramacie współczesnym LET’S MAKE POLSKI DRAMAT GREAT AGAIN! z udziałem Przemysława Pilarskiego, Ishbel Szatrawskiej, Joanny Oparek i Mateusza Pakuły. Rozmowę poprowadziła Agata Dąbek.
Dramaturdzy utyskiwali na kiepski stan edukacji o współczesnym dramacie, słabą promocję w mediach dramatu tak w Polsce, jak i za granicą, słabe czytelnictwo i nikłą krytykę zajmującą się dramaturgią, obojętność czy niechęć dyrektorów wielu teatrów wobec najnowszej dramaturgii. Jednocześnie zgodnie mówili, że polski dramat jest w doskonałej kondycji i że mamy w kraju wielu uzdolnionych dramaturgów. Podkreślali też olbrzymią rolę konkursu na wystawienie sztuki współczesnej czy konkursu dramaturgicznego im. Tadeusza Różewicza.
Ishbel Szatrawska powiedziała: Polski dramat ma może nawet więcej do zaoferowania czytelnikom niż polska proza. Ale dramatów teraz nie postrzega się jako literatury. Teatry nie odpisują na maile dramaturgom. Zanim opublikowałam ŻYWOT I ŚMIERĆ PANA HERSHA LIBKINA Z SACRAMENTO W STANIE KALIFORNIA przez dwa lata pukałam do drzwi teatrów i odbijałam się od nich, jak od ściany. Żadnej reakcji ze strony teatrów nie było.
Zdaniem Joanny Oparek dramatopisarze to samotne jednostki. Nie mają krytyków towarzyszących, mało który krytyk pisze o współczesnej dramaturgii. Można odnieść wrażenie, że teatr współczesnej dramaturgii nie lubi, nie potrzebuje. Bo dzisiejszy teatr to teatr reżyserów. Reżyser traktuje dramat jako wyjściowy materiał, tam coś skróci, coś połączy z innym tekstem….
Mateusz Pakuła zwrócił uwagę na to, że czytelnicy nie czytają dramatów. Mało kto wie, jak je czytać. To kwestia edukacji. Ishbel Szatrawska mówiła, że sytuacja współczesnych dramaturgów jest dziwna, przecież cała polska kultura dramatem stoi, by wymienić DZIADY, WESELE. Dramat mógłby być wspaniałą furtką do wejścia w świat literatury. Można przecież tłumaczyć uczniom; chcesz w przyszłości pracować w przemyśle gier komputerowych lub projektować komiksy, zwróć uwagę na współczesną dramaturgię, zobacz jak tam funkcjonują dialogi.
Agata Dąbek opowiadała o publikacji dramatów Pawła Demirskiego w wydawnictwie Narodowego Starego Teatru. Joanna Oparek, zwróciła uwagę na dobrą praktykę publikowania dramatów które teatr wystawia. Tak robi Teatr Miejski w Gliwicach, i zdaniem uczestników debaty to powinno stać się dobrą praktyką – tak, aby widz mógł w teatrze kupić tekst sztuki, którą przed chwilą zobaczył. Uczestnicy debaty dyskutowali też, czy nie powinna powstać jedna scena narodowa poświęcona współczesnej dramaturgii, swoiste laboratorium dla młodych dramaturgów. Mówili, że potrzebne są systemowe zmiany.
Chcieliby większego zaangażowania w promocję dramatu ze strony teatrów, Instytutu Książki, innych instytucji kulturalnych. Jeśli bowiem dramaturdzy nie uzyskają odpowiedniego wsparcia, porzucą pisanie sztuk i skupią się na pisaniu prozy – powieści i opowiadań.

W tym samym miejscu o 14 odbyła się kolejna debata NARCYZM: YES PLEASE CZY SASHAY AWAY? Rozmawiali Robert Kowalczyk – autor bestsellerowych poradników, seksuolog, psycholog i terapeuta oraz Marta Niedźwiecka – autorka kultowego podcastu i książki O ZMIERZCHU, polonistka, psycholożka i psychoterapeutka. Debatę poprowadziła Aga Kozak.
Psycholodzy na samym początku spotkania zwrócili uwagę, że miejsce do dyskusji na temat narcyzmu zostało dobrane idealnie: wiele luster, złoto, blichtr… Narcyz kocha się przecież w swoim odbiciu, światło ma być skupione cały czas na nim – mówili. Zdaniem Marty Niedźwieckiej jesteśmy zakleszczeni w kulturze, która wywiera presję: musisz być codziennie lepszą wersją siebie. To jest okoliczność, która sprzyja pojawieniu się narcyzmu. Gdy w życiu pojawiają się smutki, porażki, niepowodzenia chcemy to sobie zrekompensować.
Aga Kozak mówiła: wszyscy jesteśmy aktorami we własnym życiu. Rolą jest być atrakcyjniejszym w świecie, mediach społecznościowych. Narcyzm jest tragicznym, smutnym stanem. Robert Kowalczyk zwrócił uwagę na to, że niegdyś robiliśmy zdjęcia zabytkom, dziś robimy selfie na tle zabytków. Z badań wynika, że dawniej to głównie dziewczęta i kobiety nie były zadowolone ze swojego wyglądu, dziś niezadowolenie z wyglądu własnego ciała jest też powszechne u chłopców i mężczyzn. Marta Niedźwiecka powiedziała, że dla wielu ludzi trudne jest uświadomienie sobie, że nie jest się „najbardziej fantastyczną osobą w mieście”.

Wieczorem przyszedł czas na ostatnie festiwalowe spektakle – o 18 w Studiu TVP S-3 w Łęgu widzowie mogli oglądnąć czterogodzinny spektakl Krzysztofa Warlikowskiego ELIZABETH COSTELLO. O 19 w Teatrze Łaźnia Nowa odbył się drugi pokaz spektaklu SPIEGIELNEURONEN. NEUTRONY LUSTRZANE Stefana Kaegi.
Z wydarzeń pozafestiwalowych – ale towarzyszących niedzieli festiwalowej – w Domu Machin o 19 odbył się zorganizowany przez Willę Decjusza i Teatr im. Juliusza Słowackiego maraton miniatur dramatycznych na podstawie tekstów, które powstały w ramach polsko-niemieckich stypendiów scenariopisarskich. Sześcioro młodych reżyserów i reżyserek z krakowskiej AST przygotowało i przedstawiło wraz z aktorami z Teatru Słowackiego i AST teatralne interpretacje sześciu prapremierowych szkiców dramatycznych.
Zaprezentowano KANIBALKĘ Natalii Althauser w reż. Piotra Sędkowskiego, AMERYKĘ Giorgia Ferrettiego w reż. Julii Lange, ZAWÓD: FRYZJER Marcina Miętusa w reż. Weroniki Zajkowskiej, K! Anny Pham w reż. Kamili Kuci, STOSUNKI POLSKO-NIEMIECKIE W DARKROOMACH BERLINA Przemysława Pilarskiego w reż. Szymona Króla, SZACH MAT Szymona Radzio w reż. Piotra Mateusza Wacha. Ten maraton niczym klamrą domknął południową debatę o współczesnej dramaturgii.
No cóż – osiemnasta edycja BOSKIEJ KOMEDII dopiero za rok!
Katarzyna Cetera
Zdjęcia – organizatorzy