
czyli znowu, jak co roku…
Od kilku dni na oficjalnym portalu miasta www.tarnow.pl przeczytać można, iż w najbliższy weekend, 29 i 30 października, Tarnów będzie świętować 103. rocznicę odzyskania niepodległości. Data jest nieprzypadkowa, gdyż 30 października ówczesny burmistrz Tadeusz Tertil ogłosił, że Tarnów dołączył do odradzającej się Rzeczpospolitej jako pierwsze miasto w kraju. Szczegółowy program obchodów wraz z szerokim kontekstem historycznym gwałtownie oprotestował znany działacz niepodległościowy i niezależny publicysta Piotr Dżiża – prezes Fundacji Pro Patria Semper, twierdząc, że na w/w portalu ponownie zamieszczono fałszywe twierdzenia dotyczące genezy i istoty „Pierwszego Niepodległego”. – Gdyby nie okoliczność wieloletniej recydywy, brak chęci prawdziwego i rzetelnego zmierzenia się z problemem kompromitującym wizerunek Tarnowa przez miejskich decydentów oraz przedziwna sytuacja, jaka towarzyszy ogłoszeniu programu tegorocznych obchodów miejskiego Święta, wzruszyłbym ramionami, rzekł jak prawie co roku „znowu” i kolejny raz wysłał uprzejmego maila z prośbą o jak najszybsze sprostowanie bzdur, jakie są wypisywane na miejskim portalu. Miarka się jednak przebrała. Dlatego tym razem moje sprostowanie musi mieć charakter otwarty i możliwie dogłębnie sięgający sedna oraz przyczyn problemu.

W zapowiedzi tegorocznych obchodów corocznego Święta Miasta – pisze na FB P. Dżiża, czytamy na oficjalnej stronie miasta zdanie, które zawiera kilka nieprawdziwych informacji, prowadzących również do fałszywej konstatacji: „Data (30 X – przyp. PD) jest nieprzypadkowa, gdyż tego dnia ówczesny burmistrz Tadeusz Tertil ogłosił, że Tarnów dołączył do odradzającej się Rzeczpospolitej jako pierwsze miasto w kraju”. Rozprawmy się na wstępie krótko z niedorzecznościami tego komunikatu. Po pierwsze, Rada Miejska w styczniu 2017 r. wybierając datę 30 października dokonała tego, jak głosi preambuła do odpowiedniej uchwały, „uznając i respektując pierwszorzędne dla tożsamości patriotycznej i obywatelskiej Tarnowa znaczenie zrywu niepodległościowego” . Rada ustanowiła świętem „dzień rocznicy chwalebnego zrywu” a nie rocznicę podjęcia zdawkowej skądinąd uchwały przez swoich poprzedników na posiedzeniu 30 października 1918 roku. Krótki zapis w protokole z obrad, uwzględniony na ich wstępie, stanowił najpewniej jedynie potwierdzenie, czy jak kto woli wprowadzenie do obiegu prawnego, woli tłumnie zgromadzonych już w połowie października przedstawicieli nie tylko lokalnego samorządu ale wszystkich elit i warstw tarnowian, wyrażonej podczas spektakularnego, wspólnego posiedzenia w Ratuszu. Jak imponująca i podniosła to była uroczystość możemy się dowiedzieć z obszernej relacji korespondenta dziennika „Nowa Reforma”.
Po drugie, deklaracja z 30 X o podporządkowaniu się „rządowi warszawskiemu” nie była żadnym pionierskim aktem. Wiele miast galicyjskich, w tym Nowy Sącz, Lwów, czy Kraków taką wolę, wobec kluczowego Manifestu Rady Regencyjnej o proklamacji niepodległego państwa z 7 października, wyraziło wcześniej. Po trzecie, wybitnie zasłużony dla sprawy niepodległości, ale z innych powodów niż rzeczony fragment zaprotokołowanej uchwały, burmistrz Tertil nie mógł i nie ogłaszał tego dnia żadnego pierwszeństwa naszego miasta.

