Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.​

Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.

Ośrodek Praktyk Artystycznych w Rudzie Kameralnej
Nowa siedziba Teatru Nie Teraz

PARTNER MEDIALNY

ZAPOWIEDZI | PATRONAT MEDIALNY

Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
prezentuje
7 odcinkowy miniserial „OPOWIEŚCI TEATRALNE”


W tym unikalnym projekcie udział bierze red. naczelny n/portalu.

______________________________

MALOWANE SŁOWEM

Malowane przez: Tomasza Habiniaka

Wiersze autorstwa: Ryszarda Smagacza

REDAKTOR NACZELNY

* * *

 

już

wieczór

 

kończę

kolejny

wiersz

 

chociaż

wciąż

 

stoję

w

progu

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

nie

recytuję

już

 

swoich

wierszy

 

pod

pomnikiem

Mickiewicza

 

teraz

słuchają

mnie

 

jeno

brzozy

i

ikony

 

z nich

czerpię

siłę

 

na

dalszy

bochen

czasu

 

Ryszard S.

______________________________

Panie

 

nie

dopuść

by

moje

słowa

przerastały

twoją

prawdę

 

Ryszard S.

______________________________

Wahadło

 

wiersz

to taniec

            z

chaosem

w

którym

panuje

porządek

—————————–

wiersze

pisuję

sam

      nie

wiem

jak

i

dopiero

gdy

powstaną

widzę

com

uczynił

———————————

poeta

zawsze

stoi

w

punkcie

wyjścia

co

wcale

          nie

wyklucza

między

planetarnych

rajz

 

Ryszard S.

______________________________

globalna

pandemia

 

ubrała

           nas

w kagańce

na twarzy

i

ostęplowała

nam

         dusze

a

chorzy z

urojenia

lekarze

zamiast

leczyć

wypisują

akty

      zgonu

 

Polska

jeszcze

się broni

 

niczym

Reduta

Ordona

 

przed

           tą

bolszewicką

zarazą

i

nie zginie

póki

          my

żyjemy

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

jestem

starym 

człowiekiem

 

który woli

 

czytać

i

myśleć

 

pisać

i

milczeć

 

inaczej

 

niż

       nasze 

covidowe

dzieci

 

dla

których

nie ma

      przed

         i po

 

jest teraz



________________________



zaszczep

dziecku

 

bojaźń 

bożą

 

nie

preparat

 

Ryszard S.

______________________________

Poprzedni
Następny

______________________________

Perun:

Z premedytacją nie oglądam TV.

