
czyli
Panie ministrze, pan się nie boi…
Niejeden Szprycer za panem murem stoi…
Nieutuleni w żalu żegnamy odejście wielkiego ministra, ojca narodu bez mała, przedstawiciela rządu, który najpierw ogłosił u nas mniemaną plandemię, a potem ją bohatersko odwołał. Razem z milionami Polaków, zdymisjonowanego przed wyborami ministra Niedzielskiego żegna z zaświatów około 200.000 osób, które zmarły z powodu pozbawienia ich dostępu do opieki medycznej, zastraszenia, odwołania ważnych operacji, w tym onkologicznych; osób które zamiast natychmiastowej pomocy ratującej życie, otrzymały dozgonne oczekiwanie na wyniki mitycznego testu, dającego częstokroć fałszywe wyniki. I być może ten wielki, Narodowy Program Eutanazji, który uśmiercił wielokrotnie więcej ludzi, niż sam Covid, przynosząc najwięcej zgonów od czasów II wojny światowej, trwałby nadal, obfitując w kolejne sukcesy w procesie depopulacji, tresury i ratowania systemu emerytalnego, gdyby nie złowrogi Putin, który przysyłając nam rzeszę migrantów z Ukrainy, nie sprawdzanych na granicach pod żadnym względem, nagle zakończył plandemię. Plandemia cudownie zniknęła, schowała się, uciekła; licznik „zarażonych” przestał tykać… Przez Polskę przewaliły się te miliony Ukraińców – i „nie stało się nic”…

Razem z umarłymi, których moim zdaniem śmiało można by było nazwać „zamordowanymi”, ministra Niedzielskiego żegnają również rodziny ofiar rozpętanej histerii. Wyrazy wdzięczności ślą ludzie, których przymuszano do noszenia rozmaitych szmat i kagańców na twarzach, o których w świetle badań naukowych od początku było wiadomo, że nie chronią przed wirusami. Ślą je także osoby ukarane za brak maseczki – zarówno te, które zapłaciły wysokie kary, jak i te, które wygrały w sądach argumentując, że rozporządzenie nie może mieć rangi ustawy. Głęboki żal z powodu pana odejścia odczuwają także przedsiębiorcy, których biznesy zniszczono, nakazując ich zamknięcie, mimo iż nie ogłoszono żadnego stanu nadzwyczajnego, jaki przewiduje Konstytucja – a żaden z tych stanów nadzwyczajnych nie przewiduje zamknięcia działalności gospodarczej, co najwyżej jej ograniczenie.
Słów „dziękujemy” nie szczędzą obywatele, którym odmówiono wstępu do lasów.
W smutku pozostają miliony sterroryzowanych Polaków, żyjących przez tak długi czas w warunkach stanu wojennego, który pochłonął więcej ofiar, niż stan wojenny ogłoszony przez Wojciecha Jaruzelskiego.

Z tęsknotą ministra Niedzielskiego wspominać będą osoby przymuszone do przyjęcia eksperymentalnego preparatu genowego znajdującego się w trzeciej fazie badań klinicznych, zwanego dla niepoznaki „szczepionką” – szczególnie te osoby, których dotknęły tajemnicze powikłania i nowe jednostki chorobowe – „zespół nagłej śmierci” lub przynajmniej „bycie niezaszczepionym”.
Z powodu dymisji pana ministra lamentują w zaświatach pacjenci, którym jako przyczynę śmierci wpisano „covid”, zamiast którejś z chorób współistniejących, tylko dlatego, że na „covid” wskazywał test, który nie został do tego stworzony i że za „covidowych” pacjentów płacono więcej, nakręcając przy okazji inflacyjną spiralę.
Swoją wdzięcznością wobec ministra Niedzielskiego podzielić się chcą żywi i umarli, których pozbawiono opieki duszpasterskiej; pacjenci Domów Pomocy Społecznej, których pozbawiono kontaktu z rodzinami, dzieci w domach dziecka, na których testowano „szprycę”; za zamkniętymi drzwiami, za jednymi i drugimi nie miał się kto ująć i wiem o czym mówię z pierwszej ręki. Czasem może ujmowała się garstka ludzi, sprzeciwiających się segregacji sanitarnej, która na własny koszt słała listy, także ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru – do szkół, DPS-ów i Domów Dziecka. I do Parlamentu Europejskiego, gdy ten debatował nad „paszportami szczepionkowymi”; ci dobrzy ludzie używali przy tym argumentów na gruncie prawa międzynarodowego oraz na gruncie badań naukowych. Gdzie wtedy byliście? Musieliśmy radzić sobie z różnymi problemami przez was stworzonymi sami, mając przeciwko sobie Was, władzę, która miała stać na straży naszych wolności, a nie nas bezpodstawnie straszyć, okłamywać, niewolić i niszczyć ekonomicznie. Po której stronie barykady pan wtedy był, panie Niedzielski?

