
A jeszcze rok temu mogliśmy oglądać w Pałacyku BWA w Parku Strzeleckim retrospektywną wystawę Twoich prac. Wystawę, której miało nie być… Trwająca od połowy maja, przez cały czerwiec i przedłużona praktycznie do połowy lipca ekspozycja grafik, karykatur, obrazów i pamiątek rodziny oraz przyjaciół tego oryginalnego twórcy cieszyła się sporym zainteresowaniem tarnowian. A mogło jej właściwie nie być z racji polityczno-pandemicznych powodów (prace nad nią zostały wstrzymane na ponad pół roku. I tylko dzięki determinacji rodziny i przyjaciół Tomka oraz życzliwości dyrekcji BWA, głównie komisarza wystawy Piotra Kukli i przygotowującej katalog Joanny Janik, który się ostatecznie nie ukazał, udało się rzecz całą doprowadzić do szczęśliwego finału. Tomek miał wielkie serce i mocną głowę oraz równie wielki talent. Był znakomitym rysownikiem i grafikiem ale przede wszystkim karykaturzystą. Jednym z ostatnich, co tak kreską wodził, a raczej uwodził liczną rzeszę odbiorców swoich prac. W Tarnowie był w swojej maestrii bezkonkurencyjny ale przez swoje rodzinne miasto bezapelacyjnie odrzucony i wręcz urzędowo bojkotowany. Wystarczy powiedzieć, że nigdy nie miał w Tarnowie swojej wystawy, a przecież stworzył kilkaset oryginalnych prac plastycznych. Przez lata 2005-2015 Habi był dobrym duchem tarnowskiej bohemy, kolorowym ptakiem lokalnej cyganerii. Nie ukończył żadnej szkoły plastycznej, był absolwentem I LO, imał się różnych zajęć, m.in. był zaopatrzeniowcem w teatrze, prowadził własną agencję reklamową, był barmanem. Miał niesłychaną łatwość tworzenia. Był utalentowanym ilustratorem i grafikiem komputerowym – przez lata co tydzień publikował swoje satyryczne rysunki m.in. w „Echu Tarnowa”, projektował strony internetowe i portale.

To dzięki niemu powstał m.in. nasz portal i pierwsze tomiki moich wierszy (3 z 9). Pamiętam jego wakacyjne wypady do Krynicy, gdzie przez letnie miesiące, niczym Nikofor, przesiadywał na krynickim deptaku sprzedając swoje rysunki i portretując chętnych kuracjuszy i turystów. Był wielkim czcicielem Bachusa, nic też dziwnego, że chętnie bywał barmanem w knajpkach na Rynku i wokół Starówki. Bardzo lubili go podobni do niego „popaprańcy”, z wielką wyrozumiałością wysłuchiwał ich zwierzeń, polewał i rozgrzeszał… Umiał słuchać ale też był niezrównanym gawędziarzem i facecjonistą. Mimo pozornej szorstkości był bardzo wrażliwy – prawdziwy „brat łata”. Żył szybko, bezkompromisowo, nie dbał o siebie i swoje zdrowie. Nigdy nie założył rodziny – był samotnym wilkiem i autsajderem z wyboru. Był wolny ale nieuleczalnie chory na sztukę, co zaowocowało trwałym defektem jego serca. I to ono zatrzymało się w niedzielę 5 stycznia w szpitalu, gdzie trafił w wigilię 24 grudnia i skąd już nie wrócił do bloku przy ulicy Lwowskiej gdzie mieszkał wraz z matką. Wcześniej odszedł jego brat, a teraz w rozpaczy pozostawił siostrę i siostrzeńców, którzy go uwielbiali… oraz garstkę przyjaciół. Jak na człowieka orkiestrę uwielbiał bluesa i jazz oraz kochał bezwarunkowo Pink Floyd-ów…

Poznaliśmy się w latach osiemdziesiątych podczas wspólnej pracy w Tarnowskim Teatrze (dyrektorem był tam wówczas Ryszard Smożewski), gdzie on był zaopatrzeniowcem a ja terminowałem na tzw. zapleczu. Później na kilka lat straciliśmy się z oczu aby odnaleźć się w redakcji popularnego i wówczas jedynego w Tarnowie kolorowego tygodnika „Echo Tarnowa” – był jego redaktorem graficznym a ja dziennikarzem zajmującym się kulturą i sztuką. To był dla nas szczęsny czas, to tam zaprzyjaźniliśmy się na dobre i złe… Później były kolejne redakcje: TEMI, „Nowy Tygodnik”, tygodnik „Bez Cenzury”, „Miasto i Ludzie”. Razem też zakładaliśmy i redagowaliśmy dwa kolorowe tarnowskie miesięczniki: „Tratwa” i „Teraz”. Wszystkie te byty prasowe Tomek oprawiał graficznie a ja relacjonowałem na ich łamach wszystko to, co w tarnowskiej kulturalnie trawie piszczało…

Potem przez lata współtworzyliśmy portal www.tarnowskikurierkulturalny.pl , którego wysoki poziom graficzny to zasługa Tomka.
Podobnie, jak graficzna uroda pierwszych tomików moich wierszy, do których wykonał znakomite ilustracje, będące same w sobie dziełami sztuki plastycznej.

W ostatnich latach Tomek zasłynął jako utalentowany karykaturzysta, miał mnóstwo zleceń od miejscowych celebrytów, znanych biznesmenów i przedsiębiorców, polityków i działaczy. Jego kolorowe karykatury robiły prawdziwą furorę, jako prezenty – niespodzianki oraz jubileuszowe suweniry, co pozwalało mu na jakie takie finansowe trwanie a raczej przetrwanie. W sumie stworzył ich grubo ponad setkę.
Projektował również i tworzył wysmakowane plastycznie kalendarze i ilustracje.
Wspólnie także działaliśmy w duszpasterstwie akademickim w Tarnowie, m.in. przy kolejnych edycjach Festiwalu Vitae Valor. Mieliśmy też swój znaczący wkład w pierwsze edycje Festiwalu „Bravo Maestro” w ówczesnym Centrum Paderewskiego Tarnów Kąśna Dolna za czasów dyrekcji nieodżałowanej Ani Knapik.
Tyle razem dróg przebytych, tyle ścieżek wydeptanych, tyle browarów obalonych… A teraz Cię już nie ma!

Tomku! Czy to oznacza, że już nigdy nie wypijemy piwa, nie posprzeczamy się o żaden projekt, mecz, nie spotkamy się pod Kauflandem, nie pośmiejemy się z otaczającego nas świata.
Odszedł szczery furiat, wesoły facet i zarazem wrażliwy artysta. Do końca byłeś sobą! Lubiłeś zaskakiwać… więc i tym razem nie było inaczej!
I takiego Habiniaka będziemy pamiętać…
Ryszard Zaprzałka