Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.​

Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.

Ośrodek Praktyk Artystycznych w Rudzie Kameralnej
Nowa siedziba Teatru Nie Teraz

PARTNER MEDIALNY

ZAPOWIEDZI | PATRONAT MEDIALNY

Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
prezentuje
7 odcinkowy miniserial „OPOWIEŚCI TEATRALNE”


W tym unikalnym projekcie udział bierze red. naczelny n/portalu.

______________________________

MALOWANE SŁOWEM

Malowane przez: Tomasza Habiniaka

Wiersze autorstwa: Ryszarda Smagacza

REDAKTOR NACZELNY

* * *

 

już

wieczór

 

kończę

kolejny

wiersz

 

chociaż

wciąż

 

stoję

w

progu

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

nie

recytuję

już

 

swoich

wierszy

 

pod

pomnikiem

Mickiewicza

 

teraz

słuchają

mnie

 

jeno

brzozy

i

ikony

 

z nich

czerpię

siłę

 

na

dalszy

bochen

czasu

 

Ryszard S.

______________________________

Panie

 

nie

dopuść

by

moje

słowa

przerastały

twoją

prawdę

 

Ryszard S.

______________________________

Wahadło

 

wiersz

to taniec

            z

chaosem

w

którym

panuje

porządek

—————————–

wiersze

pisuję

sam

      nie

wiem

jak

i

dopiero

gdy

powstaną

widzę

com

uczynił

———————————

poeta

zawsze

stoi

w

punkcie

wyjścia

co

wcale

          nie

wyklucza

między

planetarnych

rajz

 

Ryszard S.

______________________________

globalna

pandemia

 

ubrała

           nas

w kagańce

na twarzy

i

ostęplowała

nam

         dusze

a

chorzy z

urojenia

lekarze

zamiast

leczyć

wypisują

akty

      zgonu

 

Polska

jeszcze

się broni

 

niczym

Reduta

Ordona

 

przed

           tą

bolszewicką

zarazą

i

nie zginie

póki

          my

żyjemy

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

jestem

starym 

człowiekiem

 

który woli

 

czytać

i

myśleć

 

pisać

i

milczeć

 

inaczej

 

niż

       nasze 

covidowe

dzieci

 

dla

których

nie ma

      przed

         i po

 

jest teraz



________________________



zaszczep

dziecku

 

bojaźń 

bożą

 

nie

preparat

 

Ryszard S.

______________________________

Poprzedni
Następny

______________________________

Perun:

Z premedytacją nie oglądam TV.

