
czyli
Boska Komedia minęła półmetek
Festiwal z każdym dniem nabiera rozpędu – relacjonuje nasza krakowska recenzentka Katarzyna Cetera. Jeszcze w niedzielę, Trzeciego dnia mogliśmy wziąć udział w debacie o męskości i kobiecości, premierze „Notatnika Teatralnego” poświęconego dwudziestoleciu Łaźni Nowej, a do wyboru mieliśmy aż dziesięć (sic!) spektakli.

Niedzielne przedpołudnie należało do młodych. W Akademii Sztuk Teatralnych, na scenie eksperymentalnej, o godz. 11 rozpoczęło się Forum Młodej Reżyserii, w ramach którego zobaczyliśmy spektakle HELENA w reżyserii Magdaleny Dąbrowskiej, PIEŚNI PIEKARZY POLSKICH Klaudii Gębskiej, JA TEŻ CHCĘ NAUCZYĆ SIĘ ZABIJAĆ LUDZI, PROSZĘ POMÓŻCIE MI, CZYLI PRZEMOC JEST TEŻ OKEJ w reżyserii Maxa Nowotarskiego i ZŁĄ KREW w reżyserii Eugenii Balakirevej.

O 15.30 w Domu Utopii w Nowej Hucie odbyła się premiera „Notatnika Teatralnego” wydanego z okazji 20-lecia Łaźni Nowej. W spotkaniu udział wzięli: Małgorzata Szydłowska, Bartosz Szydłowski i Mateusz Pakuła a rozmowę poprowadzili Marzena Sadocha i Krzysztof Mieszkowski. W krótkim wstępie do rozmowy Marzena Sadocha powiedziała: To jest miejsce, które wyznacza zupełnie nowe standardy w myśleniu o założeniu teatru w Polsce. Małgorzacie i Bartoszowi Szydłowskim się udało. Owocem tego cudu jest to, że widzimy się podczas najważniejszego festiwalu teatralnego w Polsce i widzimy się w Łaźni Nowej, której premiery zawsze były ważne. A wszystko zaczęło się od pracowni scenograficznej Małgorzaty, do której zawitał pewnego dnia wtedy jeszcze student Bartek. Początki tej znajomości wspominała Małgorzata Szydłowska: Byłam już wtedy po dyplomie scenograficznym, trochę wyciągałam Bartka do teatru, dużo o teatrze rozmawialiśmy. Krzysztof Mieszkowski przytoczył anegdotę jak to na początku działalności Łaźni w Nowej Hucie do teatru dzwonili ludzie z pytaniem, ile kosztuje kąpiel. Nie używaliśmy na początku nazwy teatr. To wynikało z głębokiego przekonania, że w Polsce pokutuje pewien stereotyp widzenia miejsca kultury jako miejsca obcego, które jest predestynowane dla osób wyedukowanych, które traktują teatr jako miejsce odświętne. Nie każdy ma odwagę i chęć uczestnictwa w tej sytuacji. Dlatego chcieliśmy stworzyć miejsce bez tego kontekstu. Miejsce spotkań i dialogu, z którego dopiero potem zaczyna wyłaniać się teatr – wspominał Bartosz Szydłowski, założyciel Łaźni Nowej. Małgorzata Szydłowska dopowiadała: Na początku zresztą trudno to było nazwać teatrem. To był budynek opuszczonych warsztatów, okna były zakratowane. To było miejsce, które przerażało na pierwszy rzut oka. Nie kojarzyło się z miejscem kultury. Było miejscem kompletnie zdegradowanym, w którym na początku nie byliśmy też sami, mieliśmy licznych współlokatorów; hodowcę szynszyli, stolarzy, gołębiarzy. Dopiero po długim, bardzo długim procesie transformacji mogliśmy to miejsce nazwać teatrem.

Reżyser, pisarz i dramatopisarz Mateusz Pakuła opowiadał o swojej wieloletniej współpracy z Teatrem Łaźnia Nowa, o najgłośniejszych spektaklach nad którymi tu pracował. Pośród wielu anegdot, których bez liku znajdą Państwo także w „Notatniku Teatralnym” było zdanie, które mogłoby stać się mottem teatru Łaźnia Nowa: Może się nie udać… Róbmy to! Tak było z propozycją zagrania głównej roli dla Krzysztofa Globisza, który był w rekonwalescencji po przebytym udarze (w spektaklu WIELORYB THE GLOBE). To nie tylko się udało, spektakl odniósł przecież niebywały sukces. Tak było z kontrowersyjnym tytułem czy tematem sztuki JAK NIE ZABIŁEM SWOJEGO OJCA I JAK BARDZO TEGO ŻAŁUJĘ Mateusza Pakuły.

