
…idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch, ocalałeś nie po to aby żyć […] Bądź wierny. Idź. (Zbigniew Herbert, Pan Cogito)
Dokładnie 100 lat temu, 29 października 1924 r. we Lwowie, urodził się Książę Poetów trudnej Polski – Zbigniew Herbert (zmarł 28 lipca 1998 roku w Warszawie), jeden z najwybitniejszych polskich poetów, eseista, dramaturg, krytyk sztuki i podróżnik, półkrwi Ormianina, karmiciel wszy… (W czasie okupacji utrzymywał się jako karmiciel wszy w instytucie prof. Weigla we Lwowie produkującym szczepionki przeciw tyfusowi, co chroniło go m.in. przed hitlerowskimi represjami).
W chwili śmierci miał niespełna 74 lata, dokładnie tyle ile ja teraz.. Artysta niepokorny, gdy nie mógł pisać prawdy, wybierał milczenie. Ewidentnie, z przyczyn politycznych pozbawiony literackiego Nobla, na którego jak nikt inny z ówczesnych mu poetów zasługiwał. O jego postawie świadczyła nie tylko twórczość. Wielokrotnie występował do władz PRL w obronie prawdy, sprawiedliwości, przestrzegania praw człowieka. W latach 70 i 80-tych wspierał działania opozycji. Jego poezja śpiewana przez Przemysława Gintrowskiego stała się symbolem oporu i manifestem przeciw komunistycznej władzy. W latach 90-tych stał się ostrym krytykiem porozumień Okrągłego Stołu.
Autor m.in. słynnego, ponadczasowego cyklu „Pan Cogito” z 1974 roku. Odznaczony pośmiertnie Orderem Orła Białego. Obecny, 2024 rok, ogłoszony został przez UNESCO Światowym Rokiem Zbigniewa Herberta. Warto przypomnieć, że na reprezentacyjnym tarnowskim deptaku przy ul. Wałowej mistrz ma swoją ławeczkę, dzieło artysty Jacka Kucaby, przy której chętnie przysiadają turyści i autochtoni.

„Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie, radość lub smutek, ale nie tak jak robią to inni sięgając po promienie deszczu albo słońca, chciałbym opisać światło, które we mnie się rodzi, ale wiem, że nie jest ono podobne do żadnej gwiazdy, bo jest nie tak jasne, nie tak czyste i niepewne…” (fragment z wiersza „Chciałbym opisać”)
28 lipca 1998 roku zmarł w Warszawie jeden z najwybitniejszych twórców polskiej literatury powojennej – Zbigniew Herbert. Jego śmierć 26 lat temu, była śmiercią w starych dekoracjach nowej sierpniowo-solidarnej Polski. 1 sierpnia podczas jego pogrzebu na Warszawskich Powązkach, kończąc swoje przemówienie nad trumną poety, ks. bp. Józef Zawitkowski powiedział m. in. –Jutro rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Wybiła godzina „W”. Niech pan pozdrowi Basię i Krzysia Baczyńskich oraz Wszystkich Kolumbów, co „szli na śmierć po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec” (Juliusz Słowacki). I powiedz im,że już w Polsce przyszedł czas „byśmy walczyli miłością” (K. K. Baczyński). – „Ciężko wyznać: na taką miłość nas skazali, taką przebodli nas Ojczyzną”. Dziś milkną muzy gdy poeci idą do nieba więc wybacz słowa.. Książę Poetów trudnej Polski. Największy z Orląt Lwowskich – wierny i niezłomny Warszawiaku! Do zobaczenia u bram Ardeńskiego Lasu…

Zbigniew Herbert był najbardziej bezkompromisowym i wiernym wyznawanym ideałom powojennym poetą. Dzięki temu jego wiersze stawały się manifestami kolejnych pokoleń. Jako poeta wyrosły z tradycji i z filozofii greckiej i chrześcijańskiej przymierzał dawne wzorce zachowań do wyzwań dnia dzisiejszego. W imieniu czytelników pytał o Boga, ojczyznę, sens życia i przyszły kształt świata. Czas sprawia, że te wiersze, w prosty sposób dotykające podstawowych spraw, mają niezwykłą, coraz większą siłę. Wielka szkoda, że z przyczyn stricte politycznych nie został kolejnym wielkim polskim noblistą… W czasach, kiedy ta nagroda jeszcze coś znaczyła!

