
czyli
jak Tarnów Bema na wodzie chował
30 czerwca 1929 r., na pierwszy peron tarnowskiego dworca o godz. 10:30 wjechał pociąg specjalny z prochami Bohatera Trzech Narodów Gen. Józefa Zachariasza Bema – Murada Paszy po przejściu w 1849 r. na islam. Stąd słynny Tarnowianin nie mógł spocząć na katolickim cmentarzu, bo przed śmiercią zmienił wyznanie, a innych miejsc godnego pochówku wtedy w Tarnowie nie było.

Jak rzecz całą relacjonuje znany i ceniony tarnowski cicerone Stanisław Jan Siekierski, godny następca nieżyjącego już, niestety, znakomitego dziejopisa Antoniego Sypka – Kondukt pogrzebowy przeszedł ulicami Kolejową (dzisiaj Dworcowa), Krakowską, Wałową, J. Piłsudskiego do Parku Strzeleckiego, gdzie pod specjalnie wzniesionym mauzoleum odbyły się główne uroczystości pogrzebowe. Złożenie trumny z prochami Generała w sarkofagu odbyło się w dniu następnym. Konieczne było wybudowanie konstrukcji, po której trumna mogła być wciągnięta na jego wysokość.

W tym czasie trumnę złożono w pobliskim Pałacyku Strzeleckim, gdzie nocą w tajemnicy dokonano ostatniej ekshumacji zwłok generała aby ostatecznie potwierdzić jego tożsamość. Wtedy też miano uszczknąć coś nie coś z ziemskiej powłoki czcigodnego nieboszczyka… ponoć w celach naukowych, choć niektóre źródła sugerują, że chodziło o kult.

„Jak Tarnów Tarnowem, tak nie pamięta to stare miasto podobnego święta. W mauzoleum tarnowskim spoczęły zwłoki tego, który nie tylko jest chlubą tego starego grodu, ale sławą dwóch narodów. Nastrój można porównać z uroczystościami, jakie się odbywały ongi w Krakowie podczas pogrzebu Kościuszki. Chwile takie są niezapomniane. Uczuciom tym niejednokrotnie dawali wyraz Węgrzy twierdząc, iż nie spodziewali się, by Tarnów zdobył się na tak wspaniałą oprawę uroczystości”. Tak redaktor Ilustrowanego Kuriera Codziennego relacjonował uroczysty pogrzeb generała Józefa Bema, którego prochy sprowadzono do Polski po blisko osiemdziesięciu latach po śmierci.

Zaiste – uroczystość 30 czerwca 1929 roku była niezwykła. W jej zorganizowanie zaangażowały się najważniejsze osobistości II RP, na czele z Józefem Piłsudskim oraz Ignacym Mościckim. Marszałek był nawet członkiem Komitetu Sprowadzenia do Kraju Zwłok Generała Józefa Bema. Komitet ów, zawiązano już w 1926 r., kiedy idea zaczęła nabierać kształtów. Zacznijmy od początku. Generał Józef Bem, zasłużony tak dla Polski, jak i Węgier, ostatni etap swego życia spędził w Turcji, gdzie zmarł, i gdzie został pochowany. Sprowadzenie szczątków tego wybitnego wojskowego stało się kwestią honoru i… prestiżu. Nie to, żeby legenda generała doznawała jakiejkolwiek ujmy w związku z miejscem pochówku w Aleppo. Tak wśród Węgrów, jak i Polaków był przecież uznanym bohaterem.

Jednakże sprowadzenie szczątków Bema traktowano jak sprowadzenie relikwii, które miały wzmocnić wzorzec patrioty i symbolu walki „za wolność naszą i waszą”. Co do jakości tego wzorca, wielu miałoby wątpliwości Bem stał się przecież konwertytą na islam, a jeszcze wcześniej miał epizody wiążące go z wolnomularstwem. Jednakże jako bohater – żołnierz i dowódca, nie pozostawia cienia wątpliwości.

Z Tarnowem wiążą Józefa Bema jego narodziny. Tutaj, w domu stojącym w pobliżu Burku, przyszedł na świat 14 marca 1794 roku. Niewiele albo i zgoła nic nie pamiętał z tego miasta, bowiem we wczesnym dzieciństwie wraz z rodzicami wyjechał do Krakowa, gdzie ukończył gimnazjum św. Anny, słynne Kolegium Nowodworskiego, jedną z najstarszych szkół średnich w Polsce. Mając osiemnaście lat, stał się żołnierzem. Był to już schyłek epoki napoleońskiej, ale Józef Bem „załapał się” jeszcze na ostatnią wielką kampanię cesarza. Jako młody podporucznik bronił Gdańska,zwanego „bałtyckim Gibraltarem”, przed Rosjanami. Za zasługi tam poczynione otrzymał nawet Krzyż Kawalerski Legii Honorowej. Już jako kapitan rozpoczął służbę w Wojsku Polskim. Nadzieje związane z Napoleonem upadły, ale wciąż jeszcze istniały polskie oddziały, w których wielu weteranów wojen napoleońskich kontynuowało służbę. Józef Bem oprócz obowiązków adiutanta generała Piotra Bontempsa, zainteresował się teorią artylerii, prowadził doświadczenia i wykładał przedmiot adeptom wojennego rzemiosła.