Telewizor u mnie siedzi w pudle już piąty rok. W ten wyjazdowy weekend miałem przykrą przyjemność zapoznać się z repertuarem różnych stacji korzystając z zastanego odbiornika TV. Po takiej przerwie dostrzega się znaczące różnice i niestety regres kultury.
To, co zobaczyłem i posłuchałem tak bardzo mnie przeraziło i tak bardzo mną wstrząsnęło, że obawiam się, że nie dam rady opisać tego odczucia. Przestraszyłem się zdając sobie sprawę z tego jaka masa rodaków jest karmiona szambem.
Do tej chwili mam wykrzywione usta z wielkim niesmakiem po obejrzeniu fragmentów programów informacyjnych, a także popularno-rozrywkowych. To jest kompletne dno szambowozu!!!
Dziennikarze – błaźni, aroganci, klakierzy i ignoranci, którzy kilkadziesiąt lat temu nie zdaliby matury.
Politycy „polemizujący” w TV – takie typy spotykaliśmy w XX wieku w zieleni miejskiej lub w PGR-ach.
Naukowcy – kilku karierowiczów żądnych kasy za udział w reklamach.
Ludzie kultury i sztuki – kompletny brak.
Gdzie się podziały programy, w których wykształceni, z nieprzeciętną inteligencją, kulturalni redaktorzy dawali wzór szlachetnej osobistej i społecznej postawy? Gdzie wywiało autorytety – ludzi nauki, kultury i sztuki?
W zamian mamy głupkowate seriale lub programy, w których zestaw nieokrzesanych prymitywnych i wulgarnych osób, siedząc na kanapie przed TV, żłopiąc piwo i pierdząc, mówi- „ocenia”, co jest fajne, a co niefajne, kształtuje opinię widzów. Ogląda ich podobno 70-90% społeczeństwa, które ma teraz potwierdzenie, że to jak żyją i jak się zachowują jest w porządku (jest OK i COOL!).
SKANDAL!!!  SKANDAL!!!   SKANDAL!!!
Misja kulturalna programów telewizyjnych rozmyła się gdzieś już dawno temu i nie wiadomo, czy powróci.
Jest zgoda społeczeństwa na to wszystko.
Najważniejsze w państwie osoby muszą znać ten stan rzeczy – aprobują to nie wyrażając jakiegokolwiek sprzeciwu.
Ludzie – zróbmy coś z tym, bo intelekt naszego narodu umiera na naszych oczach i na nasze życzenie!
Jesteśmy otumaniani repertuarem TV oraz coraz większą ilością dostępnego oficjalnie i legalnie alkoholu (dorosłe i mądre osoby korzystają z umiarem, ale ile takich jest? Albo ta młodzież popisująca się przed rówieśnikami?)
Jak kiedyś kolonizatorzy rozpijali rdzennych mieszkańców Ameryki, tak dziś poprzez alkohol i tragiczny poziom intelektualny programów morduje się bezkrwawo Polaków!
Alkohol sprzedawany na stacjach benzynowych!!!
To świadectwo NARODOWEGO KRETYNIZMU, UPODLENIA I PONIŻENIA, którego doczekaliśmy się w XXI wieku.
Do tego dochodzi skrajnie fatalna polityka wewnętrzna i zewnętrzna rządu, która doprowadziła do tego, że Polacy są skłóceni nawet ze swoimi najbliższymi, a żaden z sąsiadów już nas nie lubi.
Rzucą jeszcze więcej kiełbasy na grilla, puszek piwa i małpeczek w popularnych sklepach, pokażą w TV zawody pływackie w moczu i będzie można podzielić się Polską jak resztką kilkudniowej pleśniejącej pizzy!!!
Kulturalna Polsko gdzie jesteś?!
Mądry Polaku przed szkodą gdzie jesteś?!
P.S.
Pominąłem opis kilku programów.
To się w głowie nie mieści, to nie przechodzi przez usta, ani przez klawiaturę.
O mechanizmach manipulacji też nie wspominam. To zagrożenie jest/powinno być dla wszystkich oczywiste.
Niezmiennie polecam lekturę – Gustav le Bon, „Psychologia tłumu”

Piotr Barszczowski (fb)

BOŻENA KWIATKOWSKA przedstawia swoje obrazy i wiersze

O TYM I OWYM 229

Dekalog Polaka

„…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z ktorej wzrosłeś.

Wszystko, czymś jest,
po Bogu mnie zawdzięczasz.

 

1. Nie będziesz miał ukochania
 ziemskiego nade mnie.

2. Nie będziesz wzywał imienia Polski
 dla własnej chwały,
 kariery albo nagrody.

3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania
 majątek, szczęście osobiste i życie.

4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją,
 jak matkę rodzoną.

5. Z wrogami Polski walcz wytrwale
do ostatniego tchu, do ostatniej kropli
krwi w żyłach twoich.

6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem.
Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.

7. Bądź bez litości dla zdrajców
imienia polskiego.

8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj,
że jesteś Polakiem.

9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.

10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce,
poniżając Jej wielkość i Jej zasługi,
Jej dorobek i Majestat.

 

Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej
niż siebie samego”.

Zofia Kossak-Szczucka

PITAVALE - 113

wg. Jerzego Reutera

Miłość w teatrze

To nie tylko sceniczne dramaty, pisane przez wielkich dramaturgów, to także zwykła proza życia, schowana gdzieś głęboko za tajemniczymi kulisami, w garderobach, pracowniach i emocjach, jakże ważnych dla każdego artysty. To raczej zrozumiałe, że życie na scenie musi przenosić się gdzieś głębiej i odciskać swoje piętno na dniu codziennym uczestników tego niecodziennego dell`arte. Pan elektryk z tarnowskiego teatru był młodym i bardzo przystojnym mężczyzną, a mało tego, był nad wyraz ambitny i rządny wejścia na scenę w jakiejś wyrazistej pozie, by zaimponować wszystkim. Jednak pozostałoby to w sferze nocnych marzeń, gdyby do naszego teatru nie została zatrudniona młoda, tuż po studiach, piękna aktorka. A byla tak powabna, że skupiała na sobie gorący wzrok wszystkich mężczyzn i zadrosne spojrzenia kobiet. Elektryk – tak go nazwiemy, by nie urągać jego pamięci – zakochał się od pierwszego wejrzenia, co było zawsze widoczne na oświetlanej przez niego scenie i rozpoczął powolne eksponowanie przed wybranką swoich wdzięków.

