
czyli spektakl, który zmienił wszystko…
Wydarzenia pamiętnego marca 1968 r. do dzisiaj owiane są sztuczną mgłą tajemnicy i niedomówienia i coraz bardziej przechodzą w starannie zaplanowany polityczny niebyt. I mało kto pamięta, że w tej kolejnej batalii z opresyjnym systemem PRL brali udział również tarnowianie, a nasze miasto, pomimo, że nie było w nim rodzimych studentów, stało się polem bitewnym w tej konfrontacji. Głównie za sprawą młodzieży szkół średnich i grupki krakowskich studentów, którzy animowali tamte marcowe „gry uliczne”.
Miałem wtedy 18 lat i byłem w klasie maturalnej dawnego Technikum Ekonomicznego przy ul. Bema. Pamiętam wielki wiec na Placu Kazimierza i patriotyczne „Dziady” pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Pamiętam, jak po złożeniu kwiatów ruszyła na nas milicja, brutalnie pacyfikując to nielegalne zgromadzenie. Pamiętam, jak pośpiesznie budowaliśmy barykadę z ławek i koszy vis za vis Kawiarni Tatrzańskiej na ulicy Krakowskiej. Pamiętam, jak później ławą uciekaliśmy gonieni przez obrzucającymi nas petardami z gazem łzawiącym i pałującymi kogo się dało MO i ORMO.
Szczególnie dobrze pamiętam złapanego wówczas początkującego tarnowskiego poetę i młodego opozycjonistę Jerzego Barczyńskiego, mojego przyjaciela… Po procesie, podczas którego występowałem jako świadek obrony, Jurka skazano na więzienie, uniemożliwiono debiut literacki i podjęcie studiów… Już nigdy potem nic podobnego się nie zdarzyło w naszym galicyjskim miasteczku, nawet za czasów Solidarności!

25 listopada 1967 r. w warszawskim Teatrze Narodowym miała miejsce premiera „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Główną rolę Gustawa zagrał wybitny aktor Gustaw Holoubek. Ówczesne władze uznały tą sztukę za ideologicznie wrogą, zwłaszcza ze względu na jej „antyrosyjski” wydźwięk. 3 stycznia 1968 r. podjęto decyzję o zdjęciu sztuki.

30 stycznia odbyło się ostatnie przedstawienie, po którym młodzież akademicka w ramach protestu zorganizowała przemarsz pod pomnik wieszcza. „31 stycznia w mieszkaniu Ireny Grudzińskiej zebrała się grupa młodzieży. Obecni byli m.in.: Teresa Bogucka, Jan Gross, Jakub Karpiński, Jacek Kuroń, Andrzej Mencwel, Adam Michnik, Barbara Toruńczyk. Byli zgodni co do tego, że protest przeciwko zdjęciu Dziadów jest w istocie manifestacją w obronie wartości narodowych”. Tak przynajmniej po latach tłumaczyli to inicjatorzy, tzw. komandosi. Tymczasem, jeden z bohaterów tych wydarzeń, Jacek Kuroń, napisał że był to protest: „przeciwko polityce odcinania się od postępowych tradycji narodu polskiego”.
29 lutego podczas zebrania Związku Literatów Polskich Stefan Kisielewski powiedział: „Panuje dyktatura ciemniaków”. To, oraz „wypłynięcie” na Zachód listu studentów do partii (o autorstwo przecieku podejrzewani byli Adam Michnik i Henryk Szlajfer) tylko zaogniło sytuacje i wymusiło reakcje partii. 4 marca Michnik i Szlajfer zostali relegowani z Uniwersytetu Warszawskiego, a w 4 dni później studenci odpowiedzieli masowym protestem. Doszło do brutalnej pacyfikacji przeprowadzonej siłami ORMO i Milicji Obywatelskiej. Akcje demonstracyjne objęły niemal wszystkie ośrodki akademickie, trwały od 9 do 19 marca, wszędzie brutalnie tłumione przez „kolektyw robotniczy”, ORMO i ZOMO, doszło do naruszenie integralności terytorialnej szkół wyższych.

W dniach 21-23 marca odbył się strajk okupacyjny na Politechnice i Uniwersytecie Warszawskim, od 29 rozpoczęto skreślanie z listy studentów „wrogich państwu i ustrojowi”. Wydarzeniom marcowym towarzyszyła nagonka na mniejszość żydowską rozpętana przez nacjonalistyczną frakcję PZPR Mieczysława Moczara. W proteście wobec takiego postępowania Edward Ochab rezygnuje z funkcji Przewodniczącego Rady Państwa i sekretarza PZPR. Do listopada 1968 r. szeregi partii opuściło 230 tys. członków.

