
W tym roku minie 10 lat od śmierci wybitnego tarnowskiego prozaika i poety Jerzego Reutera, autora słuchowisk radiowych i dramaturga, dziennikarza i wielkiego pasjonata historii Tarnowa. Przez lata był współredaktorem naszego portalu. Wypełniając niejako testament przyjaźni i pamięć o Nim utrwalić, postanowiliśmy przypomnieć niezwykle popularny cykl jego cotygodniowych Pitavali Tarnowskich publikowanych na naszych internetowych łamach w latach 2009 – 2015. Poniżej dwa kolejne odcinki tego cyklu.

Pitawal Tarnowski 43 – Zbrodnie z miłości
Maksymilian Fiksa nawet nie zwrócił uwagi, gdy do mieszkania przy ulicy Klikowskiej wtargnęli policjanci. Aż do obezwładnienia siedział na swojej ofierze i dźgał jej pierś okrągłym pilnikiem ślusarskim. Śledczy długo zachodzili w głowę, co też takiego musiało się stać, że ten z pozoru spokojny człowiek, dopuszczał się tak krwawych zbrodni. Po kilku przesłuchaniach przyczyna stała się jasna i po części zrozumiała. Maksymilian Fiksa czynił zło w przypływie wielkiej i nieszczęśliwej miłości.
Fiksa przed dwoma laty wyjechał na saksy w poszukiwaniu chleba i tam zapoznał dwie piękne panny, które były bliźniaczymi siostrami i trudniły się krawiectwem, a po godzinach ukrytą prostytucją. Fiksa poprzez swoich kolegów stał się w pewnym momencie klientem sióstr i popadł w stan gorącego uczucia do obydwu pań jednocześnie. Tłumaczył to tym, że kobiety były bliźniaczkami i właściwie trudno mu było je odróżniać, a swawolili bez skrępowania we troje. Po kilku miesiącach znajomości cała trójka postanowiła wykorzystać siłę fizyczną Fiksy i urodę bliźniaczek w celu bardziej praktycznym, czyli w zdobywaniu pieniędzy. Mechanizm był prosty.
Panie zwabiały do swojej kwatery mężczyzn, a Fiksa po uprzednim upiciu klienta okradał i wynosił delikwenta na ulicę.
Przedsiębiorstwo prosperowało całkiem nieźle, aż któregoś dnia okradli syna miejscowego policjanta i musieli uciekać. Powrócili do rodzinnego Rzeszowa Fiksy, ale tam znowuż nie dawała im spokoju jego żona i dzieci. Wobec takich trudności przenieśli swój zbrodniczy interes do Tarnowa, gdzie wynajęli mieszkanie przy ulicy Klikowskiej.
Początkowo Fiksa chciał się gdzieś zatrudnić, ale stanowczy sprzeciw bliźniaczek udaremnił biedakowi krok ku uczciwemu życiu. W tym czasie był już zupełnie osaczony przez podstępne siostry i nie miał w tym dziwnym związku nic do powiedzenia. Bliźniaczki wymusiły na Fiksie, by ten bardziej skutecznie zadbał o bezpieczeństwo interesu i zapobiegał wpadce przez pozbawianie życia okradanych mężczyzn. Zdesperowany kochaś przystał na taką propozycję i przystąpili do dzieła.
Pierwszą ofiarą był samotnie przechadzający się po Krakowskiej pan w meloniku, który na propozycję udania się z bliźniaczkami do ich łóżka cmoknął z zachwytu i poszedł z nimi pod rękę po własną śmierć. Po lekkim upiciu jegomościa z szafy wyszedł Fiksa i bez słowa wytłumaczenia trzepnął klienta siekierą w ciemię. Potem zakłuł go dla pewności wyostrzonym pilnikiem. Po dokonaniu zbrodni, późną nocą, Fiksa wyniósł ciało na teren niedalekiego sadu i zakopał pod gruszą. Drugim zamordowanym miał być syn świniobójcy z Pawęzowa, ale Fiksa w tym przypadku nie użył pilnika i zaniósł nieprzytomnego młodzieńca na chyszowskie pola i tam zostawił. Nie przeczuwał, że ofiara się w końcu ocknie i popędzi na policję. Zanim policjanci zwołali odpowiednią ekipę do złapania szajki w domu bliźniaczek zagościł następny miłośnik kobiecego ciała w wydaniu podwójnym. Niestety, policja nie zdążyła na czas i kolejna zbrodnia się dokonała. Po wyłamaniu drzwi ukazał się przerażający obraz. Na leżącym pośrodku izby mężczyźnie siedział Fiksa i dźgał jego pierś pilnikiem, a obok tańczyły przytulone do siebie siostry bliźniaczki.
