
W Zaduszki każdy napisany wiersz jest pocałunkiem anioła śmierci, a każdy przeczytany jest lampka zapaloną na grobie poety.
Wbrew powszechnemu przekonaniu dzień 1 listopada nie jest „Świętem Zmarłych” ale radosnym dziękczynieniem za wszystkich, którzy osiągnęli świętość. Święto Wszystkich Świętych wprowadził dla całego kościoła Grzegorz IV w 834 r. jako pamięć o zmarłych. Tradycja Wszystkich Świętych albo Święta Zmarłych ma swój początek w starym celtyckim święcie „Samhain” czyli śmierci ciała.. Samhain oznaczał dla naszych przodków początek nowego roku. Zaczynał się on 1 listopada dlatego, że Celtowie byli rolnikami i dla nich żniwa zaczynały się sianiem ozimin, czyli obdarowywaniem pierwiastkiem życia śpiących jeszcze pól. Drugim nie mniej ważnym powodem obchodzenia tego święta właśnie w tym dniu było to, że najprawdopodobniej 1 listopada według przekazu Mojżeszowego rozpoczął się Potop. Tak więc w rzeczywistości początek temu świętu dało składanie hołdu ludziom, którzy zginęli w tamtym biblijnym kataklizmie.

W tym roku, jakże innym od wszystkich poprzednich, także mamy globalną katastrofę. Pandemię polityczno-ekologiczno-klimatyczną znacznie groźniejsza, bo całkowicie obca nam kulturowo i duchowo, demolująca nasze życie w każdym jego wymiarze, także tym dotykającym spraw ostatecznych. Skutecznie rugowany z naszego życia publicznego i rodzinnego Pan Bóg z wysokości swojego krzyża patrzy na ten swoisty karnawał śmierci… Pustoszejące kościoły to wielkie memento i niemy krzyk rozpaczy. Tym razem to nie Wszyscy Święci podpalili cmentarze ale politycy (czytaj: kulturowi marksiści i ekologiczni globaliści), zwołują nasze dzieci i wnuki na uliczne Dziady. Płonie nasz świat niszczony przez azjatycko-afrykańskie hordy. Apokalipsa trwa…

Wszystkich Świętych kojarzy się dla wielu ze zniczem, z grobem bliskich osób, z cmentarzem, dla innych z wiązanką kwiatów, jeszcze dla innych z modlitwą i pamięcią o tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. Stawiając kwiaty, zapalając ten „płomyk nadziei”, wierzymy, że już cieszą się oni chwałą w domu Ojca Niebieskiego. Kościół w tym dniu oddaje cześć tym wszystkim, którzy już weszli do chwały niebieskiej, a wiernym pielgrzymującym jeszcze na ziemi wskazuje drogę, która ma zaprowadzić ich do świętości. Przypomina nam również prawdę o naszej wspólnocie ze Świętymi, którzy otaczają nas opieką. Natomiast 2 listopada obchodzimy Wspomnienie Wszystkich Wiernych, w tradycji polskiej dzień ten jest nazywany Dniem Zadusznym lub inaczej „zaduszkami”. To wspomnienie wprowadził opat benedyktynów w Cluny we Francji, św. Odilon (Odylon). On to w 998 r. zarządził modlitwy za dusze wszystkich zmarłych w dniu 2 listopada. Termin ten i sama idea szybko rozprzestrzeniły się we Francji, Anglii, Niemczech, Italii. W XIII w. zwyczaj ten w Kościele rzymskim stał się powszechny.