Po czwarte, do odrodzonej Ojczyzny Tarnów dołączył nie 30 października ale rankiem następnego dnia. Data Święta nawiązuje do rocznicy rozpoczęcia zwycięskiego zrywu. Nie do szlachetnych deklaracji, bo koniec października 1918 r. nie był już czasem li tylko deklarowania czegokolwiek, ale do realnego czynu, bo to on a nie słowa pozwolił się wyzwolić spod zaborczego jarzma. Nikt się przy tym o nic nie ścigał. Dopiero po latach i na podstawie analiz chronologicznoporównawczych można było stwierdzić, że to Tarnów był pierwszym wolnym od zaborców miastem. Lokalni bohaterowie przed 103 laty nie mieli poczucia bycia jakimiś absolutnymi pionierami. Co jednocześnie nie przeszkadzało im się cieszyć i wzruszać faktem, że to im, wspólnie z innymi mieszkańcami regionu, przypadł w udziale moment realizacji marzeń o wolnej Polsce. Ich i wielu poprzednich pokoleń. Od lat prostuję podobne, jak w przywołanym na wstępie zdaniu, banialuki i sformułowania, świadczące o ignorancji osób odpowiedzialnych za redagowanie okolicznościowych tekstów dot. „Pierwszego Niepodległego” na miejskiej stronie. W reakcji na moje telefony lub maile otrzymuję zwykle podziękowania za uświadomienie popełnionego błędu. W wyniku tych interwencji teksty są korygowane. Moglibyście zapytać: to w czym problem? Ano, w tym, że moje dyskretne interwencje niczego jak widać na dłuższą metę nie rozwiązały. Mija parę miesięcy, rok i te same bzdury są znowu powielane. Problem jest bowiem „systemowy” i w skrócie rzec ujmując polega na lekceważeniu go przez decydentów, przy jednoczesnym brnięciu w działania, które te bzdury utrwalają i … będą utrwalać. Dopóki pan przewodniczący Rady Miejskiej i pan prezydent nie zrozumieją, że nareszcie muszą coś zmienić w podejściu do historii, którą tak się ponoć szczycą i do metod jej upamiętniania, problem będzie tylko eskalować.

Wszystko zaczęło się od nieszczęsnej okolicznościowej rezolucji naszych rajców sprzed blisko 14 lat, ogłoszonej na progu jubileuszu 90. rocznicy odzyskania niepodległości. Zachłyśnięci świeżym wówczas odkryciem, że Tarnów był pionierem niepodległości, tarnowscy radni i prezydent, nie konsultując treści swojego dokumentu z badaczami, za kluczowy moment tego pionierskiego procesu uznali ni stąd ni zowąd właśnie fragment wieczornej sesji poprzedników z 30 października 1918 r. To on, czyli ów słynny passus o poddaniu się woli „rządu warszawskiego utworzonemu przez Radę Regencyjną” miał ponoć dowodzić pierwszeństwa w ogłoszeniu niepodległości przez nasze miasto. Z tej piramidalnej pomyłki nasi rajcy się wycofali pod naporem zszokowanych historyków i samorządowców z miast, które – raz jeszcze to przypomnijmy – w podobnych deklaracjach o woli oddania się polskiemu rządowi z całą pewnością wyprzedziły Tarnów. Rada poprawiła treść okolicznościowej rezolucji, przenosząc środek ciężkości argumentacji o pionierstwie Tarnowa na przeprowadzony w nocy z 30 na 31 X przez spiskowców przewrót wojskowy, zakończony sukcesem już nad ranem. To było uzasadnienie zgodne z prawdą, choć niecałą, ponieważ przewrót miał charakter militarno- cywilny. Polscy żołnierzekonspiratorzy w austriackich mundurach, spiskowcy z POW i skoszarowani w Parku Strzeleckim harcerze ściśle współpracowali bowiem i organizowali niepodległościowy zryw z cywilami z Komitetu Obrony Narodowej. To przejęcie przez jego przedstawicieli z rąk austriackich urzędników (w niszczejącym dziś budynku starostwa na pl. Sobieskiego) nad administracją miasta i okolicy zakończyło proces wyzwalania Tarnowa spod władzy zaborców. Zdobycie władzy nad garnizonem tego procesu nie kończyło, choć faktycznie o sukcesie przesądziło. Wracając do rezolucji z 2008 r. Poprawiono ją, ale mleko się już rozlało. Pierwotny błąd do
dziś odbija się Tarnowowi czkawką w relacjach z zainteresowanymi z innych miast uczestniczących w owej chwalebnej sztafecie niepodległości z października 1918 r. Rzetelna argumentacja dotycząca powodów tarnowskiego pierwszeństwa trafia, szczególnie w Krakowie, Bochni, Sączu, Cieszynie i Zakopanem z oporami i opóźnieniem, bo ciągle pamiętana jest tam treść tego pierwszego uzurpatorskiego ogłoszenia naszych samorządowców, po którym argument o pierwszeństwie Tarnowa z powodu sformułowania jakiejś deklaracji łatwo było obalić i wyśmiać. A przecież ten kompromitujący nas, ewidentny fałsz, tj. przypisywanie lapidarnej uchwale jakiegoś przełomowego znaczenia wciąż, jak widzimy, znajduje naśladowców. Tekst na tarnow.pl z 25 października br.
