
Z artystą Piotrem Barszczowskim rozmawia Ryszard Zaprzałka
Jeszcze tylko kilka dni… Dokładnie do 8 maja, oglądać a raczej obcować i kontemplować można, jedno z najwybitniejszych współczesnych dzieł sztuki eksponowane w przestrzeni foyer tarnowskiego teatru. Mowa o Ostatniej Wieczerzy XXI wieku, nad którym prace trwały 30 lat… Jego autorem jest europejskiej klasy tarnowski artysta Piotr Barszczowski – doktor sztuki, teolog i pedagog, twórca iście renesansowy. Niezwykle skromny i prostolinijny, o duchowości bliskiej mistykom i wyobraźni sięgającej poza układ słoneczny… O samym mistrzu i jego dziele pisaliśmy wielokrotnie, niejako towarzysząc mu w drodze. Teraz przedstawiamy ekskluzywny wywiad z tym oryginalnym artystą, dla którego sztuka bez ducha religii zamienia się w dekoracje.

Ryszard Zaprzałka: Zacznijmy od początku: „Vita brevis Ars longa” to…
Piotr Barszczowski: …maksyma łacińska będąca parafrazą maksymy greckiej na podstawie tekstu Hipokratesa. Kiedyś dotycząca sztuki medycznej, dziś prawie wyłącznie odnosząca się do sztuk pięknych, które tworzymy dla przyszłych pokoleń, na wieki i na chwałę ludzkości – ŻYCIE JEST KRÓTKIE, A SZTUKA JEST WIECZNA.
Oczywiście jest tu wskazana autentyczna intencja twórców, by faktycznie tworzyć z myślą o innych i przyszłości.
– Jesteś absolwentem dwóch renomowanych wyższych uczelni Krakowa: Akademii Sztuk Pięknych /komunikacja wizualna/ i Uniwersytetu Papieskiego /teologia ze specjalizacją historii sztuki sakralnej /. Wytłumacz, proszę, ten wybór.
Czas uczy pokory, miedzy innymi poprzez różne perspektywy widzenia tych samych zdarzeń. Coś, co kiedyś było przeświadczeniem o tym, że wyłącznie zainteresowania przedmiotami studiów były przyczyną do ich rozpoczęcia w ogóle, dziś jest przekonaniem o nieprzypadkowych elementach pewnej układanki, która daje w efekcie klarowny „obraz”. Jestem przekonany o tym, że „Ostatnia Wieczerza XXI” jest takim „obrazem”, który przekornie, od jakby drugiej strony, wyjaśnia, jaki był cel tych konkretnych studiów. Wierzę, że to nie jedyny cel.
– Stworzyłeś oryginalną formę plastyczną – unikalną w skali światowej technikę NEOWITRAŻU. Na czym ta metoda polega i jaka jest jej przyszłość?
– Przez ponad trzydzieści lat szkoliłem się w tworzeniu kolaży – projektów w konwencji witrażowej, tzn. takich, które nawiązują do klasycznych technik witrażowych, z charakterystycznymi ołowianymi profilami. Jednak w przypadku cyfrowych projektów profile zastępowałem graficznymi wektorami, które wypełniałem fragmentami fotografii. Aby uzyskiwać efekty graficzno-malarskie wyspecjalizowałem się w makro i mikrofotografii, które koncentrują się na barwie, strukturze i fakturze powierzchni najróżniejszych rzeczy, np. powierzchni minerałów i kamieni szlachetnych lub kształcie i refleksach wody. Na potrzeby konkretnych neowitraży tworzę banki fotografii według dominujących w nich barw. W ten sposób mogę korzystać z fragmentów fotografii jak z palety farb.
Pod kątem „Ostatniej Wieczerzy XXI” wykonałem około tysiąca zdjęć chleba i wina. W tym przypadku te same zdjęcia są jednocześnie i „farbą” i alegorią sakramentu Eucharystii.
Aktualnie pracuję nad bankiem makro i mikrofotografii plastikowych opakowań, aby w przyszłości tworzyć kompozycje witrażowe, które uwzględniają dwa aspekty: wizualny i ekologiczny.
