
Przy całej miłości do pisania scenariuszy, to właśnie pisanie prozy jest dla mnie świętem. Wydłubywaniem sobie z trzewi czegoś, co chcę powiedzieć, mimo że się wstydzę.
To pisarskie credo cenionej w świecie filmu i literatury, a stosunkowo mało rozpoznawalnej w rodzinnym Tarnowie utalentowanej literatki. Jej rodzicami są znani ludzie tarnowskiej kultury: Grażyna Nowak to była wieloletnia wice dyrektor Tarnowskiego Teatru, zaś mieszkający w Warszawie Krzysztof Nowak to ceniony dziennikarz i autor piosenek. Przez całe lata mojej pracy w teatrze i miejscowych redakcjach, łączyła mnie z nimi przyjaźń – bywałem w ich mieszkaniu przy ul. Lwowskiej (to tam poznałem małą Pati, wówczas jeszcze uczennicę szkoły podstawowej), a także w dworku w Dołędze gdzie przez kilka lat byli kustoszami. Nic dziwnego, że wyrosła w takiej artystowskiej atmosferze Patrycja szybko zaczęła odnosić znaczące sukcesy, jako scenarzystka i pisarka. Ostatnio, jako współscenarzystka wraz z reżyserką Katarzyną Klimkiewicz, głośnego filmu fabularnego poświęconego charyzmatycznej aktorce i piosenkarce Kalinie Jędrusik „Bo we mnie jest seks” oraz błyskotliwej powieści „Hej, dziewczyno!”(właśnie do księgarń dotarł jej dodruk), świetnie skonstruowanej, wciągającej opowieść o kobietach samodzielnych, błyskotliwych i odważnych.

„Powieść Patrycji Mnich jest historią wspaniałych kobiet nie poddających się jakimkolwiek schematom myślenia i działania, realizujących cele w zgodzie z sobą, nie z jakimkolwiek dyktatem zachowań. To opowieść o sile, którą chwilami stać nawet na słabość. Autorka opowiada o kobietach jak nikt inny. »Hej, dziewczyno!« to świetnie skonstruowana, wciągająca opowieść o kobietach samodzielnych, błyskotliwych i odważnych. Feminizm, ale bez demagogii; teza – jednak bez publicystycznego koturnu, okraszona za to dowcipem, fantazją i komizmem sytuacyjnym. Zaborskie, te – jak pisze autorka – wrzody na dupie Krakowa, są wieczne. I właśnie to jest wspaniałe.”
Łukasz Maciejewski, krytyk filmowy i teatralny, wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi, członek Europejskiej Akademii Filmowej.

Patrycja Mnich to stała współpracowniczka telewizji TVN, autorka książki dla dzieci „Klątwa dżina”, współautorka tekstu „Generacja” wystawianego w warszawskiej Akademii Teatralnej przez Piotra Łazarkiewicza. Finalistka Konkursu Scenariuszowego Script Pro 2018 (dawniej Hartley-Merrill). Prowadziła także krakowską redakcję „Aktivista” i jako dziennikarka współpracowała z takimi pismami jak „Ha!art”, „Uroda”, czy „Cosmopolitan”. Ale Patrycja Nowak to przede wszystkim uznana scenarzystka: m.in. głośnego filmu „Nad życie” (2012) – inspirowanego biografią siatkarki Agaty Mróz, seriali paradokumentalnych „W 11. Wydział śledczy” (2004 – 2013), „Detektywi” (2005 – 2012), „Szpital” (2013), popularnego serialu fabularnego „Julia” (2011 – 2012). Niedawno ukazała się jej książka „Zuzka”, opowiadająca historię niedzielnego spaceru 33-letniego mężczyzny z 11-letnią córką. To również historia miłosna dwojga zbuntowanych 17-latków, którzy dorastali na przełomie PRL-u i budzącego się kapitalizmu, a także kalejdoskop ludzi i relacji, z jakich tkany jest dzisiejszy świat, którego do końca nie rozumiemy, trochę się boimy, a usiłując go obłaskawić jesteśmy wzruszający, bezczelni i groteskowi. To ceniona autorka esejów, opowiadań, tekstów dla dzieci. Od kilku lat w szczęśliwym związku z Sebastianem Mnichem, kiedyś stuprocentowym perkusistą (grał m.in. w Personelu, KSU i Totentanz), a teraz także autorem piosenek i ich solowym wykonawcą.

