
Nie opłakała ich Elektra
Nie pogrzebała Antygona
(Zbigniew Herbert)
Także dzisiejsze obchody Żołnierzy Niezłomnych na Cmentarzu w Tarnowie- Krzyżu o godzinie 15:00 odbędą się bez Kompanii Honorowej. Bez Wojska, Sztandaru, Apelu Pamięci i Salwy Honorowej. Jakie to symboliczne! Wojska nie będzie, ale MY będziemy! Nasi wspaniali niezłomni żołnierze nie złożyli broni, my też! Panie ministrze Kosiniak-Kamysz Wasza międzynarodówka jest tutaj tylko przez chwilę… (Izabela Bieniek FB)

Od 2011 roku dzień 1 marca jest świętem państwowym, poświęconym żołnierzom zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” przypomina głównie żołnierzy Armii Krajowej, którzy po 1945 r., po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej nie pogodzili się z kolejną utratą niepodległości. Uznali słusznie, że miejsce poprzedniego okupanta niemieckiego zajął nowy okupant rosyjski. Żołnierze wyklęci to byli najbardziej zdeterminowani, najbardziej zagrożeni, ale nade wszystko najbardziej patriotycznie nastawieni partyzanci Polski Podziemnej z II wojny światowej, którzy podjęli walkę z ludobójcami z sowieckiego NKWD i mordercami z polskiej bezpieki oraz w ogóle z komunistycznym totalitarnym reżimem, który w postaci współczesnych targowiczan Stalin narzucił Polsce i Polakom.
Najsłynniejsi wyklęci to autentyczni bohaterowie: mjr Józef Kuraś „Ogień”, mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, rtm. Witold Pilecki, gen. Emil Fieldorf „Nil”, mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”, ppłk Łukasz Ciepliński. Dzień egzekucji tego ostatniego i jego grupy w celi śmierci strasznego więzienia na Rakowieckiej w Warszawie (1 marca 1951 r.) symbolicznie został uznany za Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

Ważne miejsce w tym nurcie zajmuje, do nie dawna jeszcze tarnowski, Teatr Nie Teraz, który jako pierwszy w Polsce podjął ten temat. W 2011 r. odbyła się premiera „Ballady o Wołyniu”, a rok później w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej po raz pierwszy wystawiono spektakl o żołnierzach wyklętych.

Także Tarnów ma swoich „Żołnierzy Wyklętych” na cmentarzu komunalnym w Krzyż. Hołd żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, jeszcze w ubiegłym roku oddawali tam m.in. samorządowcy, przedstawiciele służb mundurowych, Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg w Tarnowie, młodzież szkolna i mieszkańcy. Wiązanki kwiatów składano na miejscu spoczynku Mieczysława Cielochy, Stanisława Kiełbasy, Jana Kmiecia i Antoniego Trzepli.

W 1945 r. – w pierwszym roku po wojnie – w antykomunistycznej konspiracji niepodległościowej uczestniczyło prawie 200 tys. ludzi! W 1947 r. w wyniku sowieckich represji, działań UB, kolejnych amnestii, liczba wyklętych zmalała do blisko 2 tysięcy. Na początku lat 50. w lasach pozostawało już tylko około 250-400 walczących. Od tej pory pojedyncze grupy leśnych walczyły już tylko o przeżycie. Losy wyklętych, sprzeciwiających się zbrojnie wprowadzeniu w Polsce sowieckiego systemu, były przesądzone. W 1953 r., gdy bezpieka rozbiła ostatnie zorganizowane grupy partyzanckie, na „stopie nielegalnej” pozostawało jeszcze kilkadziesiąt osób. Amnestia z 1956 r. spowodowała, że zostało ich już tylko kilkunastu. Ostatnim wyklętym był sierż. Józef Franczak ps. „Lalek”, żołnierz Września, ZWZ i AK, a potem zrzeszenia WiN. „Lalkowi” udawało się przeżyć rozbicie kolejnych oddziałów i grup, w których walczył. Gdy wreszcie został sam, na nim skupiła się uwaga bezpieki.
Polowanie na Franczaka trwało aż do października 1963 roku! Zginął w walce, okrążony przez kilkudziesięciu funkcjonariuszy MO i SB. W latach 1944-1963 z bronią w ręku zginęło ponad 20 tys. żołnierzy wyklętych. Kilkanaście tysięcy nigdy nie powróciło z sowieckich łagrów na Syberii. W latach 1944-1955 komunistyczne sądy orzekły ponad 8 tys. wyroków śmierci, z których 4,5 tys. zostało wykonanych. Ponad 200 tys. polskich patriotów trafiło do więzień i obozów. Byli torturowani, więzieni, bici, poniżani, mordowani bez sądu albo w majestacie komunistycznego prawa kat wykonywał na nich wyrok śmierci. Główną katownią i najcięższym więzieniem reżimu komunistycznego PRL była Rakowiecka w Warszawie. To właśnie tutaj wykonano najwięcej wyroków śmierci, to tutaj byli osadzeni najwięksi wrogowie Polski Ludowej, a zarazem najwięksi bohaterowie walki z sowiecką i totalitarną władzą o wolną Ojczyznę.

