
czyli
Jaki Prezydent takie Igrzyska.
O ile przydzielenie Tarnowowi wspinaczki sportowej podczas igrzysk europejskich było dobrym ruchem, to na niektórych meczach piłki ręcznej plażowej podobno więcej było osób ze służb porządkowych niż widzów. A największe ożywienie przy ich okazji mogło spowodować oderwanie się fragmentu zadaszenia trybuny głównej odnowionego stadionu. Trudno się jednak dziwić brakowi zainteresowania mieszkańców miasta tą imprezą, skoro zastosowano promocję widmo.

Tarnów wśród 13 miast-gospodarzy tegorocznych igrzysk europejskich z pewnością nie należy do największych i najczęściej odwiedzanych. Zwiększyć jego popularności nie pomaga też raczej przydział m.in. tak niszowych dyscyplin jak plażowe odmiany piłki ręcznej i nożnej. Ale znacznie większym grzechem wydaje się brak jakiejkolwiek promocji. Trudno się dziwić, że mieszkańcy nie zaglądali nadmiernie w ostatnich dniach na trybuny stadionu w dzielnicy Mościce, skoro nikt im zbytnio nie pomógł, by się dowiedzieli, że w ogóle mają u siebie taką imprezę.

Wspinaczka sportowa zdecydowanie na „tak”, piłka ręczna plażowa – niekoniecznie. Chwila grozy na stadionie.
Tarnów odwiedziłam z prostej przyczyny – w czwartkowy wieczór wyłaniano tam medalistki wspinaczki na czas. Polki należą do światowego topu w tej konkurencji i można było być niemal pewnym, że znajdą się na podium. W tym wypadku wybór lokalizacji był w pełni zasadny. Na ścianie w hali Akademii Nauk Stosowanych odbywa się wiele imprez, w tym np. mistrzostwa Polski i Puchar Europy. W całym Tarnowie jest kilka miejsc, w których mogą sprawdzić się zakochani w tym sporcie amatorzy. Do tego to miasto rodzinne mistrzyni świata Natalii Kałuckiej.

Podczas IE uwaga skupiona jednak nie jest na wspomnianej ścianie w hali, a na nowych, znajdujących się na zewnątrz, które zaczęto budować miesiąc przed rozpoczęciem tej imprezy. Frekwencja w czwartek dopisała, emocji też nie brakło, bo Kałucka wygrała w finale z notującą wcześniej na każdym etapie najlepsze czasy Aleksandrą Mirosław, rekordzistką świata. Dodatkowo jeszcze ustanowiła rekord życiowy.
Pełne i żywo reagujące wówczas trybuny mocno kontrastowały z tym, co obserwowałam kilka godzin wcześniej w innej części miasta, na odnowionym stadionie w Mościcach. Na dwóch boiskach odbywały się mecze piłki ręcznej plażowej, które z trybun obserwowała dosłownie garstka osób – niemal wyłącznie małe grupki członków kadr ekip, które rywalizowały w tamtym momencie oraz kilka osób z innych drużyn.

– Na niektórych meczach więcej było osób ze służb porządkowych i informacyjnych niż widzów – mówił mi jeden z mieszkańców Tarnowa pracujący tam jako steward.
Faktycznie, wystarczyłoby palców jednej ręki, by policzyć osoby spoza uczestników IE, wspomnianych służb, wolontariuszy i organizatorów, które tam wtedy spotkałam. Bliżej wieczora – sądząc po transmisji telewizyjnej – pojawiło się ich więcej, ale wciąż były to stosunkowo niewielkie liczby. A był to ostatni dzień zmagań, gdy gra toczyła się już o medale.
Nie da się ukryć, w Polsce jest to sport bardzo niszowy. Tarnów nie jest pod tym względem wyjątkiem. Trudno się więc raczej spodziewać, by frekwencja wyraźnie poprawiła się, gdy od wtorku na tych samych boiskach występować będą przedstawiciele plażowej piłki nożnej. Pytanie, czy inaczej będzie w przypadku znajdującej się po drugiej stronie ulicy hali Jaskółka Arena, w której od poniedziałku zaczną zmagania badmintoniści.