„Pisarstwo Patrycji Mnich przyciąga uwagę tworzeniem ludzkich portretów pisanych z czułością, ale bez idealizowania, ze zrozumieniem tego co w człowieku małe i duże. Umiejętność zauważenia i rozpoznania szczegółu, pojedynczego zdarzenia, zwrócenie uwagi na sprawy nieistotne, ukryte, poczucie humoru, dystans – to kolejne cechy wyróżniające tę prozę. Najnowsza książka w sposób nierozpoznany w polskiej literaturze jest próbą opisu pierwiastka żeńskiego z pełnym zrozumieniem dla jego wzlotu i upadku, dla jego niezwykłości i pospolitości, umiejętności przekraczania i banału. Ten ton jest nowy, odkrywczy i zasługuje na najwyższą uwagę.”
Tomasz Cyz – reżyser, eseista, były redaktor naczelny “Ruchu Muzycznego”, współtwórca i były naczelny “Dwutygodnika”.

A tak na FB rekomendują książkę Patrycji Mnich Entuzjastki
11 hgr5iudn0isaoc m2r0204d ·
Polecamy gorąco niezwykle barwną i podnoszącą na duchu powieść Patrycji Mnich “Hej, dziewczyno!”, która opowiada o niezależnych, silnych charakterem i inspirujących kobietach-rebeliantkach. Zadałyśmy Patrycji, kilka pytań odnośnie jej książki:
E: Kim są Zaborskie?
Moje Zaborskie, czyli bohaterki, o których opowiadam, to artystki, niepokorne dusze, a każda jest wyjątkowa na swój sposób. Właściwie dla mnie one wszystkie razem tworzą obraz jednej kobiety, która jest zawsze złożoną osobowością, pełną barw, odcieni, kolorów. Złości mnie straszliwie ten głupi podział choćby na kobiety święte i upadłe. Matka Polka też lubi seks Książka o kobietach Zaborskich powstała z mojej niezgodny na uproszczone myślenie o kobietach, jak o jakichś wyciosanych z drewna figurkach coś tam symbolizujących. Posłużę się cytatem ze spektaklu „Najwyraźniej nigdy nie był pan 13-letnią dziewczynką”, który grała krakowska Łaźnia Nowa: „Rodzice wychowują dziewczynki tak, żeby z honorem umierały za rodzinę, za mamę, za dziadka, a nie, żeby krzyczały „Lubię kotlety z puree!'”. A ja chciałam, żeby moje bohaterki tak właśnie krzyczały.
E: Jak można stać się królową swojego losu?
PM: Wydaje mi się, że wspaniale jest mieć obok siebie kobiety, którymi możemy się inspirować. Kiedy znamy choć jedną kobietę, która rozwala mury i żyje po swojemu, która całą sobą obala narzucone jej role, to i nam się chce taką być, widzimy, że tak się da. W mojej książce taka jest ekscentryczna rzeźbiarka Zoya Zaborska, wymyśliłam ją sobie, ale inspirowały mnie kobiety faktycznie istniejące. No i w „Hej, dziewczyno!” znalazły też swoje miejsce prawdziwe mocarne kobiety jak Zofia Stryjeńska, Alina Szapocznikow, czy Krystyna Skarbek, wspaniałe, inspirujące osobowości.
E: Zdradzisz nam jakieś swoje marzenie?
PM: Marzę o tym, by jak najwięcej kobiet opowiadało historie o kobietach, byśmy tą rozmaitością opowieści zarzuciły świat i obaliły stereotypy i wyobrażenia na nasz temat.
Jako scenarzystka od lat współpracuję z telewizją, piszę także scenariusze do filmów fabularnych, sztuki teatralne, eseje i prozę. Jestem finalistką Konkursu Scenariuszowego Script Pro 2018 (dawniej Hartley-Merrill). Studiowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim, skończyłam dziennikarstwo i studia porównawcze cywilizacji. Jestem członkinią Gildii Scenarzystów Polskich.
Dorastałam w ciekawych czasach, na przełomie PRL-u i budzącego się kapitalizmu, co z pewnością wpłynęło na to, kim jestem.
Od kiedy stałam się pełnoletnia, zarabiam pisząc. Zaczynałam jako dziennikarka, jeszcze na studiach prowadziłam nieistniejącą już krakowską redakcję miejskiego magazynu „Aktivist“. Pisałam do pism kulturalnych i kobiecych. Redagowałam książki. Szybko jednak zaczęłam pisać historie zmyślone i robię to do dzisiaj. Piszę dla dorosłych i dla dzieci. Pisanie to mój zawód, moja pasja i arcyprzygoda. Podobnie jak Zadie Smith, uważam pomysł robienia ludzi ze zdań podrzędnie złożonych za niesamowity.