W Polsce do początku XX w. (głównie na terenach wiejskich) istniał zwyczaj przygotowywania w dniu 31 października różnych potraw. Pieczono chleby, gotowano bób i kaszę, a na wschodzie kutię z miodem i wraz z wódką pozostawiano na noc dla dusz zmarłych /prawosławni na grobach, katolicy na domowych stołach/. Wieczorem zostawiano uchylone drzwi wejściowe, aby dusze zmarłych mogły w swoje święto odwiedzić dawne mieszkania. Był to znak gościnności, pamięci i życzliwości, w zwyczaju było również nawoływanie zmarłych po imieniu. Wierzono, że dusze doświadczają głodu i pragnienia, potrzebują wypoczynku i bliskości krewnych. Obowiązkiem żywych było zaspokojenie tych pragnień, gdyż obrażone czy rozgniewane mogły straszyć, wyrządzić szkodę, sprowadzić nieszczęście czy przedwczesną śmierć. Po zapadnięciu zmroku, przez dwa kolejne dni: 1 i 2 listopada, zabronione było ubijanie masła, deptanie kapusty, maglowanie, przędzenie i tkanie, cięcie sieczki, wylewanie pomyj i spluwanie, aby nie rozgnieść, nie skaleczyć i nie znieważyć odwiedzającej dom duszy. W całej Polsce ugaszczano obficie żebraków i przykościelnych dziadów, ponieważ wierzono, że ich postać mogła przybrać zmarła przed laty osoba. W zamian za jadło zobowiązani oni byli do modlitwy za dusze zmarłych.

W noc zaduszną, aż do świtu, na cmentarzach, rozstajach i w obejściach, rozniecano ogniska, których zadaniem było wskazywanie drogi błąkającym się duszom. Popularne było również palenie ognisk na mogiłach samobójców i ludzi zmarłych tragicznie, którzy zwykle byli grzebani za murem cmentarnym. Chrust na te ogniska składano w ciągu całego roku – ten, kto przechodził obok, kładł obok grobu gałązkę i w ten sposób tworzył się stos do spalenia w noc zaduszną. Wierzono, że ogień palony na grobach samobójców ma moc oczyszczającą umarłych, daje również ochronę żywym przed złymi mocami, które mogły być obecne w takich miejscach.

Kult Świętych pomnaża cześć Pana Boga. Świętych Pańskich czcimy ze względu na Pana Boga, którego oni „reprezentują”. Tak więc nie bezpośrednio, lecz pośrednio przez nich kierujemy kult ku Panu Bogu. Kościół oddaje cześć świętym w różnym stopniu. I tak na pierwszym miejscu stawia Najświętszą Maryję Pannę, następnie świętych: Józefa i Jana Chrzciciela, dalej Apostołów, wśród których Święci Piotr i Paweł mają uprzywilejowane miejsce. Najwięcej jest świętych lokalnych, którzy odbierają szczególną cześć: w zakonie, w narodzie, w państwie czy w diecezji, gdzie się wsławili męczeństwem za wiarę lub niezwykłą cnotą.

Grzegorz III w kościele św. Piotra otworzył kaplicę poświęconą Wszystkim Świętym, nie tylko męczennikom. W Anglii pojawiło się święto Wszystkich Świętych w połowie VIII w. obchodzone 1 listopada. Święto poprzedzone było wigilią, a od XV w. otrzymało także oktawę. Reforma z 1955 r. usunęła wigilię i oktawę. Natomiast papież Jan XI w 935 r. ustanowił osobne święto ku czci Wszystkich Świętych, wyznaczając je na dzień 1 listopada. Tak więc uroczystość Wszystkich Świętych ma już ponad tysiącletnią tradycję i przypomina nam przede wszystkim tych Świętych Pańskich „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (por. Ap 7, 9), którzy nie mają swoich osobnych wspomnień w roku liturgicznym. W ciągu wieków Kościół ubogacił kult świętych. Stawiał im posągi, malował ich obrazy, budował ku ich czci świątynie (np. kościół Sióstr Benedyktynek pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Drohiczynie) i ołtarze, ułożył szereg modlitw i pieśni religijnych ku ich czci, jak też ułożył teksty liturgiczne do Mszy św. i kapłańskich pacierzy – Liturgii Godzin.