Na razie momentem największych emocji na zmodernizowanym stadionie w Mościcach podczas IE może pozostawać chwila strachu, gdy w trakcie jednego z czwartkowych meczów odpadł element zadaszenia trybuny głównej. Osoby pracujące w służbach porządkowych opowiadały mi, że na szczęście nikomu nic się nie stało, ale przez chwilę zrobiło się groźnie, bo kawałek blachy miał spaść ok. metra od osoby pracującej przy imprezie. Gdy dotarłam na miejsce, to rywalizacja na głównym boisku była kontynuowana, ale ze względów bezpieczeństwa zamknięto czasowo dostęp do tej trybuny.
Można powiedzieć, że obiekt ten okazał się zbyt nowy, bo jego modernizacja – przeprowadzona z myślą właśnie o IE – zakończyła się dopiero tuż przed rozpoczęciem imprezy. Jeszcze w połowie maja wciąż trwała m.in. budowa owej trybuny głównej z zapleczem. Nie jest to wielkim zaskoczeniem, jeśli – zgodnie z informacjami lokalnych mediów – wykonawca odpowiednie pozwolenie otrzymał dopiero w listopadzie ubiegłego roku.

Tarnów strefą wolną od promocji igrzysk europejskich.
Trudno też się dziwić, że na widowni podczas meczów w piłce ręcznej plażowej nie pojawiło się zbyt wiele osób, skoro nie zadbano w ogóle o promocję tej imprezy w mieście. W okolicy dworca PKP i autobusowego nie ma żadnych elementów, które informowałyby o niej. Tak samo w całym centrum Tarnowa, choćby na cieszącym się sporą popularnością deptaku na Starówce. Jadąc autobusem na Mościce po odbiór akredytacji, też nie widziałam na trasie żadnych plakatów i banerów. Moje wrażenia potwierdzają mieszkańcy.
– Gdyby nie kolega, który powiedział mi, że jest opcja zarobku, to w ogóle bym nie wiedział, że są u nas igrzyska europejskie – przyznaje jeden ze stewardów pracujących przy odnowionym stadionie piłkarskim.
Rozmówczyni z autobusu opowiada, że o tym, iż impreza odbywać się będzie częściowo w Tarnowie, dowiedziała się przypadkowo – mąż akurat był blisko stadionu i dostrzegł tamtejszy branding. Inni trafili na informację w internecie. Szkoda, że nie zadbano, by przyciągnąć mieszkańców do zawodów promocją w miejscach, gdzie przepływ ruchu jest największy. A tymczasem większość miasta pozostała strefą wolną od jakichkolwiek informacji o IE.

Osobom pracującym w Tarnowie zarówno przy rywalizacji w piłce ręcznej plażowej, jak i przy wspinaczce sportowej nie sposób odmówić życzliwości i chęci pomocy. Nie zmienia to jednak faktu, że dość często dziennikarze w odpowiedzi na pytania organizacyjne słyszeli: „nie wiem”. Dało się odczuć chaos informacyjny. Może warto byłoby też usprawnić nieco organizowany dla mediów transport między Tarnowem a Krakowem, głównym miastem-gospodarzem. Bo wracając po wieczornym finale zmagań ze wspinaczki zaliczyliśmy raczej całkiem niepotrzebny 30-minutowy postój na nieoświetlonym parkingu w okolicy Centrum Sportu Kolna (10 km od centrum Krakowa). Rywalizacja w kajakarstwie górskim zakończyła się tam osiem godzin wcześniej i zgodnie z przypuszczeniami nikt z dziennikarzy – nawet tych najbardziej pracowitych – nie czekał tam z powrotem do godz. 0.30.
za: Agnieszka Niedziałek (Sport.pl)
Tytuł pochodzi od redakcji tkk
R.Z.