dobitnie o tym świadczy.

Kończąc ten wątek, dodam jeszcze, że według aktualnie zgromadzonej wiedzy na ten temat, obrady Rady w Ratuszu i jej ustalenia nie miały żadnego znaczenia dla przebiegu nocnego zrywu. Nic, żadne wspomnienie, relacja czy dokument nie wskazują, że spiskowcy wiedzieli wtedy o treści podjętej przez radnych uchwały. No, dobrze, powiecie, ale przecież błąd z 2008 r. został poprawiony. Decydenci powinni mieć zatem jego świadomość. Otóż, z moich rozmów na ten temat w ostatnich latach wynika, że o tym wstydliwym incydencie sprzed lat rzadko kto pamięta w ogóle. A o jego szczegółach i podłożu prawie nikt z obecnych decydentów. Wciąż nie ma nawet żadnej płaszczyzny stałego kontaktu, gdzie można by było im o tej kwestii i jej konsekwencjach przypominać. Utrwalaniu się starych błędów w świadomości mieszkańców miasta sprzyja też coroczny, oficjalny program obchodów Święta. Być może poza rokiem 2017, czyli pierwszym rokiem, kiedy oficjalnie świętowano, de facto głównym punktem tego programu była zawsze tradycyjna, bo wywodząca się właśnie z czasów kompromitującej uchwały i do niej się jakoś odwołująca, wspólna sesja Rady Miejskiej i Rady Powiatu. Nic tak nie wprowadza w błąd uczestników uroczystości i odbiorców medialnego, świąteczego przekazu. Na plan pierwszy wciąż wybija się właśnie ta sesja, podkreślająca znaczenie wieczornej uchwały radnych z 30 X 1918 r. Nie zryw, upamiętniany nawet w nazwie samego Święta, a marginalny, co najwyżej, dla jego przebiegu protokolarny zapis.
Nie chcę być źle zrozumiany. Zasługi dla polskiej niepodległości tarnowskiego samorządu są kolosalne i trzeba je uwzględniać. Nie mogą one jednak przesłaniać wszystkich innych okoliczności, a szczególnie tych skumulowanych w dacie rocznicy, zgodnie zresztą z intencją inicjatorów i uchwałodawców, zawartymi w preambule uchwały o ustanowieniu Dnia Pamięci o Zwycięskim Zrywie Niepodległościowym. Nie jestem też przeciwnikiem wspólnej sesji rad miejskiej i powiatowej, która stanowi dziś zresztą jeden z ostatnich przejawów jakiejś współpracy obu samorządów. Uroczysta sesja nie może jednak być faktycznie głównym punktem programu obchodów Święta. Moim zdaniem najlepiej byłoby ją przenieść na termin wcześniejszy. Powinna nawiązywać bowiem nie do uchwały z 30 X, a do wielkiego posiedzenia w Ratuszu z połowy października, na którym w o wiele większym, bardziej reprezentacyjnym gronie, także np. Marszałka Rady Powiatowej Władysława Jaśkiewicza, proklamowano akces do niepodległej Polski, której powstanie ogłaszała Rada Regencyjna w swym Manifeście. Swoją drogą, wciskanie burmistrzowi Tertilowi w brzuch postawy kogoś licytującego się pod koniec wojny na moc głośniej i szybciej wypowiadanych zapewnień jest tak naprawdę dla niego obraźliwe. To był jeden z najbardziej zapracowanych polityków tamtego, gorącego czasu. W październiku rzadko miał nawet okazję wpadać do Tarnowa, pracując metodycznie między Wiedniem, Lwowem i Krakowem. Stąd zapewne tak późno zwołana w październiku regularna sesja miejskiej Rady. Wcześniej, gdy trzeba było nie stronił od wielkich słów i gorliwych proklamacji, ale w tamtych dniach był już człowiekiem niepodległościowego czynu, jednym z szefów PKL – najważniejszego organu likwidującego władzę zaborcy. On jej odbioru już nie zapowiadał, on ją po prostu zaborcom odbierał.