Zwyrodnialców odtransportowano do więzienia, gdzie oczekiwali na najsurowszy wyrok.
/za Pogoń – zbiory MBP w Tarnowie/

Pitawal Tarnowski 44 – Miłosne zawirowania
Antoni Kiełbik ożenił się w przypływie wielkiej miłości. Oświadczył się, jak nakazuje obyczaj, padając na kolana przed matką swojej wybranki i doznał wielkiego szoku. Otóż, ową matką okazała się była kochanka Antoniego, a właściwie jego stała partnerka za pieniądze, gdy odbywał służbę wojskową w Krakowie. Kiełbik udał sprytnie że nie rozpoznał byłej madame Wiki, a obecnie pani Bursztynowej, matki pięknej dziewczyny i przyszłej żony. Bursztynowa wyraziła zgodę i młodzi dali na zapowiedzi.
Stan narzeczeństwa przebiegał pomyślnie, ale Antoni Kiełbik marniał w oczach i stawał się co raz bardziej nerwowy, a szczególnie gdy na horyzoncie pojawiała się przyszła teściowa. Na próżno narzeczona zapewniała go o swojej miłości i że nie opuści do śmierci i wiele innych pięknych słów. Kiełbik popadał w dziwne zatracenie i najczęściej przesiadywał w szynku na Woli Rzędzińskiej gdzie miał kolegów z pracy. Pił spore ilości alkoholu i oddalał się od dziewczyny w sposób okrutny, łamiąc wszystkie wcześniejsze obietnice przedmałżeńskie. W końcu któregoś dnia zniknął z Tarnowa, zacierając za sobą tropy.
Panna po kilku dniach osuszyła gorzkie łzy i wdała się w znajomość z innym, a matka zachorowała na bardzo podobną przypadłość do tej od Kiełbika i jak on przepadła bez wieści. Nikt nie połączył dwóch przypadków w jedną całość i sprawa zmierzała w prostym kierunku do zatarcia, ale przewrotny los niebawem wyjaśnił co się stało. Któregoś dnia przechadzający się nad Wątokiem policmajster zauważył wyłaniającą się spod topniejącego śniegu wielką walizę. Gdy podszedł bliżej do jego nosa doleciał silny smród gnijącego mięsa, więc bez namysłu powiadomił posterunek i doprowadził na miejsce odpowiednich funkcjonariuszy. Po otworzeniu walizy oczom zebranych ukazało się ludzkie ciało w rozkładzie. Po damskiej odzieży policjanci uznali, że znaleźli zwłoki kobiety, a zbadaniem sprawy zajęli się lekarze. Okazało się, że truchło należało niegdyś do Bursztynowej i zostało pozbawione życia poprzez zadźganie ostrym przyrządem.
Jak zwykle w tak skomplikowanych przypadkach, śledztwem zajęli się wytrawni policjanci Leibel i Trela. Po przesłuchaniu domowników i sąsiadów powoli zaczęli nabierać podejrzeń i sklejać historię w całość. Brakowało im tylko jednego ogniwa, którym był zaginięty Antoni Kiełbik. Poszukiwania rozpoczęli od Woli Rzędzińskiej i wspomnianego szynku, w którym obficie raczył się wódką Kiełbik. Z zeznań stałych bywalców dowiedzieli się, że chandra poszukiwanego była wielka i objawiała się tym, że Kiełbik po uraczeniu się alkoholem zaciskał pięści i odgrażał się jakiejś Wiki i wieścił jej niechybną śmierć. Po kilku dniach, na skutek rozesłanego rysopisu, przyszła do Tarnowa wiadomość, że podobny osobnik zamieszkuje od jakiegoś czasu w Krakowie i trudni się roznoszeniem węgla. Sprawa nabrała tempa. Wydelegowani policjanci złapali na krakowskiej ulicy Kiełbika i odstawili do Tarnowskiego aresztu.
Kiełbik przyznał się do zamordowania niedoszłej teściowej i wyjaśnił, iż był szantażowany i zmuszany do pożycia z Bursztynową. Zabił bo musiał pozbyć się przeszkody jaka stanęła na przeszkodzie do jego wielkiej miłości. Po krótkim procesie sąd skazał Antoniego Kiełbika na karę śmierci, a wyrok wykonano w Krakowie.
/za Unia – zbiory MBP w Tarnowie/
Jerzy Reuter
Zdjęcia pochodzą m.in ze zbiorów Stanisława Siekierskiego oraz zasobów miejskich i FB