Zbigniew Herbert – poeta i eseista, autor utworów dramatycznych i słuchowisk, pisarz o wielkim dorobku, wyjątkowym autorytecie artystycznym i moralnym, o biografii tragicznie uwikłanej w historię XX wieku. Urodził się 29 października 1924 we Lwowie, zmarł 28 lipca 1998 w Warszawie. Był laureatem wielu polskich i zagranicznych nagród literackich. Należy do najczęściej tłumaczonych polskich pisarzy. Jako poeta debiutował w 1950, jednak pierwszą książkę poetycką („Struna światła”) wydał dopiero w 1956 roku.

Kluczami do zrozumienia poezji Herberta są kategorie wydziedziczenia, ironii i wierności. Wiersze poety stanowią próbę odnowienia tradycji jako aksjologicznego fundamentu życia jednostki. W lirycznych przypowieściach dokonuje się przeciwstawienie obrazu moralnej jałowości i zagubienia współczesnego człowieka etycznemu kodeksowi bohaterów kultury śródziemnomorskiej, „obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów”.
Pan Cogito, bohater słynnego cyklu z 1974 i wielu wierszy późniejszych, uosabia rozdarcie pomiędzy poczuciem rzeczywistości a pragnieniem chwały. „Jest szarym człowiekiem, czytelnikiem gazet i bywalcem brudnych przedmieść; z drugiej strony jednak »jest odbiciem świadomości potocznej, ale jej się nie poddaje«, szukając oparcia w pamięci o utraconym »dziedzictwie« ludzkości” – pisał Stanisław Barańczak. W latach 80., kiedy poezja ta osiągnęła szczyt popularności, odgrywając rolę przewodniczki w aksjologicznym labiryncie i nauczycielki „mężności”, nieomal zapomniano, iż Pan Cogito nie walczył z komunistami, nie strajkował, nie konspirował, nie uczestniczył w manifestacjach, lecz starał się uporać z problemem samodzielnego, nie determinowanego przez historię określenia swej postawy, oraz że jego bohaterstwo wykluwało się z przezwyciężenia powszechnego oportunizmu i tkwiącej w nim samym nijakości.

Eseistyka Herberta zrazu wydaje się jedynie „sprawozdaniem z podróży” do miejsc, w których rodziła się lub rozkwitała europejska kultura. „Barbarzyńca w ogrodzie” przynosi „relacje” z wyprawy do Francji i Włoch, a „Martwa natura z wędzidłem” do XVII-wiecznej Holandii, ogarniętej pasją kolekcjonowania obrazów. W „Martwej naturze…” autora frapuje właśnie naturalność funkcjonowania sztuki w społeczeństwie, które wydało Rembrandta, Vermeera i setkę innych bardziej lub mniej utalentowanych twórców.
By wytłumaczyć ten fenomen nie wystarczy przeanalizować warunki socjologiczne i ekonomiczne tamtego świata, trzeba założyć, że sztuka była wówczas częścią nadrzędnego – utraconego! – ładu. Jeden ze swoich szkiców zakończył Herbert tak: „To my jesteśmy ubodzy, bardzo ubodzy. Znakomita część sztuki współczesnej opowiada się po stronie chaosu, gestykuluje w pustce albo mówi o historii własnej jałowej duszy. Dawni mistrzowie, wszyscy bez wyjątku, mogli powtórzyć za Racinem »pracujemy po to, aby podobać się publiczności«, to znaczy wierzyli w sens swojej pracy, możliwość międzyludzkiego porozumienia. […] Niech pochwalona będzie ta naiwność”. Poeta, będąc nieprzekupnym sędzią kultury, wskrzesza w esejach jej nieprzedawnione marzenie: obraz domostwa, w którym nie ma telewizora, gospodarze i przyjaciele rodziny mają dla siebie czas oraz ochotę do rozmowy, a język, którym mówią łączy ich, nie dzieli.
Zebrał i opracował – Ryszard Zaprzałka