
Cztery dni temu, 19 lutego minęła 176 rocznica Rabacji Galicyjskiej, o czym obszernie informowaliśmy na naszym portalu. Aliści gwoli historycznej ścisłości, należy do tej historii dopisać ważny suplement… Chodzi o jedną z najbardziej negatywnych postaci w historii Tarnowa starosty tarnowskiego, a raczej namiestnika austriackiego w mrocznych czasach tzw. rzęzi galicyjskiej 1846 roku – Józefa Breinl von Wallersterna. Wymordowano wówczas około 3000 szlachciców i zniszczono 90 proc. dworów w regionie tarnowskim. Egzekucji dokonywali chłopi, których do morderstw inspirował Breinl. Za zabitego szlachcica, którego przywożono pod budynek starostwa, płacono 10 florenów, za rannego – 8 a za związanego 5. Główny „bohater” tamtych haniebnych wydarzeń pochodził z Pragi, gdzie się urodził około 1800 roku. Do Tarnowa przybył w 1835 roku jako starosta. Dwa lata później, w 1837 roku, został też dyrektorem miejscowego gimnazjum. Tu też ożenił się z córką jednego z krawców. Tuż po rabacji starostę przeniesiono do Brna, odznaczono Orderem św. Leopolda. Na odjezdne miał też ponoć otrzymać tytuł honorowego obywatela Tarnowa. Na ślad tego ostatniego tytułu natrafił w „Szematyzmie galicyjskim na rok 1852” tarnowski historyk Mieczysław Czosnyka, który prowadził badania w Bibliotece Jagiellońskiej.

Przypomnijmy, honorowymi obywatelami Tarnowa są m.in. światowej sławy kosmolog ks. prof. Michał Heller, były rektor UJ prof. Franciszek Ziejka, książę Paweł Sanguszko, abp Wiktor Skworc czy była gwiazda żużla Tony Rickardsson (!..?).
Kilka lat temu, dwóch badaczy dziejów miasta – Bogusław Baczyński oraz Antoni Sypek prowadzili swoistą krucjatę, mającą na celu odebranie byłemu staroście tytułu. – Pierwszy list wysłałem 1 lipca 2015 roku na ręce ówczesnego przewodniczącego rady miejskiej Kazimierza Koprowskiego. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma możliwości odebrania tytułu, bo jest tylko procedura jego przyznawania. Drugi list napisałem do obecnego przewodniczącego Jakuba Kwaśnego dokładnie 11 listopada ubiegłego roku. Trzy tygodnie później wysłałem maila – wylicza Baczyński.
Na polecenie przewodniczącego rady przewertowano spisy honorowych obywateli miasta. W żadnym zachowanym dokumencie nie natrafiono na ślad, by Breinl figurował w nim jako honorowy obywatel. Nie znaleziono też nigdzie protokołu z uroczystego wręczenia dyplomu. W związku z tym przygotowano uchwałę, w której odmawia się spełnienia wniosku o odebranie mu tego honoru. W ten sposób zakończył się (czy aby na pewno?) kilkuletni spór wokół postaci, która negatywnie zapisała się w czasach chłopskiej rabacji.

W 1846 r. krążyła po cyrkule plotka o zbliżającym się powstaniu i planowanym przez szlachtę rzekomym, masowym mordowaniu chłopów i Żydów. Zaniepokojeni dwaj żydowscy piekarze z Ryglic: Mendel Fenchel i Mojżesz Klappholz oraz Izrael Salamon złożyli donos do starostwa. W jego konsekwencji 10 lutego doszło do kilku rewizji i aresztowań na terenie Ryglic. Donosiciele otrzymali od starosty Breinla nagrodę. Aby zapobiec wybuchowi powstania niepodległościowego, Joseph Breinl prowokacyjnie wykorzystał antyszlachecki ruch chłopski w Tarnowskiem i skierował go przeciw ziemiaństwu. W dniu 16 lutego 1846 roku starosta Breinl zwołał na 18 lutego do Tarnowa zebranie wójtów i przedstawicieli chłopstwa. Na spotkaniu gdzie zgromadziło się ok. 70 osób za obietnicę rychłej poprawy ich sytuacji (zniesienie pańszczyzny) polecił, aby rozbrajali powstańców i odsyłali ich żywych lub martwych do siedziby cyrkułu w Tarnowie. Apelując do ludu o pomoc, Breinl utwierdzał go w przekonaniu, że władze nie będą przeszkadzać w rozprawieniu się ze szlachtą. Po wydarzeniach rzezi galicyjskiej starosta Breinl otrzymał Krzyż Leopolda oraz posadę radcy gubernialnego w Brnie.

A tak, tę bulwersującą sprawę komentuje na FB znany tarnowski dziejopis Stanisław Siekierski:
Breinl uważany jest on za pomysłodawcę pogłosek kierowanych do chłopów, że polska szlachta szykuje się do urządzenia im pogromów. Chodziło o podburzenie chłopów przeciwko inteligencji i ziemiaństwu przygotowującym zbrojne powstanie przeciwko trzem zaborcom. 19 lutego 1846 r. zaczęła się rzeź i grabież dworów i plebani w Tarnowskiem i później w innych częściach Galicji, nazwana rabacją od słowa niemieckiego rauben – grabić, plądrować. Prócz ziemian okrutnie mordowano siekierami, piłami, widłami także księży, leśniczych, ekonomów, rządców, pisarzy gminnych, czyli wszystkich „surdutowych” (dzisiaj nazywalibyśmy ich białymi kołnierzykami), nie oszczędzając niekiedy kobiet i dzieci. Breinl wyznaczył nagrodę za każdego dostarczonego żywego 5 zł. reńskich, a za zabitego 10 zł. reńskich.

Plac Pocztowy stał się widownią makabrycznych scen. Zwożono tu przed starostwo zabitych i rannych, których dla wyższej nagrody dobijano. Część żywych więziono w piwnicach pałacu Kamieniobrodzkich od strony ul. Katedralnej 4. Idąc ul. Katedralną można zwrócić uwagę na te małe okienka piwniczne.

W ten sposób powstanie, które wybuchło w nocy z 21 na 22 lutego 1846 r. „starte zostało z powierzchni ziemi”, jak pisał prof. Stanisław Grodziski, niezależnie od popełnionych błędów organizacyjnych.
Ówczesną politykę austriackiego zaborcy najlepiej oddają słowa Franza Kriega, austriackiego szefa Gubernium Galicyjskiego przytoczone przez Piotra Hapanowicza z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa: „Na polską rewolucję trzeba będzie napuścić polskich chłopów, potem chłopów się wystrzela i na sto lat będzie spokój”.

Szacuje się, że chłopi zniszczyli ok. 500 dworów i zabili ponad 1000 osób. 53 zidentyfikowane ofiary spośród ok. 100 pochowane zostały, właściwie zakopane w zbiorowym dole na Cmentarzu Zabłockim – Starym Cmentarzu w kwaterze V. Urządzono w tym miejscu nagrobek, ale już bieżąca dbałość o niego pozostawia wiele do życzenia (jak na zdjęciach), jeśli zważyć, że kwatera ta jest licznie zwiedzana indywidualnie i przez wycieczki.
Ryszard Zaprzałka
Zdjęcia m.in. – Stanisław Siekierski