Czy są powody do jakiegoś, umiarkowanego chociaż, optymizmu? Na razie nic na to nie wskazuje. Co więcej, w tym roku może być jeszcze gorzej, bo jak czytamy w programie obchodów, ogłoszonym zresztą w tym samym artykule, którego fragment przywołałem na początku, w zasadzie żadne upamiętnienie spiskowców – uczestników historycznego zrywu, przywołanie ich nazwisk i zasług nie jest (oficjalnie) planowane. Jest, oczywiście planowana wspólna sesja, wizyta przy grobie Tadeusza Tertila i wspomnienie go na uroczystości przy jego pomniku. 3 punkty programu pod rząd przypominające zasługi Tertila i jego współpracowników, wcale zresztą nie te największe. Poza tym pan prezydent chce sam przed południem złożyć kwiaty pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza.
Brak w tym programie chociaż Apelu Pamięci, uroczystości przy grobach Legionistów, w kwaterze Zasłużonych… Ogłoszony na oficjalnej stronie, a zatem chyba oficjalny, program kończy się o godzinie 14:00. Zapowiedź na tarnow.pl nie uwzględnia nawet głównej uroczystości świątecznej „o otwartym, masowym charakterze” do jakiej zorganizowania zobowiązany jest magistrat i której Wydział Kultury podjął się wspólnej z … moją organizacją realizacji. Wszystko to niedobrze rokuje dla społecznej świadomości tego, co w istocie świętujemy 30 października, jako wspólnota. Samorząd w tej mierze zawodzi i nie ma obecnie żadnej płaszczyzny, w której decydenci mieliby okazję wchodzić w rzetelną interakcję z takim głosem niepokoju jak mój. Sami takich płaszczyzn nie tworzą, niweczą też te, które zostały powołane wcześniej.

Treść komunikatu na oficjalnej stronie Miasta dowodzi, że ludzie odpowiedzialni za przekaz nie wiedzą czym jest to święto, jaka jest jego geneza i przesłanie. Symptomatyczne, że pełna precyzyjna przecież nazwa Święta Tarnowa „Pierwsze Niepodległe” – Dzień Pamięci o Zwycięskim Zrywie Niepodległościowym jest w tym internetowym przekazie kompletnie nieobecna. Bezrefeksyjnego kontynuowania tego procederu nie można określić inaczej niż sprzeniewarzanie się idei Święta i konsekwentne szkodzenie Miastu. Nie wiem, jak i czy zachowają się decydenci, mam nadzieję, że jednak coś do nich trafi, ale niezależnie od wszystkiego w najbliższą sobotę o godzinie 16:00 pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza (a wcześniej w Katedrze o 15:00) ja i przedstawiciele współpracujących z Festiwalem Niepodległości środowisk oddamy hołd bohaterom, wspomnimy nieżyjących laureatów festiwalowych nagród i nagrodzimy kolejnych społeczników krzewiących niepodległościowe postawy. Serdecznie na te uroczystości zapraszam każdego lokalnego patriotę. Innych tak naprawdę nie ma.
Piotr Dżiża