
czyli
FILMOWY WEEKEND NA DOBRY POCZĄTEK
Najnowsze filmy pełnometrażowe, pokazy specjalne, spotkania z artystami, filmy dla dzieci i imprezy towarzyszące – tego oczekujemy od organizatorów Tarnowskiej Nagrody Filmowej – pisze nasza specjalna korespondentka Katarzyna Cetera. 36. edycja tarnowskiego święta kina właśnie się rozpoczęła. Szkoda, że pierwszą jego odsłonę, plenerowy spektakl Teatru Migro pt. „Echa”, mającą pokazać naszą solidarność z Ukrainą z powodu deszczu obejrzało jeno kilkanaście osób. Zaś inaugurujący festiwalowy konkurs pokaz filmu Infinite Storm, okazał się zwyczajnie nudny i całkowicie zawiódł tarnowską publiczność.

Głównym tematem pierwszego dnia imprezy stała się solidarność z Ukrainą. Na początek – niestety w strugach deszczu – obejrzeliśmy niespełna godzinny spektakl ECHA Teatru Migro z Krakowa w Amfiteatrze Letnim. Teatr powstał z inicjatywy Moniki Kozłowskiej i Justyny Wójcik. Nazwa teatru odnosi się bezpośrednio do wędrownego charakteru zespołów ulicznych, ale podkreśla także obszar zainteresowań samych twórców – temat migrujących społeczności i przypadkowych spotkań. Dla artystów związanych z Teatrem KTO naturalną sceną są ulice, place czy skwery małych miasteczek i dużych miast – może dlatego nie można było przenieść przedstawienia do zamkniętej przestrzeni, zabezpieczając widzów przed deszczem, chłodem i wiatrem. Piękne, wzruszające i poruszające gorący temat widowisko obejrzało zaledwie kilkanaścioro najbardziej chyba zdeterminowanych widzów.

Przed rozpoczęciem festiwalu dyrektor Tarnowskiego Centrum Kultury Tomasz Kapturkiewicz powiedział: Spektakl Teatru Migro zatytułowany ECHA to jest temat bardzo aktualny. Opowiada o emocjach, porzuceniu, życiu po przesiedleniu czy migracji. To właśnie możemy zaobserwować za naszą wschodnią granicą. W zasadzie pierwszy dzień festiwalu to tak naprawdę jeden wielki ukłon w stronę Ukrainy, bo i ten teatr, który mówi o tym, że nie z naszego wyboru musimy emigrować, jak i film NOSOROŻEC wyświetlony w Kinie Marzenie o tym świadczy. Reżyserem filmu jest Oleg Sencow, Ukrainiec, który w tej chwili walczy na pierwszej linii frontu o niepodległość własnego kraju. To jest bardzo symboliczne.

Kto obejrzał NOSOROŻCA, ten wie, jak bardzo przewrotny – ale i drastyczny – jest ten film. Scenariusz Oleg Sencow napisał jeszcze zanim został aresztowany. Zapewnił, że to jego „pierwszy i ostatni” dramat kryminalny: Nie jestem fanem tego gatunku. Nie interesuję się światem przestępczym. Sporo o nim wiem, ponieważ znam osoby, które po transformacji ustrojowej stały się jego częścią. NOSOROŻEC to opowieść inspirowana życiem mojego dawnego przyjaciela, który kroczył podobną drogą, ale później naprawdę się zmienił. Zaintrygowało mnie, jak człowiek może przejść tak ogromną wewnętrzną przemianę. Wierzę, że każdy może się zmienić. To zresztą zdanie z mojego filmu. Nie ma złych ludzi, są złe czyny i okoliczności – zaznaczył.

Tytułowego bohatera zagrał naturszczyk Serhii Filimonov. Podczas 78. festiwalu w Wenecji, gdzie odbyła się światowa premiera obrazu reżyser przyznał: Bohaterem mojego filmu jest człowiek, który chciał się zmienić. Dlatego postanowiłem obsadzić w tej roli mężczyznę ze złamaną historią. Szukałem go wśród byłych więźniów, żołnierzy, kiboli. Kiedyś Serhii był żołnierzem i kibolem, który walczył na ulicach. Później przeszedł długą i trudną drogę. Teraz jest mężem, ojcem, aktywistą, obrońcą praw człowieka i praw zwierząt. Nie jest zawodowym aktorem. On nie zagrał tej roli, on nią żył – powiedział Sencow.

