
Coraz częściej bywa tak, że rzeczy naprawdę wartościowe, szczególnie w sztuce, z trudem przebijają się przez komercyjny chłam i pseudo artystyczną tandetę. Tarnowskim dowodem na tak postawioną tezę jest działająca przy ulicy Legionów prywatna, niezależna galeria sztuki HORTAR, której właścicielami są znani tarnowscy filantropi i mecenasi kultury państwo Kopczyńscy. Odbywające się tam rzadko, co jest celowym zamierzeniem gospodarzy Galerii, wernisaże i wystawy są za każdym razem znaczącym wydarzeniem kulturalnym i towarzyskim, gromadząc tłumnie tarnowskie elity.

Nie inaczej było i w ostatni czwartek 21 listopada, kiedy to w tym prawdziwie polskim salonie otwarto oryginalną wystawę prac poświęconą twórczości wybitnego polskiego reżysera filmowego i teatralnego, scenarzysty, scenografa, pedagoga i malarza Andrzeja Wajdy. Ekspozycja zrealizowana została w ramach cyklu „Stanisław Rodziński i przyjaciele”, udanie wpisując się w obchody 30-lecia Muzeum „Manggha” w Krakowie, którego przedstawiciel Mateusz Matysiak interesująco opowiadał o tej stosunkowo mało znanej artystycznej aktywności naszego mistrza, laureata Oscara w 2010 roku.
W tym miejscu warto przypomnieć, że Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha powstało z inicjatywy zafascynowanych kulturą japońską Andrzeja Wajdy i jego żony Krystyny Zachwatowicz. Kiedy w 1987 roku Andrzej Wajda otrzymał nagrodę Kioto (japoński odpowiednik Nobla w dziedzinie filozofii, sztuki, nauki i technologii) w wysokości 400 tysięcy dolarów, postanowił ją przeznaczyć na budowę nowego muzeum w Krakowie.

Ekspozycja prezentowana w Galerii Hortar obejmuje cenne archiwalia, m.in.: dokumenty, scenopisy, projekty, fotografie z prywatnych zbiorów artystów, kostiumy, ale przede wszystkim unikalne rysunki i obrazy Andrzeja Wajdy, ukazując prawie w ogóle nieznaną część biografii artystycznej jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów, laureata najbardziej prestiżowych nagród filmowych, m.in. w 2010 roku Oscara za całokształt twórczości.

W swojej działalności artystycznej Andrzej Wajda nie rozstaje się ze szkicownikiem. Przez całe życie tworzy niewielkie rysunkowe kompozycje, wykonywane piórem, kredkami lub flamastrami. Stanowią one ważny element jego metody twórczej. Są również sposobem zapisu rzeczywistości, zastępując w tej roli aparat fotograficzny. Przez wiele lat artysta zapełniał rysunkami kolejne notesy, opatrzył je też osobistymi komentarzami. Rysunki te funkcjonują również jako osobne kartki wyrwane z notesu (często kratkowane z charakterystyczną perforacją papieru). Zróżnicowaną tematycznie twórczość rysunkową Wajdy cechuje skrótowość ujęcia tematu i szkicowość formy, kompozycja filmowego kadru oraz typowa dla artysty nerwowa kreska.

„W tym wyjątkowo różnorodnym pod względem tematu, formy i technik artystycznych zbiorze na szczególną uwagę zasługują niewielkie akwarele – abstrakcje o subtelnej kolorystyce i poetyckim klimacie, ujawniające niezwykłe bogactwo wyobraźni młodego malarza i przyszłego reżysera. Wśród studiów rysunkowych Andrzeja Wajdy wyróżniają się szkice związane z teatrem i filmem. Nie jest to jednak typowy storyboard, który w wypadku wielu reżyserów ma praktyczne zastosowanie przy pracy nad filmem. Nie są to również projekty scenografii ani kostiumów do konkretnego spektaklu. Rysunek Wajdy reżysera to narzędzie, które pomaga mu w konkretyzacji idei spektaklu lub filmu, jest zapisem wizji artysty, jej stopniowego rozwoju” – piszą organizatorzy krakowskiej wystawy.

Warto przypomnieć, że Andrzej Wajda przed podjęciem w 1949 roku studiów w zakresie reżyserii w Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi, od 1946 roku studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Podczas tych studiów dołączył do Grupy Młodych Plastyków, inspirowanej nurtami prymitywizmu, surrealizmu i abstrakcjonizmu. Jesienią 1948 roku trafił natomiast do Grupy Samokształceniowej prowadzonej przez Andrzeja Wróblewskiego.

Nic przeto dziwnego, że rysunek odegrał niezwykle istotną rolę w procesie twórczym Andrzeja Wajdy, służąc mu nie tylko jako narzędzie artystycznej ekspresji, ale także jako fundamentalne medium w planowaniu i realizacji jego filmowych i teatralnych dzieł. Dla Wajdy, wykształconego malarza, rysunek był naturalnym przedłużeniem myśli reżyserskiej, które pozwalało mu na wizualne eksplorowanie i rozwijanie koncepcji przed ich fizycznym ucieleśnieniem na planie filmowym. W swojej pracy Wajda często używał rysunków do wstępnego zarysowania kompozycji scen, co pozwalało mu na eksperymentowanie z różnymi ujęciami i aranżacją elementów kadru, zanim jeszcze kamera zaczęła nagrywać. Te wizualne szkice stanowiły rodzaj dialogu między reżyserem a jego współpracownikami – scenografami, operatorami kamery, a nawet aktorami – umożliwiając efektywne komunikowanie jego wizji artystycznej.