Telewizor u mnie siedzi w pudle już piąty rok. W ten wyjazdowy weekend miałem przykrą przyjemność zapoznać się z repertuarem różnych stacji korzystając z zastanego odbiornika TV. Po takiej przerwie dostrzega się znaczące różnice i niestety regres kultury.
To, co zobaczyłem i posłuchałem tak bardzo mnie przeraziło i tak bardzo mną wstrząsnęło, że obawiam się, że nie dam rady opisać tego odczucia. Przestraszyłem się zdając sobie sprawę z tego jaka masa rodaków jest karmiona szambem.
Do tej chwili mam wykrzywione usta z wielkim niesmakiem po obejrzeniu fragmentów programów informacyjnych, a także popularno-rozrywkowych. To jest kompletne dno szambowozu!!!
Dziennikarze – błaźni, aroganci, klakierzy i ignoranci, którzy kilkadziesiąt lat temu nie zdaliby matury.
Politycy „polemizujący” w TV – takie typy spotykaliśmy w XX wieku w zieleni miejskiej lub w PGR-ach.
Naukowcy – kilku karierowiczów żądnych kasy za udział w reklamach.
Ludzie kultury i sztuki – kompletny brak.
Gdzie się podziały programy, w których wykształceni, z nieprzeciętną inteligencją, kulturalni redaktorzy dawali wzór szlachetnej osobistej i społecznej postawy? Gdzie wywiało autorytety – ludzi nauki, kultury i sztuki?
W zamian mamy głupkowate seriale lub programy, w których zestaw nieokrzesanych prymitywnych i wulgarnych osób, siedząc na kanapie przed TV, żłopiąc piwo i pierdząc, mówi- „ocenia”, co jest fajne, a co niefajne, kształtuje opinię widzów. Ogląda ich podobno 70-90% społeczeństwa, które ma teraz potwierdzenie, że to jak żyją i jak się zachowują jest w porządku (jest OK i COOL!).
SKANDAL!!!  SKANDAL!!!   SKANDAL!!!
Misja kulturalna programów telewizyjnych rozmyła się gdzieś już dawno temu i nie wiadomo, czy powróci.
Jest zgoda społeczeństwa na to wszystko.
Najważniejsze w państwie osoby muszą znać ten stan rzeczy – aprobują to nie wyrażając jakiegokolwiek sprzeciwu.
Ludzie – zróbmy coś z tym, bo intelekt naszego narodu umiera na naszych oczach i na nasze życzenie!
Jesteśmy otumaniani repertuarem TV oraz coraz większą ilością dostępnego oficjalnie i legalnie alkoholu (dorosłe i mądre osoby korzystają z umiarem, ale ile takich jest? Albo ta młodzież popisująca się przed rówieśnikami?)
Jak kiedyś kolonizatorzy rozpijali rdzennych mieszkańców Ameryki, tak dziś poprzez alkohol i tragiczny poziom intelektualny programów morduje się bezkrwawo Polaków!
Alkohol sprzedawany na stacjach benzynowych!!!
To świadectwo NARODOWEGO KRETYNIZMU, UPODLENIA I PONIŻENIA, którego doczekaliśmy się w XXI wieku.
Do tego dochodzi skrajnie fatalna polityka wewnętrzna i zewnętrzna rządu, która doprowadziła do tego, że Polacy są skłóceni nawet ze swoimi najbliższymi, a żaden z sąsiadów już nas nie lubi.
Rzucą jeszcze więcej kiełbasy na grilla, puszek piwa i małpeczek w popularnych sklepach, pokażą w TV zawody pływackie w moczu i będzie można podzielić się Polską jak resztką kilkudniowej pleśniejącej pizzy!!!
Kulturalna Polsko gdzie jesteś?!
Mądry Polaku przed szkodą gdzie jesteś?!
P.S.
Pominąłem opis kilku programów.
To się w głowie nie mieści, to nie przechodzi przez usta, ani przez klawiaturę.
O mechanizmach manipulacji też nie wspominam. To zagrożenie jest/powinno być dla wszystkich oczywiste.
Niezmiennie polecam lekturę – Gustav le Bon, „Psychologia tłumu”

Piotr Barszczowski (fb)

BOŻENA KWIATKOWSKA przedstawia swoje obrazy i wiersze

O TYM I OWYM 229

Dekalog Polaka

„…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z ktorej wzrosłeś.

Wszystko, czymś jest,
po Bogu mnie zawdzięczasz.

 

1. Nie będziesz miał ukochania
 ziemskiego nade mnie.

2. Nie będziesz wzywał imienia Polski
 dla własnej chwały,
 kariery albo nagrody.

3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania
 majątek, szczęście osobiste i życie.

4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją,
 jak matkę rodzoną.

5. Z wrogami Polski walcz wytrwale
do ostatniego tchu, do ostatniej kropli
krwi w żyłach twoich.

6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem.
Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.

7. Bądź bez litości dla zdrajców
imienia polskiego.

8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj,
że jesteś Polakiem.

9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.

10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce,
poniżając Jej wielkość i Jej zasługi,
Jej dorobek i Majestat.

 

Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej
niż siebie samego”.

Zofia Kossak-Szczucka

PITAVALE - 113

wg. Jerzego Reutera

Miłość w teatrze

To nie tylko sceniczne dramaty, pisane przez wielkich dramaturgów, to także zwykła proza życia, schowana gdzieś głęboko za tajemniczymi kulisami, w garderobach, pracowniach i emocjach, jakże ważnych dla każdego artysty. To raczej zrozumiałe, że życie na scenie musi przenosić się gdzieś głębiej i odciskać swoje piętno na dniu codziennym uczestników tego niecodziennego dell`arte. Pan elektryk z tarnowskiego teatru był młodym i bardzo przystojnym mężczyzną, a mało tego, był nad wyraz ambitny i rządny wejścia na scenę w jakiejś wyrazistej pozie, by zaimponować wszystkim. Jednak pozostałoby to w sferze nocnych marzeń, gdyby do naszego teatru nie została zatrudniona młoda, tuż po studiach, piękna aktorka. A byla tak powabna, że skupiała na sobie gorący wzrok wszystkich mężczyzn i zadrosne spojrzenia kobiet. Elektryk – tak go nazwiemy, by nie urągać jego pamięci – zakochał się od pierwszego wejrzenia, co było zawsze widoczne na oświetlanej przez niego scenie i rozpoczął powolne eksponowanie przed wybranką swoich wdzięków.