Ołeh Sencow to reżyser, scenarzysta, były więzień polityczny i znany działacz polityczny. Międzynarodowa premiera jego debiutu filmowego zatytułowanego GAMER odbyła się w 2011 roku na festiwalu w Rotterdamie. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku, Sencow został aresztowany przez FSB, oskarżony o planowanie aktów terrorystycznych i potajemnie przewieziony do Moskwy. Mimo braku dowodów skazany na 20 lat łagru o podwyższonym rygorze. Przez 5 lat trwała pamiętna, globalna kampania o jego uwolnienie firmowana hasłem #FreeOlegSentsov. W więzieniu Sencow napisał powieść i zbiór opowiadań, zza krat wyreżyserował także film NUMERY (Berlinale Special 2020) na podstawie własnego scenariusza. Po pięciu latach w łagrze, 7 września 2019 roku, został uwolniony w ramach wymiany więźniów między Rosją a Ukrainą. W tarnowskim kinie Marzenie, tuż przed projekcją NOSOROŻCA zobaczyliśmy nagranie reżysera – prosto z ukraińskiego frontu.

Drugi dzień festiwalu rozpoczął się pierwszym pokazem konkursowym, który oficjalnie zainaugurował imprezę. INFINITE STORM, nieoczekiwanie niedobry pod każdym względem obraz zawiódł chyba tarnowską publiczność aż nadto dotkliwie. Łukasz Maciejewski pisał o tym filmie wiele, dość przytoczyć jeden – acz mocny – zarzut: Najcięższym grzechem tego filmu jest, zdobędę się na takie wyznanie, nuda, z czasem nuda wszechogarniająca. Jako krytyk, uwielbiam wielogodzinne „snuje”, potrafię wejść w katatoniczny rytm chilijskich lub japońskich opowieści bez początku i końca, wystarczy porozumienie dusz, ale oglądając INFINITE STORM, walcząc ze sobą, żeby obejrzeć film w skupieniu, pozostałem nieczuły na jego ułomne piękności. – przeczytaliśmy na łamach INTERII.

Tego dnia festiwalową publiczność zaczarowała – na szczęście – Monika Borzym. Koncert artystki odbył się w Kinie Marzenie. Organizatorzy wyjątkowo zlitowali się nad nami i przenieśli wydarzenie do zamkniętej przestrzeni – tym razem doskwierał nie deszcz, a niska temperatura. Na program koncertu złożyły się piękne, przedwojenne standardy jazzowe – taneczne utwory Henryka Warsa i Jerzego Petersburskiego z ponadczasowymi tekstami Juliana Tuwima czy Mariana Hemara.

Ostatni dzień weekendu przyniósł nam trzy filmy. Po pierwsze – niebanalną komedię TEŚCIOWIE w reżyserii debiutanta Jakuba Michalczuka. Ten film to po prostu sfilmowany WSTYD – inscenizowany wielokrotnie scenariusz Marka Modzelewskiego, wystawiony całkiem niedawno w Teatrze Ludowym w Krakowie czy Teatrze Współczesnym w Warszawie – ta ostatnia adaptacja została przeniesiona także do Teatru Telewizji. Po drugie – obsypane nagrodami w Gdyni WSZYSTKIE NASZE STRACHY Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta. Opowieść o swoistej „krucjacie” artysty Daniela Rycharskiego nie zrobiła na mnie większego wrażenia artystycznego. Za to ostatnia tego dnia projekcja, fenomenalny obraz Konrada Aksinowicza zatytułowany POWRÓT DO TAMTYCH DNI – dosłownie wbił mnie w fotel. Ten dramat nieoczekiwanie wdarł się na jedno z pierwszych miejsc w moim osobistym rankingu najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Jak mówi recenzent – a trudno się z nim nie zgodzić – emocjonalne powidoki tego intensywnego, przytłaczającego doświadczenia gościły gdzieś pod moją skórą jeszcze długo po seansie. Przed spotkaniem z reżyserem filmu (tak, po raz pierwszy od kilku lat „na żywo”,w kinie Marzenie) długo musieliśmy zbierać szczęki z podłogi – ja swojej szukam do dziś.

Podczas tegorocznej edycji Tarnowskiej Nagrody Filmowej czeka nas jeszcze wiele filmowych – i pozafilmowych – festiwalowych wrażeń, festiwal bowiem potrwa do 4 czerwca. Do zobaczenia w kinie!
Katarzyna Cetera
Zdjęcia – Paweł Topolski (tarnow.pl)