Ostatni znany z imienia oficer, dowódca oddziału walczącego na Kresach por. Anatol Radziwonik „Olech” poległ w walce z NKWD 12 maja 1949 roku na terenach dzisiejszej Białorusi. Ostatni Żołnierz Wyklęty – Józef Franczak „Lalek” zginał walce zastrzelony podczas obławy w Majdanie Kozic Górnych pod Piaskami w dawnym woj. lubelskim 21 października 1963 roku. Wszyscy Żołnierze Wykleci, a szczególnie ich dowódcy ponieśli ofiarę? życia lub zdrowia. W latach 1944-1956, według ciągle niepełnych danych, z rak polskich i sowieckich komunisto´w zginęło prawie 9 tysięcy żołnierzy podziemia niepodległościowego, wykonano ponad 4 tysiące wyroków śmierci na polskich patriotach.

Zaledwie kilka lat temu, jesienią, udało się zlokalizować miejsce pochówku dwóch członków tarnowskiego podziemia. Przy ogrodzeniu „nowego” cmentarza w Krzyżu, w nieoznaczonej do niedawna ziemnej mogile, spoczywa Mieczysław Cielocha ps. „Sprytny” i „Stanisław Kiełbasa”. – Wyglądało tak, jak je sobie wyobrażałem, puste miejsce bez krzyża, w najdalszym zakątku, pod ogrodzeniem –wspominał moment odnalezienia mogiły Adam Ryba, kierownik Gminnej Biblioteki Publicznej, który zaangażował się w poszukiwania miejsca spoczynku żołnierzy. Siostra Mieczysława Cielochy dowiedziała się, gdzie pogrzebano jej brata, a na tym najbardziej jej zależało. Od momentu wykonania wyroku śmierci 7 lutego 1947 roku, po którym władze odmówiły wydania ciała, minęły sześćdziesiąt cztery lata…
Mieczysław Cielocha pochodził z Woli Rzędzińskiej. W czasie okupacji był żołnierzem AK. Po1945 roku działał w strukturach Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, a rozkazy wykonywał wraz ze stworzoną przez siebie grupą bojową, w której skład weszli w większości byli żołnierze 2.kompanii „Ewa” batalionu AK„Barbara” 16. Pułku Piechoty. Działalność grupy była skierowana przeciwko strukturom władzy podporządkowanej Sowietom, a mówiąc prościej były to na przykład akcje rozbijające lokalne posterunki, sabotaże, konfiskaty, rozbrojenia.