Czwarty dzień festiwalu – poniedziałek – miał być chwilą oddechu. Na ten dzień zaplanowano „tylko” cztery spektakle – ale za to jakie! O 18 na scenie kameralnej Narodowego Starego Teatru mogliśmy zobaczyć PIĘKNĄ ZOŚKĘ w reżyserii Marcina Wierzchowskiego a w Teatrze Łaźnia Nowa GISELLE, TAŃCZ! w reżyserii Anny Obszańskiej. Jednak już o 19 reżyser Michał Zadara na dużej scenie w Narodowym Starym Teatrze pokazał ZEMSTĘ. W swoich planach na ten dzień miałam tylko ten spektakl.

Jeszcze przed południem w mediach społecznościowych ukazał się – powielany i komentowany, a wzruszający – wpis Macieja Stuhra który grał u Zadary rolę Papkina:
Słowa tego chyba nie oddadzą, ale dziś jest dla mnie bardzo ważny dzień i chciałem się tym z Wami podzielić! Otóż dziś wieczorem, podczas festiwalu Boska Komedia, zagram po raz pierwszy w życiu na dużej scenie Teatru Starego w Krakowie. W miejscu, w którym wszystko się zaczęło, i nie byłoby mnie tu, gdyby nie ta scena, ci ludzie i te przeżycia! Jestem tak wzruszony, że łzy lecą mi nawet przy pisaniu tej wiadomości. Nie wiem, czy dam radę odegrać dziś Papkina, nie chlipiąc co chwila. I to wszystko dzieje się w roku, gdy odszedł mój Tata, który siedział w tej samej garderobie tyle lat! Circle of Life!
Zagrał brawurowo – zresztą nie tylko on: świetny był także Arkadiusz Brykalski jako cześnik i Bartosz Porczyk jako rejent. ZEMSTA bez kontusza, bez skrótów, bazująca na tekście i szukająca w tym tekście skojarzeń z teraźniejszością– taka to była ZEMSTA.

Po spektaklu reżyser Michał Zadara opowiadał o kulisach powstania pomysłu wystawienia przedstawienia: Wszystko co jest na scenie wynika z tekstu. Nie wiedziałem na początku czy tekst jest dobry, czy będziemy potrzebować kostiumów itd. Na pierwszych czytaniach widownia się śmiała. To dało nam do myślenia, że jest potencjał, który dotychczasowe inscenizacje psuły. Bo w ZEMŚCIE nic nie jest oczywiste […] To świat, w którym istnieje przemoc, ale nie ma policji, czyli nie ma aparatu państwa” – dodał Zadara. – Zemsta to bardzo wyrafinowana literacka komedia. Maciej Stuhr powiedział, że wystarczy wyzwolić ją z polskich kontekstów, a nagle staje się uniwersalna i ciekawa”.

Można chyba dodać, że ZEMSTA to spektakl grany i kodowany na kilku poziomach. Chcecie lektury szkolnej? Macie ją. Chcecie się dobrze bawić – proszę bardzo, macie komedię. Najciekawsze są chyba jednak te drobne nienachalne i sprytne mrugnięcia okiem w stronę widza: a to knajpa nazywa się po francusku Zamek, a to przez kilka sekund słychać utwór Toma Waitsa, może też melodię z PULP FICTION, gesty i układy choreograficzne przez chwilę jak z Bonda itd. Żeby te wszystkie smaczki wyłapać trzeba by chyba było oglądnąć spektakl raz jeszcze.