Dziękczynienie wobec ministra Niedzielskiego ślą zwyczajni, sterroryzowani, zastraszeni ludzie, przytłoczeni kłamstwami o tym, jak to odporność zaszprycowanych wzrasta, jak to zaszprycowani nie zarażają…
Wszyscy oni, wszyscy zmarli głośnym chórem wołają: dziękujemy! I wyciągają ręce mówiąc: dołącz do nas!
A to przecież nie koniec wszystkich zasług. Nie sposób ich wyliczyć. Można by też długo mówić o innych następstwach działań rządu, którego jedną z twarzy był pan minister. Można mówić o cenzurze prewencyjnej, o odczłowieczaniu tych, którzy nie oddawali należytego uszanowania „wirusowi – celebrycie” i zadawali niewygodne pytania; o prześladowaniu tych, którzy bronili swoich niezbywalnych praw; o odważnych lekarzach pozbawianych prawa wykonywania zawodu lub szykanowanych tylko dlatego, że chcieli leczyć posiłkując się wiedzą naukową oraz zasadą „po pierwsze nie szkodzić”. Jak chociażby pan Zbigniew Martyka. Z pewnością jednym z największych, naukowych osiągnięć ministra Niedzielskiego był „szamanizm teleporad” i kij do walenia w parapet przychodni, by otrzymać receptę…

A przecież są jeszcze i te działania, których minister Niedzielski, dokonać nie zdążył. Minister, dodajmy – odwołany pod lada pretekstem, by nie przypominał swoją osobą wyborcom, jak bardzo rząd PiS Polaków sterroryzował swym ludobójczym stanem wojennym, z aresztami domowymi, zamykaniem firm, służby zdrowia i karami za brak kawałka bezużytecznego materiału na twarzy.
Oto bowiem minister powołał zespół, złożony z samych aborcjonistów, mający na celu rozszerzenie prawa do zabijania nienarodzonych dzieci w przypadku zagrożenia „zdrowia psychicznego”. Jak zauważa prezes Instytutu Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski, ten „wyjątek” aborcyjny odpowiada za 98% wszystkich aborcji dokonywanych w Wielkiej Brytanii – dokonuje się ich pod tym pretekstem ponad 200 tysięcy rocznie… Praktyka pokazuje, że gdy rozszerza się coraz bardziej prawo do mordowania nienarodzonych dzieci, co stanowi wielki biznes farmaceutyczny, granica jest stale przesuwana, aż zaczyna się mówić o aborcji pourodzeniowej i wprowadza się eutanazję – najpierw dla osób nieuleczalnie chorych, starszych, często naciskanych przez rodzinę, potem dla tych, którzy poczują się „zmęczeni życiem”. Naturalną konsekwencją tej drogi jest po prostu uśmiercanie ludzi, których uzna się za „nieprzydatnych”, na przykład sprzeciwiających się działaniom miłościwie panujących władz! Biorąc pod uwagę skalę kłamstw i represji, z którymi mieliśmy do czynienia, gdyby takie osoby jak pan Niedzielski dalej pełniły swoje funkcje, być może jeszcze za życia pana ministra doszlibyśmy i do tego… Jakoś ostatnimi czasy literatura i kino science fiction z futurystycznych wizji zaczyna się rozgrywać na naszych oczach… Dlatego tak ważne jest, by tych ludzi nigdy nie dopuścić do władzy oraz przykładnie osądzić i ukarać.
Czy zatem nazwałbym odwołanego ministra współczesnym „doktorem Mengele”? Oczywiście że nie. Czasy się zmieniają. Dla mnie był on tylko podwykonawcą, służącym; w mojej ocenie stosowne byłoby porównanie z ss-manem, albo współwięźniem obozu koncentracyjnego, który przytrzymuje współbratymca, żeby ten nie wierzgał podczas dokonywania zastrzyku. Dziś mamy inne czasy i inną skalę.

Teraz pan minister został zdymisjonowany. Moje środowisko będzie śledzić jego karierę i pamiętać o jego „zasługach”, dokładając wszelkich starań, by nie popełniono okrągłostołowego błędu i by wspólnie dokonana „zbrodnia ludobójstwa” została sprawiedliwie osądzona. Przy czym określenie tego co się stało tymi słowami, nie jest jedynie moją opinią. Być może kiedyś sądy rozstrzygną, ile było w tym celowego działania, a ile niekompetencji. Niezależnie od intencji – skutek jest ten sam: około 200 tysięcy nadmiarowych zgonów, wynikłych nie z zarażenia wirusem celebrytą – ale z działań podjętych w rzekomej „walce z nim”. Działań, o których niemal od samego początku wiadomo było, że są kłamstwem i z których można było się wycofać, zamiast w to kłamstwo brnąć.