Ten pierwszy wykorzystuje fakt, że plastik odpowiednio sfotografowany jest podobny do szkła witrażowego, a ten drugi, że coś – z czym mamy coraz większy światowy problem – w procesie recyklingowym z wykorzystaniem żywicy epoksydowej jesteśmy w stanie zamienić w bryłę nowego „witrażowego szkła”. Mało tego. Otóż przy założeniu, że taką bryłę witrażową potraktujemy jednocześnie jako budulec możemy osiągnąć novum w architekturze polegające na tym, że witrażom nie będzie potrzebny otwór w ścianie, lecz to one staną się ścianą lub nawet całym budynkiem witrażowym. Jestem przekonany, że to właśnie Polska może pochwalić się światu taką rewolucją artystyczno-architektoniczną na przyszłych światowych Expo.
– Masz w dorobku ponad 500 identyfikacji wizualnych różnych firm i wydarzeń. Jak godzić sztukę wysoką z komercją?
– Od dziecka wiedziałem, że będę plastykiem, potem, że będę pracować w reklamie. Grafika użytkowa, czy ogólnie komunikacja wizualna to moja pasja, która w dużej mierze przekłada się na sposób w jaki postrzegam i tworzę ilustracje, plakaty i neowitraże. Artysta-projektant to człowiek, którego intryguje świat, który interesuje się wszystkim, chłonie wiedzę z różnych dziedzin, potrafi zaangażować tę wiedzę do nowych projektów, potrafi wyjaśnić i argumentować idee, koncepty i projekty. W komunikacji wizualnej szczególnie cenię znaki i symbole, metafory i alegorie.
To one są fundamentem, na którym zbudowałem opowieść o współcześnie widzianej Ostatniej Wieczerzy.
– W 1995 roku założyłeś w Tarnowie Pracownię Plastyczną i galerię SYMBOL, teraz prezesujesz Fundacji Artystycznej PEGAZ. To odrębne byty czy kontynuacja?
– To odrębne byty współpracujące ze sobą. W pracowni koncentruję się na projektach komunikacji wizualnej – głównie na zleceniach z zakresu identyfikacji wizualnej firm i wydarzeń kulturalnych,
natomiast w fundacji pragnę realizować szerszą misję kulturalną. Ta misja jest związana z zawodem nauczyciela i faktem przekazywania wiedzy uzdolnionej plastycznie młodzieży poprzez organizowanie warsztatów i plenerów designerskich. Zmierzam do zrealizowania pomysłu plenerów integrujących uzdolnionych uczniów różnych tarnowskich szkół wraz z integracją sztuk plastycznych i muzycznych. Jest takie słowo, które już integruje – to KOMPOZYCJE.
– Do niedawna posługiwałeś się artystycznym pseudonimem: PERUN. To już czas przeszły dokonany czy…?
– Adam Perun to alter ego, które co jakiś czas pragnie się wypowiedzieć – szczególnie w tematach dotyczących mitologii, filozofii i psychologii. Chcę promować mitologię słowiańską, która nie musi się kłócić z religią chrześcijańską, co już sto lat temu udowodniła artystka i projektantka Zofia Stryjeńska.
– Jesteś z jednej strony wykładowcą akademickim, ale również człowiekiem rodzinnym, dla którego Vitae Valor to nie tylko wartość życia ale program na życie godziwe. Jakie są twoje priorytety, te artystyczne i te życiowe?
– Od lat te same – PRAWDA, DOBRO i PIĘKNO, czyli słynna Triada Platona.
Tu też można błądzić, bo przecież „Errare humanum est”.
Niestety zdarza mi się co jakiś czas popełniać błędy-grzechy, lecz podkreślić pragnę, że wyłącznie niechcący, nieplanowane, bo jako idealista i romantyk intencje nastawione mam wyłącznie w kierunku tych trzech idei Platona.
Ktoś kiedyś genialnie zamienił prawdę, dobro i piękno w jedno słowo – MIŁOŚĆ.
Tym kimś był oczywiście Jezus Chrystus.
Nieustannie dziwię się, dlaczego nie przedstawiano nam nigdy Jezusa jako filozofa.
– A skoro o Vitae Valor czyli Festiwalu Filmowym mowa, z którym jesteś związany w zasadzie od początku, projektując do każdej z jego edycji znakomite, będące odrębnymi dziełami sztuki, plakaty – powiedz proszę słów kilka o jego idei i organizacji.