To właśnie Mieczysław Cielocha okazał się jedną z najważniejszych postaci zaplanowanej przez Zrzeszenie„WiN” likwidacji sowieckiego „doradcy” przy tarnowskim UB. Ów oficer, Lew Sobolew, formalnie posiadający w tarnowskim „bezpieczeństwie” tzw. Głos doradczy, realnie kierował placówką. Sobolew potrafił być okrutny. Niedługo przed zaplanowanym na niego zamachem, skatował Wiesława Budzika, żołnierza Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Był to kolejny przyczynek przemawiający za wyeliminowaniem sowieckiego oficera, dający bodziec do przyspieszenia całej akcji. Całość organizacji powierzona została Janowi Jandzisiowi ps. „Sosna”, o którego historii czytelnicy „Gazety Krakowskiej” mogli już czytać wcześniej. Interesująco pisał o tym śp. Jerzy Reuter. Przypomnijmy jedynie, że Jandzis ostatecznie nie zgodził się na przeprowadzenie akcji przez własnych ludzi, jako że byli oni zbyt dobrze rozpoznawalni w mieście. Wybór padł na grupę dowodzoną przez „Sprytnego” – Mieczysława Cielochę.
Do zamachu doszło10wrzesnia 1946r. Sowiecki oficer pojawił się wraz z żoną na zakupach, na „Burku”. Jednym ze strzelających zamachowców był właśnie Cielocha. Wyroku dokonali w momencie, kiedy Sobolew siedział w samochodzie. Oddane z bliska strzały dawały pewność. „Sprytny” wraz ze wspomagającym go drugim strzelcem, wycofali się poprzez tłumny w tym dniu plac targowy, w kierunku góry św. Marcina i dalej na Łękawice, do której okolic, według relacji, trwał nieskuteczny ostatecznie pościg.
Mieczysław Cielocha „wpadł” przypadkiem:„W nocy 31 grudnia 1946 r. żołnierze (…) będąc we wsi Wola Rzedzińska – przypadkowo zatrzymali osobnika, który nie posiadał dokumentów, a rewidujący go znaleźli przy nim pistolet. (…) Ustalono, że zatrzymany osobnik to Cielocha Mieczysław ps.„Sprytny” i jest dowódcą bojówki WiN” – czytamy w notatce sporządzonej w1980 roku przez funkcjonariusza Biura „C”, Józefa Bankiewicza.
W trakcie czynności procesowych rozpracowano i aresztowano pozostałych członków grupy „Sprytnego”. Sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie, Julian Polana-Haraschin, po pokazowym procesie wydał wyrok skazujący Mieczysława Cielochę i dziewięciu innych, na karę śmierci. Wyrok wykonano7 lutego 1947 r.

Kiedy odnaleziono mogiłę Mieczysława Cielochy, nie miała ona żadnych atrybutów miejsca chrześcijańskiego pochówku – dopiero kilka lat temu uczczono to miejsce, jak należy.
Doczekaliśmy się, że w III RP dzieje Armii Wyklętej stają się tematem dostępnym w wersji niezakłamanej i można – kiedy ktoś chce – poznać prawdę o polskiej insurekcji antykomunistycznej po 1944 r. Mamy nawet adekwatne święto państwowe, ale jednocześnie ludzie kochający Ojczyznę spotykają się z coraz większym ostracyzmem. Inne poglądy niż oficjalne, rządowe, znów, jak za „peerelu” spychają na margines, wypędzają z większości mediów, z normalnego dyskursu politycznego, z oficjalnej kultury. Najchętniej tych innych wygnano by gdzieś, do jakiegoś lasu.

Trzeba w końcu wiedzieć, jak nie dać się zapędzić do lasu. Jak nie oddać Ojczyzny tym, którzy jej tylko „używają”, ale wcale jej nie kochają. A potem, jeżeli już do tego dojdzie, trzeba wiedzieć, jak wyjść z tego lasu, w którym w jakże upartym czekaniu na odwrócenie Jałty gnili i ginęli najwspanialsi ludzie pokolenia naszych ojców i dziadów. Jak z tych zarośli wyprowadzić na scenę cienie będące uosobieniem honoru. Jak to zrobić, aby przede wszystkim dzisiejszym kilkunastolatkom powiedzieć: „Oto oni. Bądźcie im podobni, a Polska będzie lepsza, będzie polska po prostu”. Dokładnie o to tutaj chodzi.
Upaństwowione do bólu i zindoktrynowane szkolnictwo nie robi nic innego, jak tylko zajmuje się wdrażaniem obowiązującej właśnie doktryny. Raz jest to „wspólnota proletariuszy wszystkich krajów”, a raz „wspólna demokratycznej Europa”. Raz przeszkadzają w takiej edukacji „zaplute karły reakcji”, a raz „ksenofobiczni nacjonaliści ciemnogrodu”. Nie ma łatwo w naszym lesie. Obława trwa i dzisiaj pewnie trudniej wyrwać się z okrążenia, niż w 1945 czy 47-tym. Tyle że wówczas schwytanych po prostu likwidowano („czapa” w jakiejś ubeckiej piwnicy), a dzisiaj pozwalają ci żyć, tyle że z przerobionym mózgiem.

Za: Józef Szaniawski (Nasz Dziennik), Agata Żak i Jerzy Reuter (Gazeta Krakowska) oraz T.A.Żak (Teatr Nie Teraz)
Ryszard Zaprzałka