A oto fragment najnowszej powieści Patrycji Mnich „Hej dziewczyno!”:
„Babka Łucji, Zoya Zaborska, siedziała w swojej pracowni na Zabłociu przy ogromnym rzeźbiarskim stole. Paliła papierosa i chudymi palcami strzepywała popiół do słoika pełnego niedopałków. Naprzeciwko niej na niewygodnym obrotowym taborecie wiercił się to w lewo, to w prawo młody dziennikarz z lokalnej gazety – Łukasz Kornat.
– Opowie mi pani jakąś anegdotę o pani przyjaźni z Aliną Szapocznikow i Zofią Stryjeńską? – zapytał nieco drżącym głosem. – To ukochane artystki mojej mamy – dodał ciszej. Denerwował się jak uczniak, co irytowało Zoyę. Zaciągnęła się dymem, zrobiła teatralną pauzę i wygłosiła jedną ze swoich ulubionych anegdotek:
– Raz piłyśmy ostro. Siedziałyśmy w Jaszczurach i zabrakło nam forsy. Zocha zdjęła z palca pierścionek i chciała go sprzedać, jakiś po mężu, ale żeśmy wybuchły z Aliną śmiechem, że takiego paskudztwa nikt nie kupi. I wtedy do lokalu wszedł Picasso. Naprawdę. Odwiedzał wtedy Polskę na zaproszenie komunistów. To było tak nierealne, że aż nas ośmieliło. To Alina wpadła na ten pomysł, zerwała się z krzesła i mówi, że idziemy pożyczyć forsę od Picassa!
No, w końcu jesteśmy artystki, on artysta, my tu, w kraju komunistycznym, musimy sobie pomagać. I zanim któraś zdążyła zaprotestować, Alina doskoczyła do niego i mówi mu bonżur, on bonżur, ona że my jesteśmy rzeźbiarki, a Zocha malarka i że jesteśmy pijane, ale dalej chcemy pić, tyle że nam zabrakło pieniędzy. Picasso na to, że on doskonale rozumie ten problem i że już nam daje. Ale się okazało, że on przy sobie żadnych złotówek nie miał. A że był w obstawie jakichś polskich aparatczyków z ministerstwa kultury, nawet ich nie znałyśmy, to kazał im kupić nam wódki i piwa. I sobie też.
Usiadł z nami, a oni siedzieli przy stoliku obok, smutni, i nic się nie odzywali, tylko patrzyli. A myśmy sobie z nim gawędziły i piły. Na koniec dał nam po autografie na serwetkach, żeby- śmy sobie sprzedały. I dorzucił kilka franków, bo tylko tyle miał w kieszeniach. Ale jak już był w drzwiach, zatrzymał się, pogadał z tą swoją obstawą i jeden z tych Polaków, wściekły jak nie wiem, podszedł do nas, wyjął z portfela kupę forsy i rzucił nam na stolik, że to od pana Picassa. Zamachałyśmy do niego rado- śnie, a Picasso nam odmachał, wyszedł i tyleśmy go widziały. Zocha walnęła wtedy setkę i stwierdziła stanowczo: „Psiakrew, co to za morowy malarz!”.
Na podstawie materiałów autorki (FB) – Ryszard Zaprzałka