Pitaval 113

Cierpienie – dlaczego?

paradygmat – kluczmotto…

W drugiej połowie tego roku przypada 90-ta rocznica urodzin i 60-ta rocznica uzyskania dyplomu (pod kierunkiem prof. W. Taranczewskiego na ASP w Krakowie) charyzmatycznej tarnowskiej malarki Joanny Srebro-Drobieckiej (21 sierpień 1032 – 3 listopad 2006). Ta niezwykle oryginalna, tak w życiu jak i w swoim malarstwie, artystka brała udział w licznych wystawach lokalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych. Uprawiała malarstwo sztalugowe, czasami projektowała freski, gobeliny i malarstwo ścienne. Ostatni etap swojego życia spędziła w Domu Pogodnej Jesieni w Tuchowie prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Świętego Józefa, któremu przekazała część dorobku artystycznego. Staraniem tego Zgromadzenia oraz Domu Kultury i Muzeum Miejskiego w Tuchowie oraz Fundacji Dzieło Miłosierdzia im. św. ks. Zygmunta Gorazdowskiego – we czwartek 5 maja otwarto w tamtejszym muzeum retrospektywną wystawę prac Joanny Srebro-Drobieckiej. Kuratorem wystawy czynnej do 27 maja, jest znany tarnowski artysta malarz dr Roman Fleszar, wykładowca akademicki i działacz kultury, na co dzień mieszkający wraz z żoną, cenioną artystką rzeźbiarką, w pod tuchowskiej Karwodrzy. Poniżej m.in. wspomnienie o artystce pióra Antoniego Sypka.

 

Joanna Srebro-Drobiecka urodziła się w Tarnowie. Studia artystyczne ukończyła na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie w 1962 r. uzyskała dyplom pod kierunkiem prof. Wacława Taranczewskiego. Od początku była artystką niezależną, tworzącą własne wizje. W żadnym okresie swego malarstwa nie rywalizowała z trendami dominującymi w tej sztuce. Pozostała wierna swojemu sposobowi patrzenia na świat. Była artystką oryginalną, znakomitą, chociaż mało docenianą.

 

Brała udział w licznych wystawach (około 55) okręgowych, ogólnopolskich i oddziałowych Związku Polskich Artystów Plastyków w kraju i za granicą, wskazujących na jej ogromną pracowitość. W Tarnowie miała liczne wystawy indywidualne – poczynając od 1963 r. mniej więcej co dwa lata (1963, 1965, 1967, 1982, 1987, 1997). W 1965 r. wystawiała w Krakowie na wystawie Młodych Malarzy Krakowa; w 1966 r. w Szczecinie na III Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego; w 1971 r. brała udział w IV Ogólnopolskim Plenerze na Śląsku w Katowicach, a w 1973 r. w Międzynarodowym Plenerze w Olkuszu, w Schoten (Belgia). W rocznicę 40-lecia pracy artystycznej (w 2002 r.) otrzymała Nagrodę Miasta Tarnowa.

 

Uprawiała malarstwo wielokierunkowe, w którym zawsze istniał jakiś podtekst tematyczny. W jej sztuce trudno jednak dopatrzeć się konkretnej figuracji – malowała plamami. W swoich obrazach podejmowała tematykę przyrodniczą – pejzaże, kwiaty, drzewa itp., a także problematykę dotyczącą spraw ludzkich. Zajmowały ją bardzo dziwne tematy, jak na przykład szalone dzieci, truchła zmarłych zakonników (malowane z natury), Władysław Sikorski, Józef Piłsudski i jego legenda, Wincenty Witos i ludowcy, Chrystus. Na odwrocie jednego z ostatnich obrazów zamieściła słowa: „Cierpienie – dlaczego?”. Napis ten może być kluczem do zrozumienia jej twórczości. Cierpienie stało się bowiem podstawowym elementem, a właściwie istotą jej malarstwa (obrazów).

 

„ (…) Malarstwo Joanny od początku było ludzkie, pełne emocji, myślenia, rozmowy i wielkiej dyskusji ze światem. Od początku Jej sztuka wyrażała, przy pomocy ekspresjonistycznych form rozmaite stany ducha, spojrzenie na świat, trzeba tylko było umieć je czytać, znać zwyczajnie język malarstwa.” … (Stanisław Potępa, Katalog wystawy „Joanna Srebro – retrospekcje 1997r.” ).

