
czyli
KOCHAM KINO
Od minionego piątku Tarnów może poszczycić się mianem polskiej stolicy kina – pisze w kolejnej relacji nasza krakowska korespondentka Katarzyna Cetera. Sala Marzenia codziennie wypełnia się widzami, którzy oglądają najlepsze rodzime produkcje z ostatniego roku, a dzięki ich ocenom jedna z nich wyjedzie z miasta z Nagrodą Publiczności – statuetką „PUBLIKA”. Do zwycięzcy Konkursu Głównego powędruje „MASZKARON”, a Jury Młodzieżowe wręczy „KAMERZYSTĘ”. Swoją nagrodę przyzna też Jury Dziecięce – „MASZKARONKA” otrzyma twórca najlepszej bajki. Pokazy konkursowe wprawdzie dobiegły już końca, ale to wcale nie oznacza, że nie będzie już filmowych emocji. Ostatnie dni festiwalu zapowiadają się bowiem bardzo intensywnie!

Wtorkowe projekcje konkursowe rozpoczęły się polską supreprodukcją zatytułowaną CHŁOPI, o których już na naszych łamach pisałam. Na tle zmieniających się pór roku i sezonowych prac polowych rozgrywają się losy rodziny Borynów i pięknej, tajemniczej Jagny. To właśnie kobiety, w szczególności tragiczna postać Jagny, znajdą się w sercu fabuły. Unikalny mikroświat wiejskiej wspólnoty stanie się pretekstem do opowiedzenia uniwersalnej i niesamowicie aktualnej historii. Historii o tragicznej miłości i życiu w małej społeczności, gdzie reguły i brutalne zasady gry wyznaczają każdemu określone miejsce w grupie, a wyjście poza ciasne ramy grozi upokorzeniem i odrzuceniem – czytamy w materiałach festiwalowych. Ale produkcja Welchmanów nie była jedyną atrakcją tego wieczoru: w Tarnowie gościliśmy bowiem Kamilę Urzędowską, odtwórczynię roli Jagny oraz Cezarego Łukaszewicza – filmowego kowala Michała.

W wywiadzie dla Interii DK Welchman mówiła o filmie: Adaptując „Chłopów”, chciałam uniknąć szkolnych interpretacji. Cała historia musiała być mi bliska. To jest w ogóle chyba jedyny powód dla twórcy, żeby zająć się jakimś tematem. Chodzi o szczerość zamiarów. Ja w ogóle wywodzę się ze sztuk pięknych, przy pomocy kina chcę przede wszystkim robić sztukę, a zadaniem sztuki jest pokazać coś, co jest aktualnie istotnym problemem. Nie tylko piękne obrazki młodopolskich malarzy, ale też historia, która jest aktualna, która porusza problem odmienności, jest otwarciem się na inność.

Natomiast moim osobistym odkryciem i festiwalowym faworytem dość nieoczekiwanie okazał się trzymający w napięciu dramat społeczny osadzony w realiach współczesnej polskiej wsi, zatytułowany TYLE CO NIC. Treść bardzo współczesna. Oto grupa rolników organizuje protest pod domem posła, który wbrew wcześniejszym obietnicom zagłosował przeciwko ich interesom. W tym samym czasie zostają odnalezione zwłoki jednego z okolicznych rolników. Wszyscy podejrzewają lidera protestu, Jarka, mimo że zmarły był jego najbliższym przyjacielem. Mężczyzna rozpoczyna własne śledztwo, które prowadzi go do poznania prawdziwych przyczyn śmierci nieboszczyka, a przy okazji weryfikuje postawy ludzi w jego otoczeniu.

Reżyser i scenarzysta Grzegorz Dębowski w jednym z wywiadów powiedział: Zainspirował mnie fakt, że w pewnym momencie w naszym społeczeństwie pojawiło się dużo protestów i strajków. Wcześniej znałem je z kart historii PRL-u, a nie ze swojego życia. Nagle, mieszkając w Warszawie, zacząłem widzieć je w zasadzie wszędzie. Protestowały kobiety, nauczyciele, lekarze, rolnicy i kierowcy taksówek. Przyglądałem się na przykład tym ostatnim i myślałem o tym, że to protest inny niż pozostałe. („Kino”, nr 3/2024).
Obraz ma bardzo skondensowaną fabułę, nie jest „przegadany” ani „przekombinowany”, a jednym z jego wielu atutów jest świetne aktorstwo – przy czym aktorzy zaproszeni do tej produkcji do przede wszystkim artyści teatralni, z rzadka pojawiających się w produkcjach serialowych, a jeszcze rzadziej w pełnym metrażu. Tymczasem tu świetny aktor teatralny, Artur Paczesny, świetnie sobie poradził: skupia uwagę, zrobił swoje – i zagrał, i udźwignął.

Po projekcji – już późnym wieczorem – tarnowska publiczność mogła nagrodzić brawami zarówno reżysera, jak i odtwórcę głównej roli – to oni bowiem przyjechali do Tarnowa spotkać się z widzami. I usłyszeli od tych widzów same pochwały: Nie wiem, czy pan sobie zdaje sprawę z tego, że zrobił pan film, który wbija w fotel – zadeklarowała jedna z osób obecnych podczas spotkania z reżyserem.