– Vitae Walor to Wartość Życia. W festiwalowo-filmowej konwencji dyskutujemy o wartościach generalnie. W niepowtarzalnej atmosferze oglądamy i komentujemy ważne tematy, pięknie i z wyczuciem nakreślone przez twórców filmowych. Osobiście jestem poruszony i jakby zahipnotyzowany tematem przewodnim kolejnych edycji festiwalu. Organizatorzy, a dzięki nim zaraz potem uczestnicy, zwracają uwagę, na „niewidzialne” w świecie widzialnym. Warto obejrzeć ponownie jakiś znany film, ale tym razem w gronie fachowców i miłośników, ponieważ festiwal wyzwala zdolność selekcjonowania i wyławiania tych „niewidzialnych” wartości, o których nie mówi się na co dzień.

– Niejako równolegle z tymi różnego rodzaju zajętościami dojrzewał w tobie mega projekt „Ostatniej Wieczerzy XXI”, rodzaj artystycznej medytacji, religijnej kontemplacji, katharsis… . Projekt, o którym głośno w całej artystycznej Europie, nagrodzony na ostatnim XIII Biennale Sztuki we Florencji. Sława, prestiż, spełnienie… Spodziewałeś się takiego sukcesu? Tego, że europejskie salony /swoje dzieło pokazywałeś także w Austrii/, tak trafnie odczytają twoje artystyczno – teologiczne przesłanie?
– Jestem szczęśliwy głównie z tego powodu, że zarówno laicy-miłośnicy sztuki jak i eksperci są zgodni w odczytaniu przesłania, zgodnie mówiąc, że „nareszcie stają przed pracą, która z nimi rozmawia”, w której ponownie zobaczyli to, co było najlepsze w sztuce renesansu i baroku oraz to, że z dzieła bije dobry duch. Ten duch różnie jest nazywany przez różne osoby. Najczęściej mówi się o Duchu Świętym, ale słyszę również o duchu miłości i w ogóle o duchu życia.
Sporo osób mówi, że obraz ten skłania do kontemplacji i medytacji. O tym marzyłem – aby zaczepiał serce, intelekt i szósty zmysł. Intuicji – zwłaszcza kobiecej – jest sporo w „Ostatniej Wieczerzy XXI”. Sześć kobiet oraz jeden mężczyzna patrzą na nas z obrazu. Czują, że są obserwowani. To hołd, który złożyłem intuicji, która wyprzedza rozum.
– „Miałem sen, jak mogłaby dziś wyglądać „Ostatnia Wieczerza”. Tak się to zaczęło?
– Zaczęło się ponad trzydzieści lat temu w tarnowskim Liceum Sztuk Plastycznych od zadania sobie pytania o moją wersję „Ostatniej Wieczerzy”. Pytanie pojawiło się podczas lekcji historii sztuki.
Sen był wizją – odpowiedzią na to pytanie. Kilkanaście lat kontemplowania i poszukiwania nowego ujęcia kompozycyjnego, nowej perspektywy, zakończyła wizja senna o 4.00 nad ranem. Wstałem, usiadłem do biurka i naszkicowałem pospiesznie obraz ze snu.
Potrzebowałem kolejnych kilkunastu lat, aby przestudiować temat i skonsultować pomysł,
zarówno w ramach studiów teologicznych, jak i artystyczno-projektowych.
– Twoja niezwykła wizja, przekraczająca XXI wiek, takiego odczytania dzieła Leonarda Da Vinci, została już szczegółowo opisana i rozszyfrowana, tak przez profesjonalistów, jak i profanów, więc teraz proszę o jego skrótowe autorskie przedstawienie.
– W skrócie to starałem się przedstawić całość zagadnienia w albumie, nad którym pracowałem pół roku (śmiech). W tym momencie mogę jedynie zachęcić do obejrzenia neowitrażu oraz analizowania jawnych i ukrytych znaków, symboli, atrybutów, metafor i alegorii. Ktoś, kto poświęci odrobinę czasu na dopatrzenie się podpowiedzi, będzie miał przyjemną intelektualną satysfakcję. Obiecuję to!