 

Wspomnienia Antoniego Sypka, czerwiec 2013

Na Joannę Srebro zwróciłem uwagę pod koniec lat 60. XX wieku. Miałem wówczas ledwo dwadzieścia kilka lat. Ulica Wałowa i Krakowska były deptakami Tarnowa od dawna. Młodzi i starsi wyznaczali sobie spotkania na tym swoistym tarnowskim A-B. Odwiedzano kawiarnie, kina, liczne sklepy, szlifowano bruk tych ulic, spotykano codziennie te same twarze, flirtowano, dokazywano, lampartowano.

Joanna Srebro-Drobiecka, bo tak brzmiało jej pełne nazwisko, którego drugi człon był nazwiskiem jej męża, o czym dowiedziałem się znacznie później, zwracała uwagę wielu przechodniów, tych młodszych i tych starszych. Zwracała uwagę swoim ubiorem. Było one nietypowe dla czasów siermiężnego peerelu. Nie znaczy to, że ludzie nie ubierali się wtedy modnie czy elegancko. Strój nie wyróżniał w tych czasach tak, jak się dzieje obecnie. Na palcach jednej ręki można było wymienić tarnowskich elegantów czy elegantki. W małym, prowincjonalnym mieście, jakim był Tarnów, nic nie uszło uwadze tzw. opinii publicznej, szczególnie tej z kawiarń, restauracji, z zabaw, wieczorków tanecznych, w końcu ze spacerów wymienionymi ulicami.

Strój Joanny był jakiś inny. Zawsze miała ekstra dodatek, który zwracał uwagę. Mógł to być kapelusz, chustka na głowie, męski kaszkiet, kolorowa przepaska na włosach. W latach późniejszych bardzo często ubierała się w wojskową bluzę i spodnie koloru khaki, takie, jakie nosili widziani przez nas na filmach komandosi amerykańscy. To był jej ulubiony ubiór w pewnym okresie. Ale to było później, w latach może 80. czy 90. Joanna była może nie tyle ekstrawagancka, co bardzo oryginalna w swoim wyglądzie. Od razu było widać, ze jest artystką, członkinią nielicznej, miejscowej bohemy. Na dodatek paliła papierosy podczas spacerów na ulicy, co nie było tak częste, jak dziś, wśród kobiet czy młodych dziewcząt.

Nosiła ciemne okulary zasłaniające jej oczy. Miała charakterystyczny sposób poruszania się po ulicy. Lekko pochylona do przodu, ale nie za bardzo, szła nie oglądając się ani za siebie, ani w bok. Nie zwracała zupełnie uwagi na mijających ją przechodniów. Wzrok miała raczej skierowany pod swoje stopy. Trochę później dowiedziałem się, że jest chora, często ma depresje, szuka samotności, przebywa w specjalistycznych ośrodkach. Brała leki antydepresyjne, stąd pewnie jakaś ostrożność w poruszaniu, nieobecność i zagadkowość dla patrzących na nią. O tym, jak powtarzam, dowiedziałem się znacznie później.

 

W 1973 r. prowadziłem pierwszy w Tarnowie za czasów PRL antykwariat z książkami. Książki w latach 70. stawały się bardzo deficytowym towarem. Po prostu ich brakowało. Brakowało popularnych od przedwojnia powieści, brakowało encyklopedii, słowników, atlasów, książek kucharskich, książek specjalistycznych. Księgarnie zalane były propagandową sieczką, którą nikt nie chciał czytać. Mój antykwariat był normalną księgarnią Domu Książki. Specyficzną jego cechą było to, że nie mogłem kupować przedwojennych książek. Takie to były czasy. Wydane przed wojną książki, a nawet białe kruki wydane w ubiegłych wiekach, nie mogły być przeze mnie zakupywane, To było bardzo śmieszne, to znaczy mogło być śmieszne, gdyby nie było głupie.