Środę rozpoczęła bardzo dobra produkcja zatytułowana HORROR STORY – z udziałem tarnowianina, Jakuba Zająca, gorąco przywitanego przez tarnowską publiczność. Film arcyzabawny, nieoczekiwany, nie tylko dobrze zagrany – posiada jeszcze szereg innych atutów: wybitną scenografię Radosława Zielonki, świetną muzykę Tymona Tymańskiego i bardzo sprawny scenariusz, który Adrian Apanel napisał osobiście.
Tomek, świeżo upieczony absolwent bankowości, przyjeżdża do wielkiego miasta, by rozpocząć dorosłe życie. Marzy o spektakularnym sukcesie, dzięki któremu odzyska względy swojej byłej dziewczyny i pokaże światu, na co go stać. Na początek, z braku funduszy, decyduje się na wynajęcie pokoju w starej, rozpadającej się willi, zaludnionej przez gromadę ekscentrycznych lokatorów. Już pierwszej nocy orientuje się, że zamieszkał w domu rodem z horrorów. Wygląda na to, że stąd szybciej trafi do wariatkowa niż do wymarzonej korporacji. Wielki świat szklanych biurowców, miłosnych podbojów i ogólnego „dolce vita” oddala się od Tomka, a jego młode życie pogrąża się w chaosie. Czy znajdzie w sobie dość siły, by wyrwać się z paszczy szaleństwa?

W wywiadzie dla Legalnej Kultury Adrian Apanel powiedział: To opowieść o wchodzeniu w dorosłość współczesnego człowieka, ukryta pod płaszczem historii o strasznym domu. To bardzo bliski mi temat, oparty zarówno na moich osobistych doświadczeniach, jak i historie wielu moich znajomych. Zależało mi na ironicznym sportretowaniu czasu po studiach, kiedy marzenia i oczekiwania wyniesione po kilkunastoletniej edukacji zderzają się z rzeczywistością.
Po filmie odbyło się spotkanie z reżyserem Adrianem Apanelem oraz odtwórcą głównej roli Jakubem Zającem. Festiwalowe spotkania są doskonałą okazją, aby pogłębić wiedzę o procesie twórczym, inspiracjach i wyzwaniach, z jakimi mierzyli się filmowcy podczas pracy nad swoimi dziełami. To spotkanie poprowadził dziennikarz kulturalny, Artur Zaborski, który doświadczeniem i wiedzą z pewnością wzbogacił dyskusję.

Zawiódł mnie natomiast film Olgi Hajdas IMAGO. Ten postpunkowy dramat psychologiczny o młodej kobiecie łaknącej życia pośród peerelowskiej szarości zupełnie do mnie nie trafił, a przecież Olga Hajdas potrafi! Ten obraz miał być nieszablonową opowieścią o skomplikowanej więzi matki i córki, dojmującym głodzie wolności, seksie oraz medytacji. Historia rozpoczyna się w Trójmieście w 1987 roku, w miejscu, gdzie kwitnie muzyczna alternatywa, a kończy w momencie symbolicznym – dwa lata później, po pierwszych wolnych wyborach w Polsce. Bohaterką jest Ela, młoda, niepokorna artystka, która poszukując bliskości ze swoją z pozoru pozbawioną uczuć matką, dowiaduje się, że sama jest w ciąży. Tłem tej nietuzinkowej historii jest buntownicza trójmiejska scena muzyczna końca lat osiemdziesiątych, kulturalny i społeczny fenomen tego okresu oraz zapowiedź rewolucyjnych zmian w Polsce, które mają lada moment nadejść.
Olga Chajdas w wywiadzie dla Interii wyjaśniała: Pierwotną intencją, z jaką wraz z Leną przystępowałyśmy do pisania scenariusza, była chęć opowieści o naszych matkach i więzi, która nas nimi łączy. Zajmowało nas, jak bardzo ta więź na nas wpływa i jak przez wiele lat nie potrafiłyśmy sobie z nią poradzić. Nie ma co ukrywać, że odcięcie tej pępowiny na różnych etapach życia jest bardzo trudne.
Po projekcji odbyło się spotkanie z reżyserką, która sześć lat temu zadebiutowała pięknym filmem NINA i była z nim w Tarnowie na festiwalu – był to jej debiut pełnometrażowy.

Pokazy konkursowe zakończył film UKRYTA SIEĆ w reżyserii Piotra Adamskiego. W świetnej obsadzie – bo i przecież wśród odtwórców głównych ról znalazła się Magdalena Koleśnik, Andrzej Seweryn, Wiktoria Gorodeckaja, czy na przykład Mikołaj Grabowski i Mariusz Czajka.
Julita wie, że dobry news jest w cenie i z dnia na dzień może zrobić z niej gwiazdę mediów. Choć prawda jest niebezpieczna, młoda dziennikarka podejrzewa, że pewien celebryta odszedł z tego świata z czyjąś pomocą, a nie na skutek wypadku. Im więcej znaków wskazuje, by odpuścić, tym bardziej dziewczyna wnika w sieć intryg i kłamstw. Każdy krok ma swoje konsekwencje, bo obserwuje ją ktoś, kto może pozyskać jej najskrytsze tajemnice i jednym kliknięciem zburzyć jej świat. Nieznany przeciwnik jest bezwzględny, a najbliższych sprzymierzeńców Julita znajduje w rodzinie. Okazuje się jednak, że śledztwo dotyczy zaledwie wierzchołka góry lodowej, a to, co pod spodem, może wstrząsnąć nie tylko światem jej bliskich, ale całym krajem.
Reżyser Piotr Adamski w wywiadzie dla radia TOK FM, powiedział: Kiedy przeczytałem książkę, to poza faktem, że Jakub Szamałek napisał ciekawą, aktualną opowieść, przekonałem się, że groza wynika w niej w dużej mierze z inwigilacji przez nowe technologie. Film też do jakiegoś stopnia jest takim procesem, bo widz oglądający bohaterów na ekranie w pewnym sensie ich inwigiluje. Od razu poczułem, że mam pole do interesującej metazabawy językiem filmowym.

Przed nami ostatnie festiwalowe emocje i werdykt, na który chyba wszyscy czekamy.
Katarzyna Cetera
zdjęcia – organizatorzy