Dzień zakończył pokaz spektaklu LADODEJA w reż. Oskara Sadowskiego na małej scenie Teatru Łaźnia Nowa.
We wtorek, 10 grudnia, o 17 w Narodowym Starym Teatrze odbył się pokaz znakomitego spektaklu Wojtka Rodaka DZIEJE GRZECHU. Z to przedstawienie reżyser otrzymał tegoroczny laur Konrada, więc choć przedstawienie już widziałam na premierze, to ochoczo wybrałam się jeszcze raz. I nie zawiodłam się!
O 19 widzowie mieli dylemat codziennie towarzyszący bywalcom festiwalu Boska Komedia: co wybrać? Grane były bowiem równocześnie trzy spektakle: NULL & VOID w reżyserii Agaty Siniarskiej w Cricotece, ANTYGONA W MOLENBEEK w reżyserii Anny Smolar na scenie MOS Teatru im. Juliusza Słowackiego i WYRWA w reżyserii Barbary Bendyk w Teatrze Łaźnia Nowa. Tego przedstawienia nie mogłam odżałować, ale mój dzień zakończył pokaz spektaklu CZŁOWIEK Z PAPIERU. ANTYOPERA NA KREDYT w reżyserii aktualnego dyrektor artystycznego Narodowego Starego Teatru im Heleny Modrzejewskiej w Krakowie – Jakuba Skrzywanka – także ze względu na muzykę Karola Nepelskiego. Po spektaklu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego odbyła się rozmowa z reżyserem.
11 grudnia, środa, to szósty dzień festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Na ten wieczór zaplanowałam obejrzenie dwóch przedstawień. ANTYGONĘ W MOLENBEEK w reżyserii Anny Smolar mogłam zobaczyć dopiero teraz. Spektakl to faktycznie – jak pisał jeden z krytyków – małe arcydzieło. Kameralny, z wykorzystaniem skromnych środków scenograficznych, trwający niecałą godzinę, więc nie ma w nim zbędnych scen i dłużyzn. Na sukces przedstawienia składa się głównie pokaz mistrzowskiego wprost aktorstwa. Marianna Linde i towarzysząca jej Maniucha Bikont pokazały kunszt, maksymalną koordynację i wyczulenie na siebie nawzajem – a Michał Sikorski po prostu nie odstawał. Czy współczesna odsłona antycznej tragedii robi na widzach wrażenie? Nie pozostawia obojętnym. Mnie, mówiąc kolokwialnie „walnęła obuchem w głowę”. Poczułem psychiczny dyskomfort, wytrącono mnie na chwilę z dobrostanu. Reżyserka osiągnęła więc zamierzony efekt. – czytamy w jednej z festiwalowych recenzji.

A potem znowu trudne wybory – godzinę później widzowie na scenie im. Jerzego Treli mogli zobaczyć WORK ON IT! w reżyserii Tomasza Cymermana.
Później już trzeba było wybierać pomiędzy pokazem REWIZORA Łukasza Kosa w Nowohuckim Centrum Kultury i POLOWANIEM NA OSY. HISTORIĄ NA ŚMIERĆ I ŻYCIE w reżyserii Natalii Korczakowskiej w Teatrze Łaźnia Nowa.
Ponieważ REWIZORA widziałam w Tarnowie podczas tegorocznej Talii, kolokwialnie mówiąc odpuściłam i pobiegłam do Łaźni na POLOWANIE NA OSY – i po raz kolejny nie zwiodłam się.
Spektakl Natalii Korczakowskiej bazuje na tekście reportażu Wojciecha Tochmana pod tym samym tytułem, opowiadającym o skazanej w głośnym w latach 90 procesie Moniki Osińskiej skazanej na dożywocie morderczyni, jednej z trojga. Opinia publiczna jest rozgorączkowana faktem, że w zdarzeniu brała udział dziewczyna – media, głodne sensacji, przeprowadzają egzekucję publiczną na jej wizerunku. Przez niektóre Monika O. jest opisywana jako chłodno kalkulująca manipulatorka i prowodyrka napadu, inne porównują ją do zwierzęcia i bestii.

Reżyserka i dyrektorka artystyczna STUDIO, Natalia Korczakowska stworzyła spektakl na podstawie opowieści dokumentalnej Wojciecha Tochmana, który podważa nasze stereotypowe myślenie o osobach znienawidzonych i wyłączonych ze społeczeństwa. Opowieść o skazanej na dożywocie w latach 90. Monice O. to studium podstawowych wartości społecznych: wolnej woli, osobistej wolności oraz roli mediów, które podążają za emocjami tłumu i mają narzędzia do przeprowadzania symbolicznej egzekucji.
POLOWANIE NA OSY to multimedialne widowisko wykorzystujące różnorodne formy (video art, koncert na żywo, choreografia) i opowiadające historię z wielu perspektyw, przez wielu narratorów. Również widzowie spektaklu mogli oglądać go na różne sposoby.
Dzień zakończył spektakl Jędrzeja Piaskowskiego PERSONA. CIAŁO BOŻENY w Narodowym Starym Teatrze – ale na ten spektakl nie zdążyli widzowie oglądający przedstawienia w Nowej Hucie. Zaległości należało nadrobić we czwartek.
Katarzyna Cetera
Zdjęcia – organizatorzy