Ale przecież na tej ławie oskarżonych powinien zasiąść nie tylko sam pan Niedzielski oraz jego poprzednik. Mamy jeszcze całą gwiazdorską plejadę mediów, celebrytów, mamy pana Morawieckiego; mamy „radę medyczną” z panem Horbanem, uprawiającym w swoim czasie propagandę w iście goebelsowskim stylu. Mamy cały rząd PiS-u. I wielką zgraję parlamentarzystów zarówno Prawa i Sprawiedliwości jak i Platformy Obywatelskiej z przystawkami. Im również zawdzięczamy tę hekatombę. Może ktoś kiedyś policzy te „covidiockie” ustawy i wykaże – ilu Polaków uśmierciło jedno podniesienie ręki przez posła czy senatora kończącej się kadencji. Moje środowisko będzie się ich o to pytało. Tym ludziom też – dla dobra przyszłych pokoleń, należy się „druga Norymberga” i w zasadzie to trochę wstyd dla nas Polaków, że na poważniejszą skalę toczą się różne śledztwa i postępowania dotyczące Plandemii w USA, czy choćby w Niemczech. Musimy tych spraw pilnować, wracać do nich, głośno o nich mówić, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo kolejnych, tym razem gorszych totalitarnych zagrożeń. Przy bierności polskiego rządu, a nawet przy jego współudziale, tych zagrożeń nie brakuje (m.in. traktat antypandemiczny i WHO), ale w mediach głównego ścieku się o nich milczy. To jednak osobny temat.
Zatem, panowie rządzący, panie i panowie posłowie, senatorowie – być może dla was walka o mandaty, to walka o immunitety. O własne dupska, które chcecie ochronić przed zarzutami kryminalnymi. My jednak o waszych dokonaniach pamiętamy. Moje środowisko o nich pamięta. Wy o tym wiecie, z lewa i z prawa – stąd też jednoczy was nienawiść do nas, wolnych ludzi. Stąd cenzorski bat w sieci. Stąd wasz strach…
My chcemy iść do przodu, odwołując się do świata tradycyjnych wartości; wartości, które w najlepszym razie próbujecie wykorzystywać do własnych celów, a w najgorszym – po prostu zniszczyć. Nie da się jednak iść do przodu z bagażem przeświadczenia, że każda zbrodnia, każda kradzież, każde przestępstwo czy oszustwo, może ujść na sucho, byle byłoby odpowiednio duże. Dlatego pamiętamy o waszych „zasługach”. I nie zostawimy tego „ot, tak”. Będziemy o tym przypominali przy każdej okazji i bez okazji, tak jak robimy to cały czas. Nie odpuścimy. Polacy nie muszą zataczać się jak pijani, odbijając się raz od jednej, raz od drugiej ściany tego samego, pookrągłostołowego półświatka. W końcu wygramy, wygramy z jednej prostej przyczyny, której pojąć nie możecie: w naszym środowisku znajduje się większy niż u was odsetek ludzi, dla których władza jest jedynie środkiem do osiągnięcia celu. Dla was – jest celem samym w sobie.

P.S. Na marginesie wypada zauważyć, że większość Polaków jak przypuszczam nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele zawdzięcza, zwłaszcza w okresie Plandemii, posłowi Grzegorzowi Braunowi z Konfederacji Korony Polskiej, wchodzącej w skład Konfederacji Wolność i Niepodległość. Nigdy się nie dowiemy, jak bardzo władza PiS-PO przykręciłaby śrubę nam wszystkim, gdyby nie jego bezkompromisowa postawa w Sejmie. W okresie największego oszołomstwa i zamordyzmu – on jeden najaktywniej występował chociażby przeciwko segregacji sanitarnej, on jeden konsekwentnie występował bez maseczki, za co pani marszałek Witek z PiS wielokrotnie odbierała mu uposażenie poselskie albo bezprawnie pozbawiała prawa głosu na sejmowej mównicy. Mimo iż chwilę później w kuluarach ci sami parlamentarzyści, bywało, że jakoś potrafili sobie radzić bez maseczek. Zwłaszcza w restauracji… Ten niemy głos był wówczas głosem otuchy dla nas wszystkich, normalnie myślących, przywiązanych do swoich praw ludzi; wiedzieliśmy, że jeszcze nie wszystko stracone. Osobiście częściej krytykuję niż chwalę, ale w tych chwilach miało to coś w sobie z powiewającego sztandaru wolności, zdrowego rozsądku i normalności, wobec paradoksalnie bezsilnego szału totalitarnego ciemnogrodu, realizującego cudze, obrzydliwe i wrogie Polakom interesy. Stąd też i następujące po sobie kary i ataki na Grzegorza Brauna… Nie brakowało też innych, bezpośrednich interwencji posła, także wobec zamaskowanych służb mundurowych prześladujących obywateli na rozkaz „rządu warszawskiego”. Myślę, że z perspektywy czasu historiografia należycie odnotuje te chwile. Historia pozbawiona zafałszowań, historia prawdziwa, nawet jeśli czasem dla nas przykra. Historia, którą piszemy my…
A poza tym uważam, że Unia Europejska musi zostać zniszczona.
Mirosław Poświatowski