Antykwariat mieścił się na ulicy Bernardyńskiej, w małym parterowym, starym dziewiętnastowiecznym domu, prawie naprzeciw kościoła oo. Bernardynów. W sprzedaży były popularne „tygrysy”, książki o wojnie, poszukiwane romanse choćby Rodziewiczówny, Mniszchówny. Kryminały, książki przygodowe, bajki dla dzieci, albumy, klasyka polska i światowa, którą się wyzbywała będąca w nędzy stara przedwojenna inteligencja. Miałem swoich klientów, dla których te książki trzymałem. Antykwariat zajmował potężne pomieszczenie o klasycystycznym sklepieniu, kiedyś musiał być tu mieszczański salon albo pokój gościnny. Wystawa z książkami wychodziła na ulicę. Miałem regały w środku pomieszczania, z boku kasę i swój stolik. Za regałami było przejście, taki sobie kącik socjalny. Można tu było wypalić papierosa. Czasem ktoś wpadał na wino. Zakryci regałami pełnymi książek wznosiliśmy toasty nie będąc widocznymi dla wchodzących do księgarni.

Pewnego dnia do antykwariatu weszła Joanna Srebro-Drobiecka. Jak wspomniałem znałem ją jedynie z przypadkowych spotkań i z opowiadań. Przeglądała książki na półkach, a ja wreszcie mogłem, dyskretnie na nią zerkając, napatrzeć się do woli. Po parunastu minutach zagaiłem rozmowę. Opowiedziałem jej, że spotykam ją od lat, wiem, że jest malarką. Była wyraźnie ucieszona tym moim zainteresowaniem. Z bliska wyglądała młodziej niż na ulicy. Była starsza ode mnie o jakieś 10-15 lat, tak mi się wydawało. Joanna kilka razy gościła w antykwariacie, dając się namówić na jedną czy dwie lampki wina. Po tych lampkach nabierałem odwagi, by zapytać o jej dzieje, życie. Wtedy dowiedziałem się o jej tarnowskich korzeniach, o studiach na krakowskiej ASP, o chorobie, o lekarstwach, o kamedułach na Bielanach, o szpitalach. Dowiedziałem się o jej małżeństwie z Piotrem Drobieckim, znakomitym artyście malarzu, nauczycielu rysunku w Zespole Szkół Plastycznych, czyli popularnym „plastyku”.

Z antykwariatu wyrzucono mnie po roku, czy też może ja sam zrezygnowałem, już nie pamiętam. Powróciłem z powrotem do swojego zawodu nauczycielskiego. Kontakt z Joanną był coraz rzadszy. Któregoś dnia zapytałem, czy nie zrobi mi portretu. O dziwo się zgodziła. Wiedziałem już wówczas, że jest malarką przede wszystkim „dziwnych rzeczy”, że raczej nie maluje portretów, ani pejzaży, że sztuka jej, krótko mówiąc, jest bardziej symboliczna czy abstrakcyjna. Joanna miała pracownię w dawnym Hotelu Krakowskim przy Wałowej 2, przebitym wtedy podcieniami. Pracownia jej, to dość obszerny jeden pokój na pierwszym piętrze. Ta stara kamienica, niegdyś bardzo znany hotel, miał wewnątrz imponujący dziedziniec. Piętra okalały balkony z który wchodziło się do różnych pomieszczeń. Pracownia Joanny sąsiadowała z klubem „Merkury. Artystyczny nieład, farby, pędzle, sztalugi, fartuchy, ramy, stelaże, bałagan, ale kontrolowany. W kąciku jakiś fotel czy tapczanik, pewnie często tam nocowała. To było jej królestwo i jej świat.

Przychodziłem na sesje kilka razy. Po jakimś czasie obraz był gotowy. Zatytułowała go „Portret nauczyciela”. Nie mogłem go odebrać, bowiem Joanna wysyłała obraz na wystawę organizowaną przez nauczycielstwo, bodajże do Kielc. Portret zdobył pierwszą nagrodę na tej wystawie. Wkrótce mi go podarowała. Obraz olejny w stylu Modiglianego. Moja twarz jest wyraźnie pociągła, głowa lekko skrzywiona na bok, szyja nazbyt wydłużona. Był oprawiony w cieniutkie ramy robocze. Byłem z niego bardzo zadowolony.

Z czasem mój kontakt z Joanną był sporadyczny. Ja miałem swoje sprawy, rodzinę, pracę, ona borykała się z biedą, samotnością, depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisażach, na których bywałem częstym gościem, widziałem ich rozmawiających po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miała wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyło się powodzeniem, nie miała amatorów na kupno swoich obrazów. Czasem wpadało trochę grosza, kiedy zaprzyjaźniony z Piotrem lub z nią dyrektor którejś z tarnowskich placówek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. Wisiały one później bez składu ni ładu w różnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkół. Joanna nie zamierzała nigdy malować pod publiczkę. Pytałem ją często, dlaczego nie maluje pejzaży, kwiatów, rzeczy realnych, zrozumiałych dla przeciętnego odbiorcy. Mówiła, że maluje jak jej serce i głowa dyktuje, że maluje będąc natchnioną.

