
i błędny napis na nagrobnej tablicy…
W miniony piątek 26 maja w Krakowie miała miejsce smutna uroczystość, będąca w gruncie rzeczy przyznaniem się do winy i rodzajem zadośćuczynienia ale także aktem dziejowej sprawiedliwości. Otóż, na podstawie art. 138 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz ustawy o orderach postanowieniem prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy odznaczony został pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski śp. Wacław Mojek, utalentowany plastyk, legenda tarnowskiego podziemia solidarnościowego, który 16 lat temu zmarł zapomniany czy też raczej zdradzony przez Polskę, dla której bohatersko walczył a ostatnie lata życia spędził jako kloszard na kolejowych plantach… I nawet po śmierci jego nagrobna tablica fałszuje prawdę o nim… Wszak nie był członkiem KOR-u jeno jego współpracownikiem. Na co zwrócił mi uwagę znany warszawski pisarz i i także współpracownik KOR-u Wacław Holewiński.
Razem chodziliśmy do tej samej podstawówki im. T. Kościuszki, przez wiele lat byliśmy bliskimi sąsiadami, mieszkając przy ul. Kościuszki, razem pracowaliśmy w tarnowskim teatrze, gdzie nie bacząc na ustawiczne nękanie go przez UB i MO dyrektor Ryszard Smożewski zatrudnił go w pracowni plastycznej. Jako szef techniczny i wice przewodniczący NSZZ Solidarność teatru byłem także wielokrotnie wzywany na milicję i indagowany na okoliczność tolerowania takiego degenerata i renegata w swoim dziale.

I teraz pierwszy wicewojewoda małopolski wraz z zastępcą prezesa Instytut Pamięci Narodowej wypowiadają takie oto słowa:
Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w Polsce… Te dokonania były wielkie, bo przecież śp. Wacław Mojek był za swoją działalność internowany i przebywał m.in. w tarnowskim więzieniu. W 1982 roku już na wolności działał na rzecz podziemnej „Solidarności”, za co był nieustannie prześladowany. Dziś wolna Polska marzeń Pana Wacława, przyznając to wysokie odznaczenie, chce się odwdzięczyć za tę zwycięską walkę.
No cóż, lepiej późno niż wcale. No cóż, wielka szkoda, że ten jeden z liderów ogólnopolskiej antykomunistycznej opozycji z Tarnowa nie doczekał się ich za życia…
Wacław Mojek (rocznik: 1958) był działaczem w randze współpracownika a nie jak podają niektóre źródła członkiem, Komitetu Obrony Robotników. Zainicjował powstanie Komitetu Przeciw Przemocy. Od roku 1980 czynnie włączył się w działalność wolnych związków i Solidarności. Uzyskał mandat zaufania z regionu tarnowskiego i uczestniczył w I Krajowym Zjeździe Delegatów Solidarności w Gdańsku.
Po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany. Początkowo razem z kolegami przebywał w tarnowskim więzieniu, a po kilku dniach przewieziony został do zakładu karnego w Załężu koło Rzeszowa, by potem znaleźć się w obozie dla internowanych Kielce-Piaski. Po zwolnieniu szybko podjął działania w podziemnej Solidarności, za co również i jego bliscy byli nieustannie prześladowani.
– Niepozorny dom Mojków przy ulicy Kościuszki był ważnym punktem na mapie Tarnowa w działalności podziemia niepodległościowego i opozycji antykomunistycznej. Bezpieka co chwilę go nachodziła i przeprowadzała rewizje, a sam Wacław był stale szykanowany i inwigilowany. Miał duże kłopoty ze znalezieniem pracy – opowiada Tomasz Wantuch, członek rodziny.
Pod Kartą Praw Robotniczych Komitetu Samoobrony Społecznej KOR, opublikowaną w drugim obiegu w sierpniu 1979, znajdują się podpisy dwóch mieszkańców Tarnowa. Jednym z nich był Wacław Mojek, nieżyjący już artysta plastyk. Jego nazwisko zapisane jest też w komunikatach KOR i KSS KOR, podających nazwiska osób represjonowanych w latach 1976-1980. Nazwisko Wacława Mojka znalazło się również w kontekście podpisywanych porozumień sierpniowych 1980 roku w Gdańskiej Stoczni.

Wacław Mojek urodził się 7 listopada 1958 roku w Tarnowie, jako syn Jana, żołnierza Armii Krajowej ps. „Smok” i Antoniny Kuldanek. Zmarł zapomniany i odrzucony czterdzieści dziewięć lat później, 26 listopada 2007 i został pochowany na cmentarzu w Mościcach.