– Takiego nagromadzenia symboli i zakodowanych znaczeń próżno szukać w innych, także tych najsławniejszych, dziełach sztuki. Złoty Podział, Ciągi Fibonacciego i anamorfoza. Jawne i ukryte atrybuty /np. karta kredytowa, trupia czaszka/. Ilość apostołów różnej płci, ich wygląd oraz usytuowanie przy stole, a dokładnie 6 stołach, ich nakrycia i menu. Ukryty labirynt w posadzce, podobnie jak twarz ukrzyżowanego Chrystusa. To tylko niektóre tajemnic twojej Wieczerzy…
– Prawda jest taka, że w tych najsłynniejszych dziełach jest spora ilość znaków, symboli, metafor i alegorii. Musi nam je jedynie pokazać i omówić zdolny historyk sztuki. Cały w tym sęk, że nawet martwe natury potrafiły w renesansie i baroku opowiadać konkretne historie biblijne.
W „Ostatniej wieczerzy XXI” jeden znak prowadzi do następnych, labirynt opowiada pewną historię, w jednym obrazie mamy zamrożone aż dziesięć minut dwóch ważnych wydarzeń, Atrybuty podpowiedzą nam kto jest kim. Wytrwały „badacz” odkryje największą tajemnicę tego dzieła – zapowiedź tego, co wydarzy się tuż po „Ostatniej Wieczerzy”.
Apostołów jest tylko Dwunastu. Pozostałe postacie to uczennice i uczniowie. To ważne, bo z punktu widzenia teologii inaczej moglibyśmy mówić o herezji, która nie miałaby nic innego na celu, jak tylko zwracanie uwagi poprzez szokowanie, a ja jestem wrogiem twórczości, która szokuje, budzi kontrowersje, obraża uczucia religijne czy burzy kulturalne poczucie spokoju.
Jeśli już szokować to pozytywnie, przez miłe intelektualne zaskoczenie i zachętę do kontemplacji
dzieła sztuki.
– Odrębną i nie mniej intrygującą sprawą jest rzeczywisty rozmiar dzieła /280x173cm (Złoty Prostokąt/ i jego trzy kopie oraz techniki zastosowane przy jego realizacji, no i specjalny punkt skupienia anamorfozy, z którego to miejsca należałoby oglądać obraz. Jest także specjalna aplikacja do pobrania na tel. komórkowy… opowiedz o tym.
– Na ten moment, pod kątem konkretnych miejsc i prezentacji, „Ostatnie Wieczerza” wydrukowana jest w rozmiarze 3 metrów wysokości, aby mogła się zmieścić w pomieszczeniach. Docelowa wysokość dzieła to 7 metrów lub większa. Dopiero wtedy zadziała właściwa percepcja – gdy postacie będą w skali 1:1, gdy detale będą widoczne, gdy ciężar optyczny kompozycji zacznie nas w wyobraźni miażdżyć, gdy poczujemy prawdziwe działanie anamorfozy.
Zaprojektowałem kompozycję w oparciu o wiedzę o Złotym Podziale i Ciągu Fibonacciego.
Już samo to daje pewne pozytywne efekty w procesie percepcji, a zastosowana dodatkowa anamorfoza daje się odczuć, gdy staniemy w zaznaczonym punkcie. My nie jesteśmy w stanie spojrzeć jednocześnie na siedem osób-postaci z obrazu, ale one na nas tak! Tajemnicą do dziś niewyjaśnioną jest fakt, że odczuwać możemy ten moment psychosomatycznie, czyli duchem i ciałem równocześnie w postaci wewnętrznego poruszenia oraz mrowienia na skórze.

– A jak to się stało, że „Ostatnia Wieczerza XXI” trafiła do foyer teatru, a nie np. do Galerii BWA?
– Otrzymałem propozycję ekspozycji „Ostatniej Wieczerzy XXI” w BWA, za co jestem bardzo
wdzięczny, jednak wybrałem foyer Tarnowskiego Teatru ze względu na przeżycia i wspomnienia związane z tym miejscem. To tu jako dziecko zachwyciłem się plakatami Mieczysława Górowskiego, to tu z tego powodu po kilkunastu latach – w 2012 r. zaprezentowałem autorskie plakaty. To tu po upływie dziesięciu lat pokazuję dzieło, w którym zawarłem wiedzę, jaką zdobyłem studiując w dwóch krakowskich uczelniach, a w jednej z nich – w Akademii Sztuk Pięknych, moim Mistrzem był właśnie Mieczysław Górowski.