Pitaval 113

Kolejna fala zarazy, czyli festiwal

Na blogu reżysera teatralnego, Grzegorza Kempinskyego, z początkiem października pojawił się tekst, któremu podpisująca się nickiem – Rita Blackwood, nadała tytuł: „Stan agonalny teatru polskiego”. Autorka w największym skrócie widzi to tak: „W mojej ocenie sztuka umiera od jakichś 30 lat, a w ostatnich 10 jest to już stan agonalny i nie da się z tym już nic zrobić”. Że za mocno powiedziane? – pyta znany reżyser i publicysta Tomasz Antoni Żak, twórca i dyrektor Teatru Nie Teraz. Wręcz przeciwnie, bo sądzę, że agonię mamy już za sobą, co potwierdza choćby trupi swąd tego, co oferują teatralne instytucje kultury, jak Polska długa i szeroka.

Trzy razy „i”

Wiele razy pytano mnie: Dlaczego jest tak źle z teatrem w Polsce? Dlaczego nie ma na co iść do teatru? Dlaczego teatr stał się taki obrzydliwy w formie i treści? Niedawno mogliśmy zweryfikować stan oficjalnego teatru w Polsce, do czego doskonałą okazją był 29. Festiwal Szkół Teatralnych, co miało miejsce w Łodzi w dniach 18 do 24 października. Uczynię tutaj pewne zastrzeżenie w definiowaniu opisywanego tematu, bo rzecz – w mojej ocenie – nie dotyczy teatru w ogóle, a po drugie ten teatr, o którym mowa, na pewno nie jest polskim teatrem. Stąd użyłem określenia: „oficjalny teatr w Polsce”. A „oficjalny”, czyli instytucjonalny, bo utrzymywany za publiczne pieniądze (etaty, stałe dotacje itd.) i korzystający z publicznej bazy samorządowej lub państwowej (nieruchomości, sprzęt i wyposażenie). Ta zinstytucjonalizowana oficjalność jest w tym wszystkim signum szczególnym, tragicznym.

Wróćmy do Festiwalu, który jest również jak najbardziej oficjalny. Dopowiedzmy więc, bo warto, że uczestnikami tej imprezy są państwowe wyższe uczelnie artystyczne, które podlegają bezpośrednio pod Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (do niedawna też Sportu). Jest ich trzy: Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie; Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi i Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Do tego dochodzą filie dwóch z wymienionych, czyli uczelni krakowskiej – we Wrocławiu i w Bytomiu (Wydział Teatru Tańca) oraz uczelni warszawskiej – w Białymstoku. Festiwal tych szkół to nic innego, jak prezentacje spektakli dyplomowych studentów, którzy właśnie kończą naukę. Innymi słowy, to prezentacje ich prac magisterskich.


Festiwal jest obrazem tego, co w najbliższych latach zaoferują ewentualnym odbiorcom sceny teatralne, a to wedle oczywistej zasady, wywodzącej się z credo Akademii Zamojskiej, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. I jeżeli Polacy od lat nie chodzą do teatru, bo nie chcą aby obrażano tam ich poczucia estetyki, poniewierano przekonania religijne, zakłamywano historię Ojczyzny czy najprymitywniej obrażano moralność, to tegoroczna festiwalowa zapowiedź przyszłości jest boleśnie prosta: będzie tak samo, tylko bardziej.