Jednakże, rysunki Andrzeja Wajdy nie były zwykłymi technicznymi schematami; niosły ze sobą głębię symboliczną i emocjonalną, co czyniło je samodzielnymi dziełami sztuki. Przez lata pracy nad różnymi projektami, Wajda rozwijał unikalny styl ilustracyjny, który charakteryzował się dynamicznymi, często ekspresjonistycznymi liniami, odzwierciedlającymi ruch i emocje, które miały dominować w scenach jego filmów. W procesie kreacji filmów takich jak “Człowiek z marmuru” czy “Popiół i diament”, rysunki odgrywały kluczową rolę w budowaniu narracji oraz rozwijaniu głównych motywów. Wajda często używał rysunków do badania interakcji między postaciami, co pomagało mu w dalszym dopracowywaniu scenariusza i dialogów. Przez to jego filmy zyskiwały dodatkową warstwę wizualnego przekazu, który współgrał z tekstem mówionym.

Znaczącym pretekstem do powstania ostatniej wystawy w Galerii Hortar jest wielki, zmarły kilka lat temu, przyjaciel gospodarzy tego prawdziwie Polskiego Domu, szczególnie pani profesor Teresy Kopczyńskiej – cenionej i lubianej przez młodzież pedagog tarnowskich szkół średnich, znakomity artysta malarz, rodem z Krakowa – profesor Stanisław Rodziński. To tam ukończył Wydział Malarstwa w pracowni prof. Emila Krchy, ma w swoim dorobku ponad dwieście wystaw indywidualnych w kraju, m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Łodzi, Lublinie i Częstochowie, oraz za granicą, m.in. w Wiedniu, Rzymie, Londynie, Paryżu i Dusseldorfie.

Brał udział w wielu zbiorowych prezentacjach polskiego malarstwa, m.in. we Florencji i Moskwie, Brukseli i Norymberdze. Jest laureatem kilkudziesięciu prestiżowych nagród i wyróżnień, np. Fundacji A. Jurzykowskiego w Nowym Jorku. Był m.in. stypendystą Instytutu Kultury Chrześcijańskiej Jana Pawła II w Rzymie i Fundacji Janineum w Wiedniu. Był cenionym wykładowcą akademickim i pedagogiem /w 1992 r. uzyskuje tytuł naukowy profesora zwyczajnego/, związanym przez lata z krakowskimi uczelniami: ASP, PAT i UJ, Członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Umiejętności i Rady Kultury przy premierze RP, sygnatariuszem /1977/ deklaracji Towarzystwa Kursów Naukowych, tzw. latającego uniwersytetu, w latach 1981 – 1992 uczestniczył w Ruchu Kultury Niezależnej, a wcześniej przewodniczył sekcji malarstwa Zarządu Głównego ZASP. Równolegle z malarstwem i działalnością społeczną uprawiał publicystykę i eseistykę w zakresie sztuki, współpracując m.in. z Tygodnikiem Powszechnym, ze Znakiem i Więzią, z paryską Kulturą i wrocławską Odrą, ale również z Dziennikiem Polskim i Gościem Niedzielnym.

Z Tarnowem zaprzyjaźniony był od wielu lat, wystawiał tu i wykładał /tu „dopadła” go wiadomość o narodzinach córki/. W 1999 r. w tarnowskim Wydawnictwie Biblos ukazał się zbiór tekstów profesora Rodzińskiego o sztuce pt. „Sztuka na co dzień i od święta”. Tak się złożyło, że książki tej nie było na otwarciu wystawy, za to były dwie inne pióra prof. Rodzińskiego: „Obrazy czasu” /krakowska książka miesiąca – luty 2002/, i „Mój szkicownik”, które można było nabyć na tzw. „krechę”, płacąc za nie później. To absolutna nowość, którą warto by upowszechnić, zważywszy na ceny niektórych katalogów lub innych wydawnictw towarzyszących wernisażom. Ale to nie jedyne ślady prof. Rodzińskiego w Tarnowie. W październiku 2003 roku w Galerii Miejskiej BWA mogliśmy oglądać dużą wystawę prac tego artysty. Także wtedy gościła w Tarnowie pamiętana do dzisiaj wspaniała wystawa najciekawszych i najcenniejszych darów ofiarowanych naszemu Papieżowi, gromadzonych przez rzymski Ośrodek Dokumentacji Pontyfikatu Jana Pawła II. Był wśród nich m.in. przejmujący swą symboliką obraz „Ukrzyżowanie”, który przed laty profesor Rodziński podarował Ojcu Świętemu.

„Im dłużej maluję – zwierzał się profesor – tym bardziej malowanie staje się dla mnie czymś w rodzaju zapisywania kart pamiętnika. Oglądanie dzieł sztuki, słuchanie muzyki, lektury, patrzenie na krajobraz, wszystko to staje się materiałem i inspiracją do pracy”. I właśnie niektóre z tych kart z malarskiego pamiętnika profesora Stanisława Rodzińskiego, możemy nadal oglądać w Galerii Państwa Kopczyńskich. Są one wyraźnym znakiem jego wspomnień, wdzięczności wobec miejsc, czasu i ludzi. Niektóre z obrazów opatrzone dedykacjami, m.in. dla Jerzego Geidroycia, Herlinga Grudzińskiego czy Jerzego Turowicza, są znakami przyjaźni i wskazówkami do ich interpretacji. Są niekiedy bardzo intymnym wyznaniem wiary malarza a nieraz wręcz teologicznym dyskursem ze swoim stwórcą. Te motywy religijne, to głównie „ukrzyżowania”, ciemne i mroczne oleje, z ledwie zarysowanymi postaciami. Szczególne wrażenie robią także tajemnicze i groźne pejzaże oraz metafizyczne leśne Katedry.
Tekst i zdjęcia – Ryszard Zaprzałka oraz fot. T. Schenk
Korzystałem m.in. z Culture.pl