– Wiem, że twoją ideą fix jest wydruk Wieczerzy na tafli szkła o wysokości min.7 metrów! I Taki witraż miałby zawisnąć pod kopułą /sufitem/ nawy kościelnej lub innego podobnego miejsca. Wiesz, jak zrealizować taki szalony pomysł i jak go sfinansować?
– Od strony artystycznej i technicznej temat jest już przestudiowany. Do pełni szczęścia i na chwałę sztuki potrzebni są mecenasi sztuki na miarę Renesansu.
– Wiem również, że Tarnów zupełnie nie jest zainteresowany artystą tej klasy jak Piotr Barszczowski, a przecież trudno o lepszą promocję /także tę zagraniczną/ miasta i regionu przez sztukę. Niestety, nie ty jeden. Dołączasz tylko do coraz dłuższej listy tarnowskich artystów odrzuconych, wyklętych… wygumkowanych przez kulturalnych zawiadowców z najnowszej historii naszego galicyjskiego miasteczka. Na polityczno-biznesowe powody takiej obstrukcji spuśćmy miłosierna zasłonę milczenia…
– Tarnów, w miarę swoich możliwości finansowych, jest zainteresowany sztuką i artystami tworzącymi w mieście i regionie. Spora grupa fachowców z możliwościami decyzyjnymi zdaje sobie sprawę z potencjału drzemiącego w tarnowskich twórcach. Intuicja ich nie zawodzi. Problem raczej stanowi zbyt niski budżet dedykowany kulturze i sztuce.
Będę nieobiektywny, ale muszę to stwierdzić, że sponsorzy są krótkowzroczni, pompując pieniądze np. w sport i z nastawieniem na sukces tu i teraz. Historia uczy, że nie osiągnięcia w sporcie, lecz w sztuce i kulturze tworzą długoterminowe korzyści dla miast i państw. To one budują solidne struktury tożsamości narodowej, które potem są doceniane przez następne pokolenia.
W Tarnowie MOŻE BYĆ więcej sztuki. Potrzebna jest współpraca, pozytywne nastawienie, dyskusje o sztuce, jeszcze więcej wystaw i koncertów, promocja kultury i sztuki na najwyższym światowym poziomie. Moim zdaniem idzie w dobrym kierunku, idzie ku lepszemu.
Z taką nadzieją i wizją artystycznego Tarnowa powstało Stowarzyszenie Tarnowskich Artystów Plastyków, którego prezesem jest Kazimierz Klimkiewicz. Zapraszamy absolwentów wyższych szkół artystycznych do wstępowania w nasze szeregi. Już niedługo stowarzyszenie pokaże się mieszkańcom Tarnowa podczas TARNOWSKIEGO BIENNALE SZTUKI. Będziemy pracować i tworzyć dla Tarnowa – z korzyścią dla nas wszystkich.
– Widzisz to nader optymistycznie, Mam nieco inne zdanie… Ale wróćmy do Twojego dzieła. W wielu wypowiedziach podkreślasz, że „Ostatnia Wieczerza XXI” jest dziełem Twojego życia… Brzmi to dziwnie, zważywszy że jesteś stosunkowo młodym człowiekiem, co otwiera dywagacje na temat – co dalej? O plany, te najbliższe i te przyszłe…
– Mam sporo pomysłów, które chcą zwyczajnie uciec z mojej głowy i… dać mi odczuć nareszcie ulgę.
Potrzebną wiedzę zdobyłem, ale uczę się nadal. Potrzebny jest czas oraz mecenat sztuki.
Marzy mi się, co oczywiste – jak każdemu artyście – mecenas, dzięki któremu zrealizuję ambitne wizje i projekty. Za już ogromną pomoc dziękuję Instytutowi Adama Mickiewicza oraz Marszałkowi Województwa Małopolskiego, dzięki którym mogłem zaprezentować światu „Ostatnią Wieczerzę XXI” podczas XIII Biennale Sztuki i Design we Florencji.
Opłaciło się, bo wróciłem z tarczą – ze Złotym Medalem Wawrzyńca Wspaniałego w kategorii sztuk multimedialnych oraz z jeszcze piękniejszą nagrodą – Nagrodą Publiczności, obejmującą wszystkie kategorie razem.
Świat zawsze dobrze na tym wychodził, gdy obdarzał zaufaniem i mecenatem sprawdzonych artystów-wizjonerów.
Dziękuję za interesującą rozmowę.