
czyli co oznacza słowo „Paraklet”?
Jeszcze do niedawna w liturgii słyszeliśmy słowo „Pocieszyciel”. Dopiero od tego roku obowiązuje „Paraklet”. Uznano, że w tłumaczeniu lepiej przytoczyć oryginalne greckie brzmienie imienia Ducha. Co właściwie oznacza słowo „Paraklet”? Ojcowie łacińscy tłumaczyli greckie imię Paraklet, używając słowa advocatus. Duch Jezusa to „adwokat”, którego powinniśmy wzywać w procesie, jaki toczy się pomiędzy nami, a tym światem. Świat na wszelkie sposoby próbuje udowodnić, że pójście za Chrystusem jest błędem. Wierzący potrzebuje wówczas Ducha, który broni Prawdy Ewangelii oraz Pokoju, czyli pewności, że Jezus żyje. Imię Ducha oznacza Pocieszyciela nie w sensie, w jakim ktoś pociesza nas emocjonalnie, kiedy płaczemy lub przeżywam ból straty. Paraklet to ten, który zachęca (gr. parakaleo) do wytrwałości w chwili próby, do tego, abyśmy nie ustali w drodze wiary, nie stracili pokoju serca, czyli pewności, że Zmartwychwstały żyje i jest z nami.

Dzień zesłania Ducha Świętego to żydowskie Święto Tygodni. Przypada ono siedem tygodni po święcie Paschy. Świętowano wówczas zawarcie Przymierza i nadanie Izraelowi Prawa na górze Synaj. To wtedy Mojżesz otrzymał kamienne tablice z zapisanymi na nich przykazaniami.
W kalendarzu religijnym Izraela Pięćdziesiątnica to także święto pierwszych zbiorów, w które Izrael dziękował Bogu za pierwsze plony Ziemi Obiecanej (Pwt 26,1–11). Zesłanie Ducha Świętego wiąże się ściśle z historią zbawienia oraz Paschą Jezusa, z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. To święto Nowego Prawa, prawa miłości, które utrwala w sercach wierzących Duch (2 Kor 3). To święto Nowego Przymierza, które Bóg zawiera z nami w swoim Synu. To wreszcie święto pierwszych plonów, jakie wydaje wiara w Zmartwychwstałego.

Kościół narodził się w momencie zesłania na apostołów Ducha Świętego. Wcześniej nie było Kościoła. Istniał owszem jego zalążek w postaci Apostołów – „zaczyn”, by użyć słowa często padającego w Ewangelii – ale jeszcze niedojrzały. Sama zresztą logika wskazuje, że przed dniem Pięćdziesiątnicy nie mogło być Kościoła, ponieważ Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, kiedy więc Jezus Chrystus prowadził życie w fizycznym ciele (również po zmartwychwstaniu), równoległe istnienie Jego ciała mistycznego byłoby absurdem.
Ponadto nie jest Kościołem zbiorowisko ludzkie, które – choćby nawet składało się z osób powołanych przez samego Pana – zamyka się przed światem „z obawy przed Żydami” (J 20, 19). Misją bowiem Kościoła jest: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16, 15).

Misją Kościoła jest walka – albowiem, po pierwsze, „czyż nie do bojowania podobny byt człowieka” (Hi 7, 1)? Po drugie zaś, wielokrotnie wzmiankowany w nauczaniu Pana „ten świat” – jako dominium szatana, któremu „są poddane wszystkie królestwa” (Łk 4, 5-6) – szaleńczo, rogami i kopytami, broni się przed Krzyżem i Ewangelią. „Podniosą na was ręce i będą was prześladować – zapowiedział Jezus – wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników” (Łk 21, 12).

Sam Założyciel Kościoła obiecał mu nieustanne zmaganie. „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię” – upomina wszystkich zbaczających na irenistyczno-pacyfistyczne manowce – albowiem „nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10, 34).
„Przyszedłem poróżnić…” – mówi dalej Jezus – a to znaczy, że się nie obejdzie bez konfrontacji. Również tej grożącej śmiertelnym niebezpieczeństwem – wszak „kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10, 39). W jakich zaś okolicznościach łatwiej stracić życie niż w walce?
Chrystus Pan założył Kościół Walczący, którego zadaniem jest zdobyć Królestwo Niebieskie. I to gwałtem, bo nikt inny jak „ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11, 12).

Skupiając się na darze języków często tracimy z oczu, nie mniej ważny aspekt wylania Ducha Świętego, a mianowicie fakt, iż Apostołowie się już nie boją! Ani Żydów, ani Rzymian, ani nikogo. Odważnie wychodzą z kruchty i wkraczają w przestrzeń publiczną. Ci jeszcze wczoraj „zatrwożeni i wylękli” (Łk 24, 37) prostaczkowie z Galilei, zamknięci ze strachu na cztery spusty, dziś stają śmiało wobec możnych tego świata, by ich prosto w twarz napominać, iż „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5, 29). A pierwszy papież – jeszcze wczoraj nieuczony rybak z tchórzowsko-zaprzańskim epizodem na koncie – odważnie karci szyderców, po czym wygłasza porywającą katechezę.
Z Ducha Świętego płynie męstwo. A także mądrość, rozum, rada, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. Duch Święty daje Kościołowi siłę do egzekwowania Bożych wyroków, „bo władca tego świata został osądzony” (J 16, 11). Duch Święty chroni Kościół przed herezją, bo „Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16, 13). Duch Święty gwarantuje nieomylność Kościoła, bo „z Mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 14).
Uważne przyjrzenie się darom Ducha Świętego pozwala skonstatować, że w rzeczy samej tworzą zestaw cnót dobrego dowódcy. Dar Mądrości – aby trzeźwo oceniać sytuację. Dar Rozumu – aby nie dać się ponieść emocjom. Dar Męstwa – to oczywiste. Dar Rady – aby podejmować właściwe decyzje. Dar Umiejętności – aby skutecznie stosować w praktyce posiadaną wiedzę i doświadczenie. Dar Bojaźni Bożej – aby się w głowie nie przewróciło od nadmiaru władzy. Dar Pobożności – aby nigdy nie zapomnieć, że się jest „dobrym żołnierzem Chrystusa Jezusa” (2 Tm 2, 3). Każdy chrześcijanin jest dowódcą (przynajmniej jednoosobowego oddziału), którego zadaniem jest wedrzeć się w rubieże Królestwa Niebieskiego.

Na koniec – osobista refleksja. Od lat nie mogę wyjść ze zdumienia, że święto Zesłania Ducha Świętego, czyli Narodzenia Świętego Kościoła – uroczystość tak wielkiej rangi, drugą w hierarchii po Zmartwychwstaniu Pańskim, podbudowaną tak potężnym ładunkiem głębokiej teologii – rozliczne grono Polaków-katolików woli określać na poły pogańskim mianem Zielonych Świątek…
Za: Stacja7.pl (fragmenty książki – „Jutro Niedziela”), Jerzy Wolak (pch24.pl)
R.Z.