Taki wieczór jak 13. stycznia wystarczy jak zdarzy się raz w roku. Naprawdę, więcej szopek tarnowskich może już w tym roku nie być. Ta jedna, którą oglądałem w sali koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych w Tarnowie pozostanie w mojej pamięci na długo. Już sam plakat wywołał u mnie konsternację, gdy przeczytałem, że „Caritas i Prezydent Jakub Kwaśny zapraszają na koncert charytatywny pt. TARNOWSKA SZOPKA”.
Tradycja robienia „SZOPEK” w każdej miejscowości rozpleniła się jak grzyby po deszczu. Zima w pełni, a grzyby dorodne w każdej SZOPCE rosną gdzie popadnie. Wyjątkowość tej „Tarnowskiej Szopki” polegała jednak na tym, że większą część czasu wykorzystano na licytacje, czyli była to bardziej SHOP-KA niż SZOPKA. Podczas gdy w wielu miejscowościach robi się szopkę z SZOPKI BOŻONARODZENIOWEJ, to w Tarnowie mamy do czynienia z pomysłem oryginalnym, innowacyjnym w postaci SHOP-KI z SZOPKI. To nad wyraz pozytywne zjawisko, jakże trafna metafora społeczeństwa konsumpcyjnego: wszechobecny shopping nie mógł ominąć Tarnowa i TARNOWSKIEJ SZOPKI.
Aby jednak zadośćuczynić tradycji, z głośników wybrzmiały kolędy, wśród których najbardziej oryginalną była ta z repertuaru Renaty Przemyk „Babę zesłał Bóg”. Faktycznie, „raz mu wyszedł taki cud”, „żeby z Baby ciągle drwić, trzeba Chłopem być”, więc się do Baby módl, bo to modne i pożyteczne. Na scenie wokół żłóbka Święta Rodzina, Pastuszkowie wyreżyserowani przez Jerzego Pala, Trzej Królowie Monarchowie, to i Baby nie może zabraknąć, bo by się parytety współczesności wywróciły i pękły z zazdrości. A ponieważ parytety są bardzo ważne, więc Baby nie może zabraknąć ani na stole w Poranek Wielkanocny, ani w TARNOWSKIEJ SHOP-CE. Ta postać SHOP-KI była tak bardzo egalitarna, równościowa, że pokłonić się Małej Dziecinie podążył z Aniołami także Diabeł i Król Herod, bez siepaczy, bo ci zostali na czas TARNOWSKIEJ SHOP-KI w Strefie Gazy… a może w Strefie Gazów Tarnowskich.
Króla Heroda, dla bezpieczeństwa i na wniosek Prezydenta Andżeja (korektora proszę o zachowanie tego „ż”, bo to nie błąd – jak wielu by chciało myśleć – ale wyjątek), otoczył swoim czujnym okiem Jerzy Pal, który odpowiednio posprzątał scenę i przeszkolił oddział specjalny „Profeska”, złożony z Pasterzy oraz Świętego Józefa, który wcześniej z Najświętszą Panienką obchodził całą scenę, tropiąc agentów obcego wywiadu, ze szczególnym uwzględnieniem „ruskich onucy”. W tej pełnej napięcia sytuacji można było komfortowo bawić się i dokonywać zakupów charytatywnie. Osobiście wolałbym, aby shop-ki nie mieszać z koncertem charytatywnym, bo to połączenie jak z wizji proroka Daniela, zlepek złota i gliny, chyba, że chodzi o to, aby artyści mogli wystąpić bez gratyfikacji finansowej.
Nie zabrakło też akcentów bardzo politycznych, gdy po poruszeniu, wywołanym pojawieniem się Trzech Królów, nastąpił między nimi dialog o poszukiwaniu „Trzeciej Drogi” do Betlejem, spuentowany zdaniem: „Ale mi się koalicja trafiła”.
Nie tylko Prezydent Tarnowa, ale także Premier może odczuwać tę samą niedogodność, choć lepiej przecież, niż koalicja trafia niż by miała chybiać. Dobrze, że przynajmniej Rzecznik Prasowy Prezydenta Tarnowa pozostał przy nadziei. Bez nadziei sytuacja byłaby beznadziejna. A tu nadzieja dla Tarnowa po TARNOWSKIEJ SHOP-CE jest coraz bardziej zielona, a może nawet nie tylko zielona.
Postulat wprowadzania parytetów niech dosięgnie także promocyjnego hasła, w którym mowa jest o tym, że „Tarnów to polski biegun ciepła”. Nie da się ukryć, że biegun jest w rodzaju męskim, więc dla egalitarnej równowagi niechże pojawi się też „biegunka ciepła”. Wtedy Tarnów będzie jak konik na biegunach: będzie mógł się bujać pomiędzy biegunem ciepła a biegunką ciepłą, co stanowczo wpłynie na zadowolenie zwolenniczek równouprawnienia.
W atmosferze takiej równości będziemy mogli bawić się jeszcze lepiej na kolejnych TARNOWSKICH SHOP-KACH, parskając ze śmiechu jak „Łysek z pokładu Idy” i rżąc jak „Nasza szkapa”, z zachowaniem parytetów, partytur i partii, ale bez szkody dla Patrii.
Karol Małopolski
zdjęcia – Paweł Topolski (tarnow.pl)