Nauki pobierał u „Kościuszki”, w Szkole Muzycznej i w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Tarnowie, na meblarstwie artystycznym. Mieszkał w małym domku przy ulicy Kościuszki. Jako dziewiętnastoletni uczeń zaangażował się w działalność opozycji antykomunistycznej. Był jednym z działaczy Komitetu Obrony Robotników, potem KSS KOR, obok Jerzego Andrzejewskiego, Stanisława Barańczaka, Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego czy Leszka Kołakowskiego.
Wiedząc, że myśl wolna musi mieć dostęp do umysłów, podjął próbę stworzenia w Tarnowie pierwszej biblioteki wydawnictw niezależnych. Od początku powstania „Wiadomości Tarnowskich”, był nie tylko ich redaktorem, ale przede wszystkim twórcą. Współpracował także z ogólnopolskim pismem „Robotnik”.
Zainicjował powstanie Komitetu Przeciw Przemocy. Od roku 1980 czynnie włączył się w działalność wolnych związków i Solidarności. Prowadził też rozmowy z Lechem Wałęsą. Uzyskał mandat zaufania z regionu tarnowskiego i uczestniczył w I Krajowym Zjeździe Delegatów Solidarności w Gdańsku.
Po wprowadzeniu stanu wojennego, na podstawie decyzji numer 3/81, został internowany. Początkowo razem z kolegami przebywał w tarnowskim więzieniu, a po kilku dniach przewieziony został do zakładu karnego w Załężu koło Rzeszowa, by potem – dnia 28 września 1982 znaleźć się w obozie dla internowanych Kielce-Piaski. Zwolniony z internowania 15 października 1982, podjął działania w podziemnej Solidarności, za co również i jego bliscy byli nieustannie prześladowani. Zajmował się drukowaniem ulotek, rozprowadzaniem prasy podziemnej oraz wielu wydawnictw drugiego obiegu: książek, plakatów, pocztówek i fotografii, kopert z nadrukami, znaczków poczty podziemnej, kalendarzy i rysunków satyrycznych.
Ponownie znalazł się w więzieniu dwa lata później. Podczas widzenia z rodziną, kilkuletni synek Wacek powiedział mu wierszyk: „Zaglądali do kufra, zaglądali do waliz, nie patrzyli do d…, gdzie schowałem socjalizm”. Dom na Kościuszki 16 w Tarnowie był pod stałą obserwacją – szykany, represje, inwigilacja, ciągłe rewizje i śledzenie stały się codziennym porządkiem. Był przecież punktem kontaktowym dla wielu działaczy podziemia niepodległościowego, nie tylko z regionu tarnowskiego, ale też z: Rzeszowa, Krakowa, Nowego Sącza i Bochni. To tu spotykali się między innymi: Ryszard Strach, Wacław Niemirski, Ryszard Kacer i Stefan Jurczak, który w wolnej już Polsce pełnił funkcję Wicemarszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.
A sam Wacław Mojek miał trudności ze znalezieniem pracy.
Ryzyko jego zatrudnienia podjął dyrektor tarnowskiego teatru, gdzie przepracował ostatnie pięć lat ósmej dekady minionego wieku. Był wielokrotnie zatrzymywany na 48 godzin, aresztowany, śledzony i wzywany na przesłuchania.
Wacław Mojek do końca lat osiemdziesiątych czynnie uczestniczył w ruchu niepodległościowym, odmówił jednak propozycji kandydowania do Senatu z listy OKP.
Oddalił się od polityki, odsunął w cień. W darze przekazał Muzeum Okręgowemu w Tarnowie kolekcję odznak i plakietek solidarnościowych z lat 80-tych.
Ten niewątpliwie najaktywniejszy z działaczy małopolskiej opozycji, nie zrobił kariery politycznej, nie dostąpił zaszczytów. Po przemianach ustrojowych nie umiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości, i stało się to jego osobistym dramatem…
Miał rodzinę: żonę Martę poznaną jeszcze w plastyku, i dwoje dzieci – Wacława i Natalię.
W połowie 2009 roku Sąd Okręgowy w Tarnowie uchylił, w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, wszystkie wydane na niego w PRL wyroki, przyznając tym samym moralne racje jego postępowania.
Jego historia jest przykładem niezłomności, patriotyzmu i poświęcenia dla sprawy niepodległości Polski.
Korzystałem m.in. z: Krystyna Drozd (tarnow@dziennik.krakow.pl)
Ryszard Zaprzałka