 

Jedyny wówczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia Stanisław Potępa, mój przyjaciel i kolega, bardzo cenił malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowały jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To były dwa światy. Joanna miała swój świat, przeciętni odbiorcy swój. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie było ich wielu. W środowisku malarskim, jak zauważyłem, cieszyła się uznaniem, wielu młodszych czy starszych malarzy miało o jej sztuce dobre zdanie.

Gdzieś tak pod koniec lat 80. stałem się genealogiem. Robiłem wiele genealogii rodzin tarnowskich. Miałem zamówienia, a także pisałem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znałem więc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimś spotkaniu zapytała mnie Joanna, czy nie zrobiłbym genealogii rodziny Srebrów. Z chęcią na to przystałem. Uzgodniliśmy warunki, miałem otrzymać jeden czy dwa jej obrazy. Przecież nie mogłem od niej wziąć pieniędzy, przede wszystkim ich nie miała. Pracownia jej w tym czasie mieściła się na poddaszu, a może na piętrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. Okazało się, że Joanna pochodziła ze starego chłopsko-mieszczańskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tę wieś, czy raczej przedmieście, przynajmniej od połowy XVIII w. Kiedy wręczyłem jej genealogię, z wykresami i tabelami jej przodków, była wyraźnie wzruszona. Nic nie wiedziała o rodzicach ojca czy o pradziadkach. Cieszyłem się, ze zrobiłem jej tą genealogią rodzinną wielką przyjemność.

W latach 90. i na początku XXI wieku Joanna nadal zachowała swój styl zarówno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal była ekscentryczna, nadal nikt obojętnie nie przeszedł obok niej, zaintrygowany jakimś szczegółem w jej ubiorze. Dziś wydaje mi się, że była wraz z upływem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie były tak częste, jej psyche się uspokoiła. Takie miałem wrażenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych., przez swoją sztukę i osobowość, w historię Tarnowa drugiej połowy XX wieku.

Wówczas zachorowała. Mieszkała w małej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podłużny blok, którego front zwrócony jest do ulicy Klikowskiej, zaś wejścia do bloku znajdują się od ulicy PCK. W chorobie, która szybko postępowała, niezwykle uczynny był jej mąż Piotr. Kilka razy dziennie ją odwiedzał, dostarczał bułeczki, chleb, mleko, potrzebne środki. Sam już nie był młody i dźwiganie siatek czy zakupów na drugie piętro sprawiało mu trudność. To było niezwykłe poświęcenie ze strony Piotra. W końcu Joanna położyła się na dobre. Miała jakieś problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. Wówczas Piotr poprosił Basię, moją żonę, o odwiedzenie Joanny. Znaliśmy się z Piotrem, gdyż razem kwestowaliśmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki był jednym z założycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, którego ja byłem prezesem.

Basia odwiedzała często Joannę, zmieniając jej opatrunki, bądź z nią rozmawiając. Była chorobą bardzo zmęczona i bardzo zniecierpliwiona. Wtedy w podzięce za opiekę podarowała Basi kilka małych obrazów, w tym obraz Matki Boskiej, której twarz była podobna do twarzy Joanny w cierpieniu. W tym czasie, w 2003 r., zmarł nagle Piotr Drobiecki. Położenie Joanny było ciężkie. Już wcześniej wiadomo było, że Joanna wymaga stałej opieki całodobowej. Nieunikniony wydawał się jej pobyt w jakimś ośrodku dla przewlekle chorych. Zdawała sobie z tego sprawę. Znajomi załatwili Dom Pomocy Społecznej w Nowodworzu, tam jakiś czas przebywała. Później dopiero się dowiedziałem, że stamtąd znalazła opiekę u ss. Józefitek z Tuchowa.