Tarnów mimo, że nie był ośrodkiem akademickim, również miał „swój” marzec ’68. Główne wydarzenia miały miejsce 20 i 21 marca. W Zakładach Azotowych odbył się „spontaniczny” obowiązkowy wiec robotniczy podczas, którego „kolekty” miał potępić „ekscesy” jakie miały miejsce w Polsce. W tym samym czasie ok. godziny 18:00 na Placu Kazimierza zebrana młodzież tarnowska złożyła kwiaty pod pomnikiem autora „Dziadów”, demonstranci przepasali oczy wieszcza, zapewne jako wyraz wstydu za to co władza PRL prokurowała. Manifestacja ruszyła spod pomnika ulicą Wałową, Stalingradzką, w kierunku Komitetu PZPR, na Nowym Świecie, już czekały kordony MO. Młodzież ze zwiniętymi egzemplarzami Trybuny Ludu skandowała ” PRASA KŁAMIE”, ” PRECZ Z MILICJĄ”! Przed budynkiem Komitetu spalono gazety, następnie demonstracja przeszła pod Dom Studenta, ale nikt do nich nie dołączył.

Oto jak relacjonuje te wydarzenia Mieczysław Gątkowski, właściciel kawiarni. Miał wówczas siedemnaście lat. – Na demonstracje poszedłem świadomie. Dzień wcześniej w „Stylowej”, restauracji przy ul. Chopina rozdawano ulotki. 20 marca byłem na Placu Kazimierza od samego początku. Nie miałem jak przecisnąć się pod pomnik, tak było dużo ludzi. Przeszliśmy grupą, trzymając w dłoni zwinięte gazety pod komitet PZPR, gdzie paliliśmy prasę. Następnie poszliśmy pod Dom Studenta. Nawoływaliśmy studentów, aby wyszli. Prawdopodobnie prowokatorzy rzucali kamienie i rozbijali szyby w tym budynku. Ze Zbyszkiem Machą wracaliśmy do domu. Na Wałowej ukryliśmy się w bramie, bo widzieliśmy nadjeżdżający radiowóz. Z bramy wywlekli nas ORMOWCY. Zostałem przez nich mocno poturbowany i przekazany milicji. Na Bandrowskiego przesiedziałem w areszcie 48 godzin. Później za karę zostałem „wylany” ze szkoły w Zakładach Mechanicznych.

Oddziały MO podzieliły się na dwie grupy, jedna zajęła ul Krakowską druga miała przypuścić atak od ul. Lwowskiej w kierunku Placu Kazimierza. W interwencji brała udział przede wszystkim krakowska milicja, gdyż tarnowska nie posiadała odpowiedniej siły, a może też nie doszacowała potencjału demonstracji. Następnego dnia tarnowianie ponownie zebrali się pod pomnikiem Adama Mickiewicza, milicja wezwała do opuszczenia Placu po czym przystąpiła do pacyfikacji. Zajścia objęły ul. Wałową i Krakowską, aż po ulice Kościuszki. Demonstracjom towarzyszył zarówno akty prowokacji (głównie obrzucenie kamieniami) ze strony obywateli sprzyjających władzy jak i solidarności ze strony mieszkańców, np. pracowników Tarnowskiej Odzieży czy Cukierni Kudelskiego.

Zajścia w Tarnowie były sporym zaskoczeniem dla władz, winnych szukano bardzo długo i nie do końca skutecznie, co częściowo może świadczyć o spontaniczności protestu. Jeden z uczestników Jerzy Barczyński skazany został na sześć miesięcy pozbawienia wolności, za, jak czytamy w uzasadnieniu wyroku: społecznie wysokie niebezpieczeństwo czynu.” Czynem swoim wprowadzał w błąd obywateli co do oceny poszczególnych zdarzeń politycznych. Przyczynił się także do tego, że w marcu 1968 r w Tarnowie doszło do rozruchów w czasie których zniszczono mienie społeczne i napadnięto na funkcjonariuszy MO”.
Łącznie w Tarnowie w sprawie wydarzeń marcowych aresztowanych zostało 90 osób. Sekretarz PZPR w Tarnowie miał, dać wyraz swojego niezadowolenia z postawy członków partii, którzy woleli wziąć urlop niż pojawić się w murach komitetu. Nie do końca wyjaśnione są relacje o udziale robotników Azotów w tłumieniu studenckich demonstracji w Krakowie.
W tekście wykorzystane zostały fragmenty wspomnień Przemysława Mazura oraz Mieczysława Gątkowskiego „Marzec 1968 w Tarnowie” autorstwa Józefa Komarewicza.
Przygotował – Ryszard Zaprzałka