Po odsłużeniu dekady, najpierw w oddziałach Napoleona, później w Wojsku Polskim, jego kariera uległa załamaniu. Został wydalony ze służby za przynależność do… Wolnomularstwa Narodowego. Trafił do aresztu i jedynie wstawiennictwo generała Bontempsa wpłynęło na złagodzenie wyroku, na który składały się: rok więzienia oraz degradacja. Bem wrócił więc do służby, ale w wyniku pojedynku doznał poważnego urazu nogi, który uniemożliwił mu dalszą karierę. Paradoksalnie, dopiero teraz miał się rozpocząć ten okres życia Bema, z którego znamy go najlepiej.

Najpierw wybuch powstania listopadowego oderwał go od prac ziemnych, którymi kierował we Lwowie. W Warszawie otrzymał własny oddział – baterię lekkokonną. Bitwy pod Iganiami, Ostrołęką oraz obrona Warszawy przyniosły kolejne, tym razem polskie wysokie odznaczenie – Złoty Krzyż Orderu Virtuti Militari. Po klęsce powstania wyemigrował. Podróżował po Francji, Belgii, Portugalii, Egipcie, podejmując rozmaite propolskie inicjatywy, ale też angażując się w lokalne konflikty. Fiasko pewnej takiej sprawy skończyło się dla Bema uwięzieniem przez rząd portugalski… Rok 1848, rok Wiosny Ludów, zastał Bema w Wiedniu,gdzie kierował obroną miasta zajętego przez rewolucjonistów.
Kiedy obrona padła, zbiegł na Węgry i został jednym z dowódców powstania. Przez kolejnych kilka miesięcy oddał się całkowicie sprawie wolności Węgier. Te kilka miesięcy wypełnionych bohaterskimi czynami wystarczyło, by naród węgierski przyjął Bema jak swojego i uznał za godnego wstąpienia do grona najważniejszych postaci własnej historii. Niestety, klęska powstania nie pozwoliła Bemowi na pozostanie u przyjaznych bratanków, ani na powrót do Polski. Udał się więc na południe, do Turcji. Z dwoma innymi węgierskimi generałami mógł teraz wstąpić do armii sułtana, wszakże pod warunkiem przyjęcia islamu. Ile więc z przekonania, a ile z konieczności – Bem stał się Muradem Paszą. Niedługo dane było mu odsłużyć w tureckiej armii – zmarł w grudniu 1850 roku, pokonany przez malarię.
Kiedy więc zawiązał się Komitet do Sprowadzenia Zwłok Generała Józefa Bema, otworzyło się kilka kluczowych pytań, między innymi, gdzie powinien spocząć. Na pierwszym miejscu rozstrzygano pomiędzy miastami, Krakowem (Wawel), Warszawą i Tarnowem. Ostatecznie wybór padł na Tarnów.

Kolejną kwestią był wybór miejsca, bowiem generał ze względu na przyjęcie islamu, nie mógł spocząć na katolickim cmentarzu ani w kościele. Podjęto zatem decyzję o wybudowaniu mauzoleum na wyspie, na środku stawu w Parku Strzeleckim. Projekt sporządził doskonały architekt Adolf Szyszko-Bohusz. Nie zapomniano o zasługach Bema dla innych narodów – co znalazło odzwierciedlenie w inskrypcjach na sarkofagu: Józef Bem, w języku węgierskim – „Bem Apó, a Magyar szabadságharc legnagyobb hadvezére 1848- 1849” (Ojczulek Bem, największy wódz walki wolnościowej Węgier 1848–1849), pismem arabskim– Ferik Murad Pasza.

Pod koniec czerwca 1929 r. w Aleppo dokonano ekshumacji – następnie szczątki generała, przez Budapeszt i Kraków, przybyły do Tarnowa. Po latach na jaw wyszła także „sensacyjna” historia. Po zakończeniu uroczystości, na noc, przeniesiono trumnę ze szczątkami Bema do Pałacyku Towarzystwa Strzeleckiego. Przeprowadzono tam jeszcze jedną identyfikację, która miała niezbicie potwierdzić, że nazajutrz w mauzoleum spocznie rzeczywiście generał Józef Bem.

Ryszard Zaprzałka
Zdjęcia – Stanisław Siekierski, Paweł Topolski