 

Wielka tarnowska malarka zmarła 3 listopada 2006 r., otoczona siostrami józefitkami, które zagwarantowały jej godną śmierć i opiekę przed śmiercią. Tak sobie myślę, że pełne cierpień życie Joanny, jej sztuka często niedoceniana za życia, jej borykanie się z biedą i niedostatkiem, przypominało żywot wielkiego Van Gogha. Tworzyli sobie świat i konsekwentnie starali się poprzez malarstwo znaleźć w nim swoje miejsce. Oboje byli bardzo samotni, ale przecież na swój sposób szczęśliwi. Joanna Srebro-Drobiecka dała wiele wrażeń estetycznych wielu tarnowianom. Była postacią jakże bardzo związaną z ukochanym przez siebie miastem. Była kobietą, artystką, która wiele dla miasta, jak dziś widzimy, znaczyła. Wpisała się przez swoje życie, przez swoją sztukę i osobowość, w historię Tarnowa drugiej połowy XX wieku.

Z czasem mój kontakt z Joanną był sporadyczny. Ja miałem swoje sprawy, rodzinę, pracę, ona borykała się z biedą, samotnością, depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisażach, na których bywałem częstym gościem, widziałem ich rozmawiających po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miała wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyło się powodzeniem, nie miała amatorów na kupno swoich obrazów. Czasem wpadało trochę grosza, kiedy zaprzyjaźniony z Piotrem lub z nią dyrektor którejś z tarnowskich placówek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. Wisiały one później bez składu ni ładu w różnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkół. Joanna nie zamierzała nigdy malować pod publiczkę. Pytałem ją często, dlaczego nie maluje pejzaży, kwiatów, rzeczy realnych, zrozumiałych dla przeciętnego odbiorcy. Mówiła, że maluje jak jej serce i głowa dyktuje, że maluje będąc natchnioną.

Jedyny wówczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia Stanisław Potępa, mój przyjaciel i kolega, bardzo cenił malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowały jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To były dwa światy. Joanna miała swój świat, przeciętni odbiorcy swój. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie było ich wielu. W środowisku malarskim, jak zauważyłem, cieszyła się uznaniem, wielu młodszych czy starszych malarzy miało o jej sztuce dobre zdanie.

 

Gdzieś tak pod koniec lat 80. stałem się genealogiem. Robiłem wiele genealogii rodzin tarnowskich. Miałem zamówienia, a także pisałem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znałem więc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimś spotkaniu zapytała mnie Joanna, czy nie zrobiłbym genealogii rodziny Srebrów. Z chęcią na to przystałem. Uzgodniliśmy warunki, miałem otrzymać jeden czy dwa jej obrazy. Przecież nie mogłem od niej wziąć pieniędzy, przede wszystkim ich nie miała. Pracownia jej w tym czasie mieściła się na poddaszu, a może na piętrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. Okazało się, że Joanna pochodziła ze starego chłopsko-mieszczańskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tę wieś, czy raczej przedmieście, przynajmniej od połowy XVIII w. Kiedy wręczyłem jej genealogię, z wykresami i tabelami jej przodków, była wyraźnie wzruszona. Nic nie wiedziała o rodzicach ojca czy o pradziadkach. Cieszyłem się, ze zrobiłem jej tą genealogią rodzinną wielką przyjemność.

 

W latach 90. i na początku XXI wieku Joanna nadal zachowała swój styl zarówno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal była ekscentryczna, nadal nikt obojętnie nie przeszedł obok niej, zaintrygowany jakimś szczegółem w jej ubiorze. Dziś wydaje mi się, że była wraz z upływem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie były tak częste, jej psyche się uspokoiła. Takie miałem wrażenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych.

Wówczas zachorowała. Mieszkała w małej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podłużny blok, którego front zwrócony jest do ulicy Klikowskiej, zaś wejścia do bloku znajdują się od ulicy PCK. W chorobie, która szybko postępowała, niezwykle uczynny był jej mąż Piotr. Kilka razy dziennie ją odwiedzał, dostarczał bułeczki, chleb, mleko, potrzebne środki. Sam już nie był młody i dźwiganie siatek czy zakupów na drugie piętro sprawiało mu trudność. To było niezwykłe poświęcenie ze strony Piotra. W końcu Joanna położyła się na dobre. Miała jakieś problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. Wówczas Piotr poprosił Basię, moją żonę, o odwiedzenie Joanny. Znaliśmy się z Piotrem, gdyż razem kwestowaliśmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki był jednym z założycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, którego ja byłem prezesem.

 

Przygotował – Ryszard Zaprzałka

Korzystałem z materiałów Tarnowskiej Prowincji Zgromadzenia Sióstr Józefitek w Tuchowie.