W XV w. wytworzył się u dominikanów w Wanencji zwyczaj ofiarowania w dniu 2 listopada trzech Mszy św. przez jednego kapłana. Papież Benedykt XIV w 1748 r. rozszerzył ten zwyczaj na całą Hiszpanię. W 1915 r., podczas I wojny światowej, papież Benedykt XV na prośbę opata – prymasa benedyktynów pozwolił kapłanom całego Kościoła odprawić w tym dniu trzy Msze św. Jedną w intencji przyjętej od wiernych, drugą w intencji wszystkich wiernych zmarłych, a trzecią w intencji papieża. Zwyczaj ten nie jest traktowany jako obowiązek.

Kościół w tym dniu wspomina zmarłych pokutujących za grzechy w czyśćcu. Chodzi więc o których nie mogą wejść do nieba, gdyż mają pewne długi do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Prawdę o istnieniu czyśćca Kościół ogłosił jako dogmat na soborze w Lyonie w 1274 r. i na XXV sesji Soboru Trydenckiego (1545-1563), w osobnym dekrecie o czyśćcu. Sobór Trydencki orzekł prawdę, że duszom w czyśćcu możemy pomagać. Cała wspólnota Kościoła przychodzi z pomocą duszom czyśćcowym zanosząc w tym dniu prośby przed tron Boży. Aby przyjść z pomocą zmarłym pokutującym w czyśćcu, żyjący mogą w tych dniach uzyskać i ofiarować odpusty zupełne.

Nabożeństwo do dusz czyśćcowych było i jest bardzo żywe. Świadczą o tym uroczyście urządzane pogrzeby, często zamawiane Msze św. w intencji zmarłych, w Kościele rzymskim powszechne są Msze św. gregoriańskie (30 Mszy św. po kolei przez 30 dni). W Polsce istnieje nawet zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, założone przez błogosławionego o. Honorata Koźmińskiego – kapucyna. Według kościołów: Katolickiego, Episkopalnego i Luterańskiego – święto Wszystkich Świętych oznacza cześć dla wszystkich świętych w niebie – tych znanych i tych nieznanych.

Natomiast coraz modniejszy i u nas Halloween to dzień przed Wszystkimi Świętymi, czyli 31 października. W okresie chrystianizacji plemion celtyckich Samhain nadano chrześcijański charakter i nazwano je wigilią Wszystkich Świętych, czyli Hallows lub Hallow Even. W połowie XIX wieku przywędrowało wraz z irlandzkimi emigrantami do Ameryki i tam zmieniło nazwę na Halloween. W drugiej połowie XX wieku święto trafiło znowu do Europy. W Irlandii za czasów pogańskich ludzie przebrani w kolorowe kostiumy odprowadzali duchy do granic miasta. Niezamożni proponowali bogatym interes, który polegał na tym, że mieli odprawiać modły za dusze zmarłych w zamian za chleb. Najbardziej znanym gadżetem tego neo pogańskiego święta jest wydrążona dynia ze światełkiem w środku, która dla irlandzkich chłopców oznaczała błędne ogniki uważane za dusze zmarłych. W czasie tajemniczych celtyckich obrzędów miano uwalniać ludzkie dusze z ciał czarnych kotów, sów i nietoperzy.

Warto to dokładnie wyjaśnić bowiem coraz częściej myli się Halloween z Hallowmass – wziętym ze staroangielskiego Hallow, co oznacza uświęcać, czyli czcić Wszystkich Świętych.. W Kościele Katolickim jest to jeden z najważniejszych obrzędów w roku. W tym dniu wszyscy katolicy są zobligowani do uczestniczenia w mszy i nabożnego nawiedzania cmentarzy. Natomiast drugi listopada jest to dzień poświęcony zmarłym, których w tym dniu szczególnie się wspomina. Jedno jest pewne, Święto to obchodzone bez wiary, bez obcowania z Tajemnicą, pozostaje jedynie pustym erzacem. Pustym, jak wydrążona dynia…
Ryszard Zaprzałka