
Spotkaliśmy się przypadkiem, kilkanaście miesięcy temu, pod jednym z tarnowskich kościołów – wspomina Mirosław Poświatowski. Dawno go nie widziałem, pamiętałem z czasów Festiwalu Filmowego „Vitae Valor”, za który ten jego festiwal otrzymał nominację do bardzo prestiżowych wówczas „Paszportów” „Polityki”. Powiedział, że od paru lat jest bezrobotny i szuka pracy. Poprosiłem, żeby „puścił mi strzała” na mój telefon, to sobie zapiszę numer i popytam tu i ówdzie, choć mocy sprawczych żadnych nie mam. Okazało się, że nie miał nawet impulsów by móc zadzwonić, mógł tylko jeszcze odbierać połączenia… Widząc mojego syna, ożywił się, zapytał się go, czy będzie dobrym człowiekiem. Czy jakoś tak… Potem różni ludzie odbyli trochę rozmów, żeby mu coś znaleźć. Potem ktoś mówił mi, że widziano go korzystającego z kuchni „Caritasu”… Cóż, odrobinę więcej mógłby chyba o nim i o stanie jego zdrowia powiedzieć Ryszard Zaprzałka.

Starsi ludzie na bocznym torze… Kiedyś tworzący lokalny pejzaż, dziś zapomniani. Mniej więcej rok temu napisałem opowiadanie na ten temat, ot, taką impresję. Przeczytałem je najlepiej jak potrafiłem i nagrałem. Nie mam muzycznego wykształcenia, ale dorobiłem do tego muzykę. Chciałem, by funkcjonowała na równych prawach ze słowem, ale chwilami mnie nieco poniosło… „Ubrałem” całość w filmowy obraz – m.in. wędrówki po Starym Cmentarzu w Tarnowie, choć słaby sprzęt czasem się biesił podczas montażu. I wrzuciłem na swój, nieczęsto używany, profil na yt.

Tworząc tą ułomną może trochę opowieść, cały czas miałem przed oczami postać Jerzego Świtka – bo to rzecz przede wszystkim o nim – ale i o wielu innych ludziach. Bałem się go urazić, więc w literackiej formie przyjął postać Pana Ionesco. Autora „Krzeseł”, przejmująco kiedyś zagranych na deskach „Solskiego” przez Lidię Holik-Gubernat i Mariusza Szaforza. Oto sceniczne starsze małżeństwo, które zaprosiło tylu gości, żeby u schyłku dni powiedzieć im coś ważnego… Nie przychodzi jednak nikt… Te „krzesła” pojawiają się zresztą na chwilę w opowiadaniu, jak „mrugnięcie okiem” do widza, klucz znany tylko wtajemniczonym. Kamera mija też grobowiec – może nie rodziny „Szaforzów”, lecz „Szafarzów”, ale… to kolejny trop, tym razem podrzucony przez los.

Zapomniany Jerzy Świtek, o ile wiem jest chory. Nie wiem, czy dobrze robię, ale może wybaczy mi, że za namową kolegi, przypominając tę impresję sprzed roku, przyznaję, że to przede wszystkim o nim myślałem tworząc ją, że to jemu ją dedykuję, że to on jest pierwowzorem, inspiracją, impulsem do jej stworzenia. Że to on jest tu jakby archetypem. Starszego człowieka „na bocznym torze”… Bo to o nim i o innych takich ludziach obok nas jest to wołanie…

Witam moich przyjaciół, jestem w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Tarnów ,ul.Szpitalna 53 ,zadzwońcie na mój telefon,tęsknię za wami.Pamiętajcie o mnie!!!
Zwracam się do Was z prośbą, pomóżcie mi ,abym znalazł się w lepszym miejscu ,abym znów mógł chodzić, abym mógł Was widzieć, ja żyję ,czuję ,jestem człowiekiem !!!!Proszę Was zjednoczcie siły , Wszyscy ludzie dobrej woli,przecież Was jest Więcej!!!!!!! Dziękuję!!!

Zalecam odsłuchanie w spokojnej chwili, najlepiej wieczorem i na słuchawkach.
Mirosław Poświatowski