Obejrzałem większość z festiwalowej oferty pokolenia artystów będących na progu zawodowej kariery, ale również na początku prawdziwie dorosłego życia, o czym nie wolno zapominać. To co zobaczyłem, mógłbym najkrócej zapisać jako TRZY „i”: infantylizm, ignorancja, impotencja (twórcza, oczywiście). Pani Blackwood w przywołanym na wstępie tekście opisuje kolejną falę młodych adeptów sztuki teatru takimi słowami:       
(…) młode pokolenie aktorskie, to w większości jakieś dziwaczne beztalencia, które, nie mam pojęcia jakim cudem, dostały się do szkół aktorskich i w dodatku je ukończyli. I ci „młodzi” aktorzy jeszcze bardziej niż starzy koledzy nie mają kręgosłupa, moralności, samokrytyki ani godności…

„Niespokojne małpy drżą”

Teoretycznie lekarze mają leczyć, a nauczyciele uczyć. Teoretycznie „człowiek – to brzmi dumnie”. Teoretycznie talenty i umiejętności powinny służyć dobru. Teoretycznie człowiek jest istotą duchową. Teoretycznie młodość to czas nonkonformizmu… Teoretycznie. W praktyce kolejne rewolucje – od luteranizmu po genderyzm – doprowadziły do zrelatywizowania wszystkich dogmatów definiujących naszą cywilizację. W praktyce już kilkuletnie dziecko jest „kłębkiem nerwów”, a kilkunastoletnie klientem salonu zajmującego się traumami. A co ze studentami szkól teatralnych?     

W czasie kilku lat studiów uczęszczają na zajęcia z historii teatru i dramatu, historii muzyki i teatru muzycznego, historii sztuki, filmu, ale również historii literatury i filozofii, a nawet antropologii kultury oraz sztuk widowiskowych. Tyle teoretycznie z tzw. teorii. A przyszłą praktykę zawodu aktorskiego ma kształtować fakultatywna oferta zajęć takich jak np. praca z głosem, konsultacje logopedyczne, warsztat interpretacyjny, techniki aktorskie, ale również akrobatyka czy szermierka. Adepci teatru „pochylają się” nad rozczytywaniem dramatów, monodramem , recitalem wokalnym; są również przygotowywani (takie czasy) do castingu. No i w końcu oferta zawiera ćwiczenia z reżyserami. Tyle teoria praktyki.  

To, co zobaczyłem na Festiwalu Szkół Teatralnych skojarzyło mi się przede wszystkim z filmowym klipem do piosenki „Another Brick In The Wall” zespołu Pink Floyd, a konkretnie z tą sceną ze zunifikowanymi dzieciakami mielonymi przez system w maszynce do mięsa. Zaraz potem „wymyśliła się” wizytówka tego nowego pokolenia aktorów, czyli wspomniane TRZY „i”. Jak by nie było, jest to złowieszcza konstatacja w kontekście tego, że mamy do czynienia z „inżynierami dusz”, a więc ze swoistą grupą zawodową i społeczną, która istotnie wpływa na formowanie gustów i przekonań Polaków. Wykorzystywanie kultury (a szczególnie artystów) do promowania pożądanego przez rządzących światopoglądu i zachowań, to nic nowego. Bywały w dziejach świata epoki, że służyło to, ogólnie rzecz ujmując – człowieczeństwu (np. czas Christianitas), ale zdarzały się i periody totalitarne, jak w hitlerowskich Niemczech czy w komunistycznych Sowietach, gdzie powstało owo inżynierskie określenie: „pieriekowka dusz” (przerobienie duszy, zmienienie człowieka, w sumie odebranie mu tożsamości).

Kiedy patrzyłem na młodych ludzi, na to co robią na scenie, jak to robią, to było mi ich po prostu żal. Żal ich młodości ubranej w marksistowski kostium „jedynie słusznych tez” i polityczną poprawność, która wypiera samodzielne myślenie. Żal również ich talentów  i naturalnej nadziejowatej energii, gdy się ma te dwadzieścia partę lat; tych darów Opatrzności marnowanych na indoktrynacyjne politagitki, dla zmylenia przeciwnika zwane spektaklami. Ci, którzy upadek teatru wciąż kojarzą z medialnie nagłośnianymi przedstawieniami-aferami „Golgota Picnic”, „Nasza klasa” czy „Klątwa”, nie zdają sobie sprawy jaki progres ma to spadanie w przepaść. Bluźnierczość i antypolonizm tamtych spektakli to dzisiaj obowiązująca norma. I takie są niemal wszystkie tegoroczne dyplomy szkół teatralnych (o wyjątku później).