Zobacz również:

Malarz wizji

Jego obrazy przykuwają uwagę grą kształtów, form i oryginalnych rozwiązań kolorystycznych. Emanuje z nich sugestywny nastrój tajemnicy, mistycyzmu, melancholii, który momentami przybiera formę katastrofizmu. Inspiracją dla artysty najczęściej była muzyka, poezja, literatura, czasami jakiś film,

Czytaj więcej....

„Podróże (nie)możliwe………”

czyli od pasterza do paryskiego artystyoraz anielski desant wśród Madonn     Po kilku miesiącach przerwy, spowodowanej pracami remontowymi, w czwartek (20 marca) ponownie otwarto Muzeum Diecezjalne w Tarnowie, pokazując od razu dwie wystawy –

Czytaj więcej....

Jedna Przestrzeń

czyli Beata Olszewska inaczej…   Taki tajemniczy i mocno intrygujący tytuł nosi najnowsza ekspozycja prac tej znanej i cenionej dotychczas ikonopisarki, pedagoga i popularyzatorki sztuki sakralnej. Tym razem nową, doprecyzowując „Jedną Przestrzeń”, Beata Olszewska zaprezentowana

Czytaj więcej....

Przez Twe święte zmartwychwstanie,
z grzechów powstać daj nam, Panie

Każdemu z Was, każdemu kto w Waszym
sercu ma choć miejsca odrobinę

wszelakości dobrej a Bożej
w czas WIELKIEJ NOCY
Anno Domini 2025
życzy Teatr Nie Teraz
oraz Tarnowski Kurier Kulturalny

Poprzedni
Następny

 

  jak
  Babcia
  przy
  furtce
  stoi

 

  cierpiąc
  na
  zawroty
  historii

 

  Ryszard S.

MALOWANIE SŁOWEM

Ryszard Smagacz

Tryptyk Katyński część I

 

Część I

 

            1940 – 2010 Katyń

to

dla Polaków

ziemia

święta i przeklęta

wojenna

dwie daty

dwie listy

ale

od

teraz

pamięć jedna

 

wtedy

bezimienny guzik

z orzełkiem

teraz

obrączka

z imieniem

prezydenta

 

wtedy

strzały w tył głowy

i milczący las

wokół

teraz

salwy honorowe

Zygmunt i Wawel

i pokój

także my

jakby

nie ci

sami

oby

 

CZYTAJ DALEJ

 

Teatr Nie Teraz

Galeria Mistrzów:

Najnowsze spektakle:

MINIATURA TEATRALNA
PREMIERA
12 października 2024, Dwór Brzozówka w Tomicach k/ Warszawy

PREMIERA
5 października 2024, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
11 października 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA
8 marca 2024, Muzeum Wsi Radomskiej
15 marca 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

8 lipca 2023, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu

PREMIERA
18 marca 2023, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

28 września 2022, Łomża

10 wrzesień 2022 – Suchowola koło Białegostoku
16 wrzesień 2022 – Strachocina koło Sanoka

8 wrzesień 2022 – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
14 wrzesień 2022 – Gliwice

Pierwsza premiera online – grudzień 2020

dworek M. Konopnickiej w Żarnowcu

Lipiec 2020

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Listopad 2019

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Spektakl teatralny w wykonaniu adeptów TNT

Arkadia – Sybir – Powrót do nieswojego domu

kwiecień 2019

listopad 2018 – Opole

październik 2017 – Tuchów – Kraków – Warszawa
październik 2016 – Tarnów Ratusz
marzec 2016 – Tuchów klasztor
luty 2016 – Warszawa – Galeria Porczyńskich
sierpień 2015 – Ołpiny
listopad 2014/2015 – Tuchów, Ołpiny /Wymarsz/
październik 2014 – Warszawa Żoliborz – Dom Pielgrzyma „Amicus”
lipiec 2013 – Synagoga – Dąbrowa Tarnowska
kwiecień 2012 – Warszawa – Więzienie na Rakowieckiej

maj 2011 – Warszawa – Muzeum Niepodleglości

grudzień 2010 – Hotel Tarnovia
maj – czerwiec 2003 Peregrynacja z kopią Veraikonu: Nowy Sącz, Stary Sącz, Just, Rożnów, Tropie, Jamna, Lipnica Murowana,  Nowy Wiśnicz, Szczepanów, Zabawa, Zawada, Tarnów 

_______________________

SPOTKANIA

_______________________

więcej na www.nieteraz.pl 
www.tarnowskikurierkulturalny.pl

YouTube