Katalog zastosowanych tutaj brudnych chwytów tematycznych i formalnych, to proste przeniesienie tego, co dzieje się w publicznych teatrach (znów warto dodać, że są potwierdzające tę regułę wyjątki). Oczywistymi instruktorami pływania w tym szambie są uczelniani „nauczyciele”, „opiekunowie” dyplomowych przedstawień i ich reżyserzy. Reasumując, znów zacytujmy fragment tekstu z blogu G. Kempinskyego:

Zawdzięczamy to głównie tak zwanej spółdzielni teatralnej, inaczej zwanej grupą dzierżącą władze w teatrze, homolobby i ich popleczników, którzy pod płaszczykiem pseudointelektualnej głębi oraz wzniosłych politycznych haseł takich, jak „wolność”, „równość”, „tolerancja”, „demokracja”, „uchodźcy”, „weganizm”, „prawa kobiet”, „mniejszości  seksualne”, „prawa czarnych”, “prawa Eskimosów”,  itd., itp., etc., robią pseudo-teatr.

W spektaklach festiwalowych aż gęsto było od antysemityzmu, homofobii, kołtuństwa, narodowego nacjonalizmu, antyfeminizmu, szowinizm itd. itp. etc. Ważnym jest, że te piętnowane cechy zawsze moją przy sobie przymiotnik, który mówi, że są to zachowania typowe dla Polaków, „wyssane z mlekiem matki” i wyuczone na lekcjach religii (katolickiej oczywiście). Te spektakle, skrojone na modłę bolszewickich agitek, charakteryzują się warsztatową mizerią. Może chodzi o to, ze kłamstwo zawsze jest brzydkie… Mniejsza o to, oczywistym jest natomiast to, że ten żałosny warsztat dyskwalifikuje cały proces nauczania zawodu. Mamy więc histeryczne aktorstwo, pełne wrzasków, wulgaryzmów i bezsensownej fizyczności; mamy dykcję, która podpierana mikroportami i tak nie „przebija się” do odbiorcy; mamy scenografie i kostiumy rodem z jakiegoś „pchlego targu”. Nie mamy normalnej interakcji pomiędzy postaciami na scenie; nie mamy wiarygodności interpretacyjnej, która by definiowała bohaterów przedstawienia; nie mamy w tych bohaterach tego, co przede wszystkim charakteryzuje człowieka – duchowości.

Tak po ludzku bardzo mi żal tych młodych kobiet i tych młodych mężczyzn. Wątpliwym jest, aby rozumieli w czym uczestniczą, do czego są używani., co ich czeka „za rogiem”, może już podczas pierwszego castingu, pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej czy sezonowej. Dostrzegam w ich grze niepokój, dociera do nich, może podświadomie, jakaś – mówiąc Kierkegaardem  – bojaźń i drżenie. Czy będą żyć czy ledwie egzystować, jak te przywołane w festiwalowym spektaklu „(Nie)pokoje” „niespokojne małpy”, które (no właśnie!) „drżą”?     

 Jesteśmy zaje(…)

Na razie wszystko przykrywa emocja bycia tu i teraz; iluzja, że „wyrzygaliśmy” prawdę, że dowaliliśmy jakimś płaskoziemcom. I zawsze można się podeprzeć „łaciną”, a szczególnie ulubionym słowem „f..k”, które odmieniane po polsku przez wszystkie przypadki, zastępuje niemodne: „kocha, lubi, szanuje”. Tymczasem ta niby artystyczna werbalna wolność gnie kark przed byle dziekanem, reżyserem, dyrektorem. Kiedyś nie do pomyślenia…

Na razie, wykorzystując ignorancję tego pokolenia, zmuszono ich, zmanipulowano do robienia rzeczy upodlających. Panowie biegający nago po scenie, jak psy albo (właśnie!) jak małpy. Panie prowadzane na łańcuchu, wijące się przy rurze i również obnażane. Kobiecość z wykpionym macierzyństwem, męskość sprowadzona do seksu. Małżeństwo jako poligon nienawiści. Wszyscy wiemy, że takie patologie, takie ludzkie dysfunkcje mają miejsce odkąd świat istnieje, odkąd człowiek jest skażony grzechem pierworodnym. Ale nie cały świat jest taki. Nie ma go takiego nawet pół. Wśród aktorów tych festiwalowych przedstawień więcej jak połowa, a może nawet prawie wszyscy marzy o miłości prawdziwej, o rzeczach dobrych, które im się mogą przydarzyć albo które oni mogą dać innym. I pewnie tak kiedyś wyobrażali sobie siebie w teatrze: jako tych, którzy dają dobro. Dzisiaj będą twierdzić, że to co zrobili to była kreacja zbiorowa, że dobrze się w tym czują, że się z tym utożsamiają… Ja myślę, że to nie jest prawda, a to bycie zaj(…) ciąży jak przysłowiowa kula u nogi więźnia.

Oni tu są cały czas

Festiwal Szkół Teatralnych odbywał się pod hasłem „Wracamy do gry!”. Trochę w tym nawiązania do niszczących życie społeczne i kulturalne przepisów pandemicznych, które spowodowały odwołanie ubiegłorocznego festiwalu. Ale przecież całe środowisko oficjalnego i instytucjonalnego teatru z żadnej gry nie wypadło i nigdzie nie musi wracać, gdyż w tej grze było cały czas obecne. Dzięki internetowi może nawet bardziej niż dotąd.

Wszyscy główni organizatorzy imprezy festiwalowej to podmioty podległe władzom samorządowym miasta Łódź, które wraz z innymi wielkimi miastami zmierza do niekonstytucyjnej autonomii, kontestując władze państwowe i ich decyzje. Jakie są szkoły teatralne, to wynika z prostego faktu, jak i czego „uczą”. Gro prezentowanych spektakle zdaje się wyczerpywać definicję działalności sprzecznej z polską racją stanu i logika narzuca w tym przypadku co najmniej natychmiastową reakcję, czyli dymisje rektorów inkryminowanych uczelni. Tymczasem Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (doniedawna również Sportu) nie tylko finansuje taką działalność i taki festiwal, ale szef Ministerstwa, wicepremier Piotr Gliński, udziela temuż festiwalowi swego imiennego patronatu. Patronem jest również Związek Artystów Scen Polskich, który już dawno abdykował z pozycji kreatora etyki zawodowej ludzi teatru i autorytetu w zakresie umiejętności warsztatowych. Tam teraz najważniejsza jest repatriacja, czyli kasa, a nie sztuka.

W tej sytuacji już nie dziwi, że najważniejszymi patronami medialnymi festiwalu są obok siebie Gazeta Wyborcza i TVP Kultura. I jakoś zrozumiałym teraz zdaje się być fakt, że wśród jurorów, którzy jak jedna żona i jeden mąż reprezentują przywołaną wyżej „spółdzielnię teatralną”, znalazła się, niczym figowy listek, główna specjalistka w Departamencie Szkolnictwa Artystycznego i Edukacji Kulturalnej MKDNiS. W sumie ta gra o rząd dusz prowadzona jest do jednej bramki i to bez udziału artystycznego i ideowego przeciwnika, któremu gole strzela się od lat bezkarnie, bo konsekwentnie przetrzymuje się go w szatni.

Jaskółka, która potwierdza regułę

Zdarzyło się w Łodzi jednak coś zaskakującego, pozytywnego. Otóż w werdykcie finałowym (chodzi nie o te dziesiątki nagród, które nawzajem się deprecjonują) jury festiwalowe przyznało Grand Prix dokładnie temu zespołowi aktorskiemu, który i ja bym wyróżnił. Chodzi o spektakl „Hey U” w reż. Agnieszki Glińskiej z AST w Krakowie. Wyjaśniam od razu, że nie to jest pozytywne, że i ja bym tak zrobił, ale to, że to był faktycznie spektakl najlepszy. Więcej – to w ogóle był teatr. Realizatorom, chodziło o to, by opowiedzieć świat i siebie w tym świecie. Twórcy „Hey U” tak sami piszą o swoim dziele:

To spektakl o tym, co to znaczy być pośród ludzi, co znaczy poznać drugiego człowieka, naprawdę go czuć. Czuć siebie w relacji, która wyłania się nagle, nie do skontrolowania może. Czym ona jest – relacja z Drugim? I czym jest to, co na studiach w AST nazywa się „praca nad rolą”.

Piękne wyzwanie, nieco karkołomne gdy „robi się teatr w teatrze”, ale oni znaleźli na to pomysł i formę, i obronili to swą grą. Myślę, że właśnie ten pomysł, jakże odległy od antykulturowych standardów, których w Łodzi było bez liku, pozwolił młodym aktorom na pokazanie, że potrafią, że mogą, że są w stanie dać innym dobro poprzez siebie. Oto oni: Alicja Czarnik, Marlena Jonasz, Weronika Krystek, Aleksandra Sroka, Ida Trzcińska, Jakub Fret, Łukasz Gawroński, Michał Iwaszkiewicz, Michał Przestrzelski, Michał Wójtowicz.
Zapamiętajmy te nazwiska i obserwujmy, co z tymi ludźmi będzie dalej: za dzień, za rok, za chwilę. Warto nawet za to westchnąć modlitewnie. Jedna jaskółka ponoć wiosny nie czyni, ale jakżeż to polski ptak.

Tomasz A. Żak – www.pch24.pl

Zobacz również:

TARNÓW I OKOLICE: PRÓBY

czyliSCHAEFFER PONOWNIE NA TARNOWSKIEJ SCENIE   Kiedy Mikołaj Grabowski sięga po Schaeffera możemy mieć pewność, że znów robi to z wyczuciem oraz doskonałym rozumieniem materii teatralnej – relacjonuje nasza krakowska recenzentka Katarzyna Cetera. Może dlatego

Czytaj więcej....

Smutny Dzień Teatru

W tym roku wyjątkowy dla ludzi związanych z tarnowską sceną. Bowiem tego dnia, 27 marca 2025,o godz. 15 odbędą się uroczystości pogrzebowe Ewy Czajkowskiej – Smożewskiej, tarnowskiej aktorki przez wiele lat występującej na deskach Solskiego

Czytaj więcej....
Poprzedni
Następny

 

  jak
  Babcia
  przy
  furtce
  stoi

 

  cierpiąc
  na
  zawroty
  historii

 

  Ryszard S.

MALOWANIE SŁOWEM

Ryszard Smagacz

Tryptyk Katyński część I

 

Część I

 

            1940 – 2010 Katyń

to

dla Polaków

ziemia

święta i przeklęta

wojenna

dwie daty

dwie listy

ale

od

teraz

pamięć jedna

 

wtedy

bezimienny guzik

z orzełkiem

teraz

obrączka

z imieniem

prezydenta

 

wtedy

strzały w tył głowy

i milczący las

wokół

teraz

salwy honorowe

Zygmunt i Wawel

i pokój

także my

jakby

nie ci

sami

oby

 

CZYTAJ DALEJ

 

Teatr Nie Teraz

Galeria Mistrzów:

Najnowsze spektakle:

MINIATURA TEATRALNA
PREMIERA
12 października 2024, Dwór Brzozówka w Tomicach k/ Warszawy

PREMIERA
5 października 2024, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
11 października 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA
8 marca 2024, Muzeum Wsi Radomskiej
15 marca 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

8 lipca 2023, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu

PREMIERA
18 marca 2023, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

28 września 2022, Łomża

10 wrzesień 2022 – Suchowola koło Białegostoku
16 wrzesień 2022 – Strachocina koło Sanoka

8 wrzesień 2022 – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
14 wrzesień 2022 – Gliwice

Pierwsza premiera online – grudzień 2020

dworek M. Konopnickiej w Żarnowcu

Lipiec 2020

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Listopad 2019

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Spektakl teatralny w wykonaniu adeptów TNT

Arkadia – Sybir – Powrót do nieswojego domu

kwiecień 2019

listopad 2018 – Opole

październik 2017 – Tuchów – Kraków – Warszawa
październik 2016 – Tarnów Ratusz
marzec 2016 – Tuchów klasztor
luty 2016 – Warszawa – Galeria Porczyńskich
sierpień 2015 – Ołpiny
listopad 2014/2015 – Tuchów, Ołpiny /Wymarsz/
październik 2014 – Warszawa Żoliborz – Dom Pielgrzyma „Amicus”
lipiec 2013 – Synagoga – Dąbrowa Tarnowska
kwiecień 2012 – Warszawa – Więzienie na Rakowieckiej

maj 2011 – Warszawa – Muzeum Niepodleglości

grudzień 2010 – Hotel Tarnovia
maj – czerwiec 2003 Peregrynacja z kopią Veraikonu: Nowy Sącz, Stary Sącz, Just, Rożnów, Tropie, Jamna, Lipnica Murowana,  Nowy Wiśnicz, Szczepanów, Zabawa, Zawada, Tarnów 

_______________________

SPOTKANIA

_______________________

więcej na www.nieteraz.pl 
www.tarnowskikurierkulturalny.pl

YouTube